Od Nali C.D. Makbetha

Jedyną reakcją samicy na zachowanie jej partnera był delikatny uśmiech. Nie odpowiedziała mu. Sama nie była pewna czy nie chce, czy po prostu nie wie co ma mu odpowiedzieć w tej sytuacji. Chciała mieć aktualnie spokój. Jej celem aktualnie było nie denerwowanie się. Nie chciała narazić swojego dziecka bądź dzieci na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, które byłoby spowodowane przez nią.
Suka podeszła jednak bliżej do swojego partnera i polizała go po policzku.
— A ja jestem przekonana, że będziesz wspaniałym ojcem. — uśmiechnęła się delikatnie do niego. — I nawet nie próbuj zaprzeczać. — dodała, kiedy samiec otworzył swój pysk, by coś powiedzieć. Jednak gdy brązowa suczka wypowiedziała to zdanie, nie próbował dalej. Widocznie nie miał zamiaru kłócić się ze swoją partnerką.
Nala odwróciła się tyłem do psa i podeszła do jednego z okien ich domu. To akurat znajdowało się w salonie. Rozciągał się z niego widok na fiord. Suka uśmiechnęła się sama do siebie. Usłyszała po chwili kroki swojego partnera, a zaraz potem Makbeth stał już koło niej.
— Zrób to wszystko dla mnie. — powiedziała, odwracając głowę w jego stronę. Pies spojrzał na nią pytająco. — Chcę aby nasze, nie tylko moje dzieci, wiedziały, że mogą na tobie polegać w każdej sytuacji. — wyjaśniła. Czarny seter tylko cicho westchnął.
— Ja się do tego nie nadaję. — samiec odwrócił się i zrobił kilka kroków w stronę wyjścia z salonu. — Nie radzę sobie jako alfa. — rzucił, nawet na nią nie patrząc. Suka nie miała ochoty kontynuować tej jakże bezsensownej w jej mniemaniu konwersacji. Postanowiła dalej wpatrywać się w wodę fiordu przez okno. 
Kolejne dni mijały. Owszem, Makbeth już nie milczał tak często jak do tej pory, jednak wciąż wychodził na długie godziny z domu, nie mówiąc jej dokąd. Nala zaczęła osądzać siebie o zmianę w zachowaniu psa, którego przecież tak kochała. Wybrała go sobie, na swojego partnera. Wiedziała dobrze jaki jest samiec. Znała go przecież nie od dziś.
Tej nocy nie mogła zasnąć. Przekręcała się z jednego boku na drugi. Makbeth spał twardo już od dobrych kilku godzin. Nie dziwiła mu się. Wciąż dużo pracował za nią. Suka usiadła na łóżku. Nie ukrywała przed nikim, że przeszkadza jej większy niż normalnie brzuch, w którym znajduje się jej następca i jego ewentualne rodzeństwo. Bowiem do tej pory nie wiedziała ile szczeniąt nosi pod swoim sercem. Kiedy już udało jej się niezgrabnie wydostać z posłania podeszła do drzwi, które prowadziły na korytarz. Obejrzała się jeszcze i upewniła, czy aby na pewno jej partner twardo śpi. Uśmiechnęła się tylko i wyszła. Długo się nie zastanawiała co ze sobą zrobić w takiej sytuacji. Cicho, by nie obudzić ani jej partnera, ani mieszkających z nimi kruków wyszła z budynku. Noc nie należała do najcieplejszych. Jednak przyzwyczaiła się już do mrozów panujących w Norwegii. Usiadła na brzegu fiordu, przed swoim domem. Wpatrywała się w gwiazdy. Tak jak za dawnych lat. Różnica jednak polegała na tym, że wtedy była jeszcze młodym szczenięciem. I robiła to wraz ze swoim ojcem, gdy nie mogła spać w nocy. 
— Szkoda, że was tutaj nie ma. — westchnęła tylko, spuszczając głowę w taki sposób, że wpatrywała się teraz w swoje odbicie w wodzie. 
Retrospekcja
— Kogo tu widzisz? — spytał Revelin, wskazując swoją prawą łapą na odbicie w dużym, stojącym w przedpokoju, lustrze, przed którym stała Nala. Suka spojrzała na swojego ojca trochę zdziwiona. 
— No jak to kogo? — ponownie wpatrywała się w swoje odbicie. — Mnie. — oznajmiła, znów patrząc na podpalanego samca. Ten uśmiechnął się do niej delikatnie. — Nikt szczególny. — dodała po chwili.
— A wiesz kogo ja tu widzę? — stanął obok niej. Brązowa samiczka wzruszyła tylko ramionami. — Widzę moją pierworodną księżniczkę, jedną z najważniejszych samic w moim życiu. I przyszłą alfę stada. — oznajmił. — Nie wyobrażam sobie by ktokolwiek mógł cię skrzywdzić. Mam nadzieję, że twój przyszły partner będzie cię traktował tak samo jak ja twoją mamę. — powiedział, a na myśl o rodzicielce brązowej uśmiechnął się.
— Jak bardzo kochasz mamę? — spytała w końcu, po długiej ciszy.
— Najmocniej na świecie. — wyjaśnił. — Wierzę, że kiedyś przekonasz się jak bardzo można kochać drugą osobę. — dodał. Nala pokiwała tylko głową.
Koniec retrospekcji
Wtedy jeszcze nie wiedziała jak to jest kochać kogoś, w taki sposób jak jej ojciec kochał swoją partnerkę, a matkę Nali i jej rodzeństwa. Matka nigdy nie okazywała takich uczuć wobec swojego partnera, jak on wobec niej. Całemu światu pokazywał jak bardzo ją kocha.
Teraz, kiedy i Nala miała partnera, wiedziała już jak to jest kochać. Stara się pokazywać swoje uczucia do Makbetha na każdym kroku. Wie jednak, że samiec nie jest tak wylewny w uczuciach jak ona. Mimo to, była pewna, że ten kocha ją tak samo jak ona jego.
Nagle ze wszystkich myśli, które krążyły alfie po głowie, wyrwał ją silny ból podbrzusza. Syknęła tylko. Zignorowała jednak ból, gdy ten nie pojawił się drugi raz w ciągu najbliższej chwili. Ponownie patrzyła w gwiazdy, gdy znów przeszył ją ból. Tym razem przyszedł ze zdwojoną siłą. Nie miała zamiaru siedzieć już ani minuty dłużej na brzegu fiordu, gdy zorientowała się, że odeszły jej wody. Miała szczęście, że znajdowała się blisko swojego miejsca zamieszkania. Otwierając drzwi wejściowe, nie była już tak delikatna jak w momencie, gdy wychodziła przez nie na zewnątrz. Minęła chwila, gdy z pokoju wyłonił się zaspany Makbeth. Suka stała przed drzwiami zdezorientowana. 
— Zaczęło się! — rzuciła tylko. Samiec niemal natychmiast zbiegł do niej po schodach.
— Przecież to za wcześnie. — powiedział, kiedy znalazł się tuż przed nią. Nala nie miała ochoty w tym momencie na jakiekolwiek pogaduszki ze swoim partnerem. Udała się dość niezdarnie do salonu. Zbudzone hałasami kruki zjawiły się w końcu w pomieszczeniu, gdzie przebywała już alfa i jej partner. Bez zbędnych słów oba ptaki współpracowały ze sobą, przynosząc ręczniki zamoczone w gorącej wodzie i zabezpieczając w jakiś sposób sofę, na której zdecydowała się położyć rodząca samica. 
— Jak ja mam ci pomóc? — Makbeth chodził tylko od jednego końca pokoju, do drugiego. Suce w końcu udało się chwycić psa za łapę i tym samym zatrzymać go. Spojrzała na niego spokojnym wzrokiem.
— Bądź obok mnie po prostu, proszę. — powiedziała, po czym zacisnęła zęby i powieki, gdyż poczuła silny skurcz. Samiec usiadł więc przy sofie, głowę kładąc przy głowie swojej partnerki. W oczach brązowej samicy pojawiły się łzy, jednak chciała posłać swojemu ukochanemu uśmiech. Nie była pewna czy jej to wyszło. Nie obchodziło jej to w tym momencie, gdyż przyszedł kolejny skurcz.
Nie rodziła wcześniej, nie wiedziała w jakiej pozycji położyć się na sofie, by było jej najwygodniej i najmniej by ją bolało. Co chwilę zmieniała ułożenie swojego ciała. Bała się, że sobie nie poradzi. Że coś pójdzie nie tak. Nie przejmowała się swoim życiem i zdrowiem, a tym należącym do jej dziecka bądź dzieci. Wykonywała polecenia Aegi, który okazał się najprzytomniej myślącym w całym towarzystwie. Hugo dostarczał tylko do pokoju to, o co prosił jego ojciec. 
Kruk raz kazał jej przeć, raz po prostu spróbować się zrelaksować i najzwyczajniej w świecie spokojnie oddychać. Powtarzał jej cały czas, że to oddech jest najważniejszy. 
W końcu, po najsilniejszym dotychczas skurczu, poczuła częściową ulgę. Zaraz potem można było usłyszeć głośne popiskiwanie. Suka spojrzała w stronę, z której dobiegały szczenięce piski. Makbeth wstał i podszedł do szczenięcia, które leżało przy tylnych łapach jego partnerki. 
— Samiec. — uprzedził setera Aega. — To jednak nie koniec. — dodał po chwili. Czarny seter spojrzał na swoją partnerkę. Delikatnie chwycił swojego potomka w pysk, by przenieść go bliżej pyska Nali. Położył szczenię przed nią. Brązowa nie mogła jednak zbyt długo nacieszyć się swoim następcom, gdyż ponownie zaczęła odczuwać skurcze silne tak samo jak w przypadku jej syna.
Miała wrażenie, że narodziny drugiego dziecka trwały wieczność. Zdążyła już zapomnieć o bólu spowodowanym przez jej syna. Szczenię, które leżało przy jej pysku, wciąż popiskiwało głośno jak na to, że urodziło się chwilę temu. Suka nie mogła się teraz zająć białym szczenięciem. Musiała urodzić swoje drugie dziecko. 
Gdy ponownie poczuła silny, silniejszy od pozostałych, skurcz, po pomieszczeniu rozniosło się kolejne, głośne piszczenie. 
— Tym razem samica. — oznajmił Aega. Makbeth wykonał to samo, co w przypadku pierwszego szczenięcia. Po chwili oba młode znajdowały się już przy pysku ich rodzicielki. Zmęczona Nala uśmiechnęła się i polizała najpierw jedno młode, a zaraz potem drugie. — Nalo. — zaczął czarny ptak. Suka ociężale odwróciła pysk w jego stronę. — Urodzenie łożysk nie będzie cię już tak bolało, jak urodzenie szczeniaków.
Po tym, jak suka urodziła jeszcze łożyska, kruki od razu zaczęły względnie oczyszczać miejsce, w którym na świecie pojawili się potomkowie przywódców stada. Nala w końcu mogła cieszyć się swoimi dziećmi, które aktualnie się posilały. Wpatrywała się w szczenięta z uśmiechem na pysku. Czuła jednak niezwykłe zmęczenie. W końcu jednak spojrzała na swojego partnera, który cały czas siedział tuż przy jej głowie.

< Makbeth? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette