Oczy zamykały mu się same, musiał skupić się całkowicie na tym, by nie zasnąć, bo gdyby choć odrobinę się zdekoncentrował zapewne wystarczyłaby mu zaledwie sekunda, by przenieść się do rozkosznej krainy słodkich snów lub do miejsca, gdzie mieszkały te najgorsze z koszmarów sennych - w tej kwestii zawsze była całkowita loteria.
Zmartwił się, gdy suczka mocniej się w niego wtuliła, szybko, wręcz nerwowo ponownie informując go o swym uczuciu do niego. Gdyby nie był tak zmęczony, prawdopodobnie przycisnąłby ją nieco pytaniami na ten temat. Teraz jednak jej ciepło jeszcze bardziej kołysałgo go do snu i utrudniało skupienie.
- Ja ciebie też kocham. - Szepnął, by zaraz po tym ziewnąć. - Co do jutra to dam z siebie wszystko, żeby móc poświęcić Ci choć chwilę, lecz najprawdopodobniej nie dam rady pomóc ci przy remoncie, mam zbyt napięty grafik. - Mruknął, w jego głosie słychać było to, jak bardzo mu z tego powodu źle.
- To nic. - Wtuliła się w niego jeszcze bardziej. - Rozumiem.
- Za to pojutrze powinienem mieć więcej czasu. Dokończymy malowanie, ustawimy z powrotem meble, jak chcesz to nieco zmodyfikujemy ich układ. Którym pomieszczeniem zajmiemy się później? - Oparł głowę na swoich łapach i w końcu pozwolił swoim powiekom opaść.
- Może salon? Tylko że tam brakuje stolika... - Zamyśliła się.
- Jutro będę w mieście. Postaram się znaleźć tam chwilkę na znalezienie stolika dla ciebie. - Trudno mu było myśleć, co dopiero mówić, lecz nie mógł sobie pozwolić na zignorowanie swojej rozmówczyni. - Ale więcej rzeczy raczej nie dam rady sam przenieść, więc je zdobędziemy kiedy indziej. - Znów ziewnął. - A pojutrze zajmiemy się salonem. - Te słowa wypowiedziawszy, zaczął powoli odpływać ku snom.
- Eny. - Obudziło go szturchnięcie w bok. Coś mu podpowiadało, że zdrzemnął się przez jedynie chwilkę, na tyle jednak długo, by jego milczenie wydało się podejrzane dla jego ukochanej. - Albo idź już do siebie, albo chociaż przenieś się do łóżka, nie śpij na podłodze.
- Łóżko brzmi w porządku. - Skinął łbem i podniósł się na nieco chwiejne przez zmęczenie łapy.
- Tylko że... Tam jest teraz bałagan, do tego śmierdzi farbą. - Nagle jej pewność siebie uleciała.
- To nic. Dopóki ty tam ze mną będziesz, to nic. - Uśmiechnął się delikatnie.
- Będę. - Na jej pyszczek powrócił uśmiech.
Jak padł na łóżko, tak zasnął.
Rano obudził się jako pierwszy. Przeciągnął się, spojrzał na wciąż śpiącą Lav, pocałował ją delikatnie w głowę, tak, by jej nie obudzić, i już chwilę później opuścił jej chatkę.
Powrócił tam dopiero kilka godzin później, w towarzystwie gońca, Coopera, który, zobaczywszy go na skraju wioski męczącego się z tym nieszczęsnym potrzebnym do salonu Verne stolikiem, zaoferował mu swą pomoc. Pies w typie owczarka odszedł jednak od razu, gdy mebel znajdował się już wewnątrz domostwa suczki.
- Misja specjalna ukończona. - Ukłonił się jej delikatnie w żartobliwym geście.
- Jest piękny. - Uśmiechnęła się, oglądając pomalowany czarną farbą niewielki drewniany stolik, u którego jeden róg blatu był niestety nieco wyszczerbiony, co jej jednak nie przeszkadzało. - A to co? - Spojrzała na zawiniątko, które znajdowało się na sznurku przewieszonym przez jego szyję.
- A to w swoim czasie. - Uśmiechnął się i nachylił się w jej stronę, całując ją dość krótko. - Muszę uciekać, czas mnie goni. Do jutra. - Spojrzał na nią ze smutkiem i, gdy ona również go pożegnała, wyszedł.
Zawiniątko paliło go teraz jeszcze mocniej niż do tej pory. Tak bardzo chciałby już jej wręczyć jego zawartość, lecz wiedział, że okoliczności ku temu nie sprzyjały.
Może gdy skończą remontować jej domostwo? Ale wtedy byłoby to pozbawione sensu...
W tym momencie wpadł na pomysł planu swego działania.
Cały następny dzień poświęcił na pomoc Laverne, ignorując świadomość, że tym samym przekładał w czasie czekające na niego inne obowiązki. Zawiniątko wciąż było obecne na jego szyi, lecz tym razem suczka nie pytała. Cierpliwie czekała, aż zechce sam jej zdradzić, co się w nim znajduje.
Gdy byli już zbyt zmęczeni, by pracować dalej, pozwolił sobie na chwilę odpoczynku. Siedzieli razem na kanapie w prawie już ukończonym salonie.
- Pójdziemy się przejść? - Zaproponował nagle. W tym też momencie zaczął się denerwować.
Zgodziła się. Droga mijała im w milczeniu, a ona przez cały ten czas obserwowała go uważnie.
Spoczęli na jednym z klifów, gdy na niebie pojawiło się piękne zjawisko, o którym tyle już zdążył się nasłuchać - zorza polarna.
To tak jakby całe Północne Krańce podpowiadały mu, że wybrał właściwy czas i miejsce.
Skorzystał z tego, że jego ukochana z zachwytem wpatrywała się w niebo, by zdjąć paczuszkę z szyi i otworzyć ją.
Jego oczom ukazał się naszyjnik, który dostrzegł poprzedniego dnia w mieście, gdy szukał stolika. Był to prosty łańcuszek, przez który przewieszony był średniej wielkości okrąg przypominający pierścień. Wiedział, że właśnie pierścieniami ludzie pieczętowali swoje związki. Chwycił wisiorek i odetchnął głęboko.
- Lav...? - Sam się zdziwił tym, jak bardzo jego głos drżał.
- Eny? - Na jej pyszczku, oświetlanym przez barwy zorzy, dostrzegł zmartwienie. Wtedy jej wzrok powędrował ku trzymanemu przez niego przedmiotowi. Spojrzała mu w oczy, czekając na wyjaśnienie tego, o co chodzi w rozgrywającej się właśnie scenie, w której oboje brali udział.
Odchrząknął.
- Laverne, Słońce. Jesteś dla mnie... wszystkim. Jesteś najbliższą mi osobą, która czyta we mnie niczym w otwartej księdze. Jesteś moją przyjaciółką, na którą zawsze mogę liczyć. I ty też zawsze możesz liczyć na mnie. Jesteś przy mnie praktycznie od zawsze, byliśmy razem w różnych momentach swojego życia, tych pięknych i tych bolesnych. Jesteś moją miłością, większą, niż sądziłem, że może istnieć. Jesteś moim Słońcem, promieniem radości i wszystkiego, co piękne na tym świecie, centrum mojego Wszechświata. Dlatego też chcę... Chciałbym cię zapytać czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją partnerką? - Drżał już na całym ciele, jednak nie z zimna. - Wiem, że teraz to wiąże się z wieloma różnymi sprawami, za chcę cię przeprosić. Czasami będę zapracowany, lecz zawsze będę starał się z całych sił, by spędzać z tobą jak najwięcej czasu. To może nałożyć na ciebie więcej obowiązków, jako Suka Beta byłabyś niezwykle ważna już nie tylko dla mnie, ale i dla całego stada. Oczywiście powiedz tylko słowo, a będziesz żyła bez jakichkolwiek zobowiązań, a ja postaram się zająć wszystkim. Wiem też, że to w pewien sposób wymagałoby od nas potomstwa, oczywiście nie teraz, zaraz, ale kiedyś w przyszłości, lecz jeśli takowego nie chcesz i nie będziesz chciała, to to również nie będzie stanowiło problemu. Najważniejsze dla mnie jest to, byś przy mnie była, ponieważ kocham cię ponad wszystko i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - Nerwowo zamachał końcówką ogona, czekając na jej odpowiedź.
Lav?