Nawet nie wiedział ile czasu upłynęło kiedy ciszę przerwał głos Coopera.
- Connor - powiedział lekko zachrypniętym głosem od nie mówienia przez długi czas, odkaszlnął i mówił dalej - spójrz.
Samiec z boku przewrócił się na grzbiet, najpierw zerknął na swojego towarzysza, a dokładniej na jego oczy, teraz wydawały się być jakby... Zielone. Connor spojrzał w kierunku w którym wpatrywał się Cooper i ujrzał coś czego nigdy do tej pory nie widział, fioletowe i zielone linie malowały się na ciemnym niebie niczym obraz.
- Zorza polarna - powiedział Connor po części sam do siebie, ale miał nadzieję, że samiec mu coś odpowie. Jednak usłyszał tylko krótkie "mhm". Niezręcznie. Husky usiadł i otrzepał się z piachu poprzyklejanego do futra. Chwilę się zawahał, ale zdecydował się iść do domu.
- Zobaczymy się później. - Powiedział do wciąż leżącego samca, nie czekając na odpowiedź odszedł.
Kierował się tą samą drogą, którą tutaj razem przyszedł z Cooperem. Łapy prowadziły go same, a jego głowa była zupełnie gdzieś indziej. Connor myślał o całym dzisiejszym dniu, kiedy trzymał łapę samca w typie owczarka australijskiego i kiedy stykali się barkami wpatrując się w gwiazdy. Wszystkie te niedawne wspomnienia sprawiały, że cały się trząsł, ale nie chciał o tym myśleć. Zaczął przyspieszać kroku aby jak najszybciej móc położyć się we własnym łóżku, we własnym domu żeby choć chwilę się uspokoić.
Cooperku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz