Od Enyaliosa CD. Laverne

  Nie mógł powiedzieć, że olbrzymie niedźwiedzie, przed którym zostali już ostrzeżeni wystarczającą ilość razy, były jego ulubionym widokiem. Temu konkretnemu osobnikowi, o którym mało co było komukolwiek wiadomo, przyglądał się zaledwie przez chwilę, lecz ten moment wystarczył mu, by stwierdzić, że nie chciałby się znaleźć nawet dwa kroki bliżej niego. Olbrzymie, masywne ciało stanowić mogło iście zabójczą nawet dla największego i najsilniejszego psa mieszankę z groźnymi, również wielkimi szczękami i pazurami, które ten zwierz na pewno posiadał.
  Dlatego też jego spojrzenie skupiło się szybko na czymś innym. To coś zaś należało do jego ulubionych widoków. Mógłby tak stać całymi godzinami, jeśli nie dniami, nie bacząc na zimno, gdy dane mu było obserwowanie jaśniejącej wręcz dzięki swemu zachwytowi i entuzjazmowi Laverne. Oczywiście kochał suczkę bezgranicznie bez względu na to, w jakim nastroju była i co robiła, lecz gdyby miał wskazać kilka urywków z ich wspólnych dziejów, podczas których serce biło mu do niej jeszcze mocniej niż zazwyczaj, wybrałby między innymi tę chwilę.
  Reszta drogi powrotnej do starej rybackiej wioski i do domostwa Verne minęła im w takim samym, równie zadziwiająco przyjemnym, milczeniu, jak jej pierwsza część. Suczka nadal rozglądała się na boki, chłonąc kolejne niuanse otaczającej ich scenerii, jej ukochany zaś po prostu patrzył przed siebie, uważając na swe kroki, raz na jakiś czas tylko zerkając na towarzyszącą mu osobistość czy, słysząc stłumione odgłosy jej zachwytu, podążając za jej spojrzeniem, by móc dostrzec kolejną niezwykłą rzecz.
  Rozmowy, skupione głównie na samym remoncie, który szybko pochłonął ich całkowicie, zaczęły się dopiero po dotarciu na miejsce.
  Całe "dzieło" rozpoczęli od sprzątania, tak jak zdrowy rozsądek przykazywał. Przy pięciu pomieszczeniach, z których każdy był przynajmniej we względnie dobrym stanie, nie zajęło to szczególnie dużo czasu, lecz i tak zdołało ich zatrzymać na kilka godzin.
  Wstyd było mu się przyznać, lecz już po tym poczuł się zmęczony. To był dla niego (i, oczywiście, nie tylko dla niego) intensywny, wypełniony pracą okres. Nie sypiał wystarczająco dobrze i długo, nie jadał tyle i tak, jak powinien. Oczy, zmęczone wielogodzinnym wpatrywaniem się w dokumenty przez kilka dni z rzędu, często mu łzawiły, kark, naruszony niewłaściwą pozycją, w której często siedział przy biurku, teraz boleśnie ciągnął, dobity przez przewieszony przez nią wcześniej pakunek z puszką farby. Łapy, które wcześniej wykazały się przy remontach koszar, jego własnego domu czy służyły drobną pomocą przy odnawianiu budynków mieszkalnych należących do innych, również zaczynały się już powoli buntować.
  Zignorował to jednak, jak to miał w zwyczaju robić po długich, wyczerpujących dyżurach i operacjach, gdy był jeszcze chirurgiem w Stadzie Psów Natury. Uśmiechnął się delikatnie do Laverne i, starając się włożyć w swój głos tyle entuzjazmu, ile był w stanie, zaproponował, by zajęli się malowaniem ścian w sypialni.
  Suczka skinęła głową, zgadzając się, lecz przyjrzała mu się uważniej. Wiedział, że znała go ona najlepiej spośród psów, z którymi miał do czynienia, jednak mimo to miał nadzieję, że uda mu się przekonać ją, że nie powinna być tak podejrzliwa, jak zdawała się być w tym momencie. A to był w stanie uczynić jedynie milcząc i uśmiechając się nieco szerzej.
  Mięśnie spinały się za każdym razem, gdy przesuwał meble znajdujące się w sypialni (których nie było wiele, lecz, co trzeba było przyznać, łóżko jednak ważyło swoje) na środek pomieszczenia, by umożliwić im swobodną pracę. Uparł się oczywiście, że zrobi to sam, nie chcąc narażać swej lubej na niepotrzebny wysiłek. Dlatego gdy to uczynił musiał na chwilę wyjść z pomieszczenia, oczywiście pod świetnym pretekstem przyniesienia farby i pędzli, które wcześniej sprowadzili z jego domu, by uspokoić oddech i pozbyć się uczucia kręcenia się w głowie.
  A potem oczywiście przystąpił do malowania jak gdyby nigdy nic.

Lav?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette