Choć starał się zatuszować swoje zmęczenie, jej troskliwe oczy bez problemu je dostrzegły, a ona sama była świadoma, że poza remontem jej domu, ma on jeszcze wiele innych obowiązków.
- Eny - zaczęła, a jej łagodny głos zwrócił jego uwagę na nią. - Wystarczy na dzisiaj - uśmiechnęła się do niego ciepło, a on po chwili odwzajemnił ten gest, jednak pokręcił przy tym przecząco głową. - Dokończymy malowanie kiedy indziej.
- Nie, Słońce, dokończmy to dzisiaj. Jeśli jesteś zmęczona, zrobię to sam - zaprzestał na chwilę czynności, którą zaczął wykonywać i popatrzył na panią swego serca z iskrami miłości rozświetlającymi jego ślepia.
- Powiedziałam. Koniec - oznajmiła nieco bardziej stanowczo aniżeli poprzednim razem, a w jej tonie pobrzmiewała troska.
Enyalios już otworzył pysk, prawdopodobnie aby zaprotestować, jednak ona go wyprzedziła.
- Widzę, że jestem zmęczony - zrobiła krok w jego kierunku, a potem drugi, i kolejne, aż nie znalazła się obok niego. - Nie zaprzeczaj, Eny. Widzę to.
Schowała głowę w zagłębieniu jego szyi, wtulając się w niego. Z jego gardła wydobyło się ciche westchnięcie.
- Dobrze - zgodził się i odłożył wszelkie narzędzia, które przydatne były do pracy z farbami.
Przez okna do wnętrza domu wpadały miękkie promienie wieczornego słońca. Złota godzina.
Wspólny dzień umknął im w mgnieniu oka.
- Za niedługo będę musiał się zbierać - mruknął z niewielkim przygnębieniem.
- Zostań jeszcze chwilę - spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, któremu najwyraźniej nie mógł się oprzeć, bowiem zgodził się przystać na jej prośbę.
Skinęła pyskiem w kierunku salonu, co miało być propozycją, aby przenieść się właśnie tam, bowiem w sypialni panował chaos związany z remontem. Podreptali więc obok siebie do pokoju dziennego, gdzie usiedli na skórzanym dywanie, który udało im się zdobyć zaledwie kilka godzin wcześniej.
Oparła się o niego i wpatrywała w jego oczy dłuższą chwilę. W głębi serca chciała zaprosić go, aby został na noc i odpoczął tutaj, nie musząc powracać późnym wieczorem do swojego domostwa, lecz w jej głowie pojawiały się wątpliwości. W jej domu panował nieład, ponadto jego miejsce zamieszkania było lepsze, więc dlaczego miałby chcieć spać u niej, w pokoju śmierdzącym farbą, w którym meble stoją gdziekolwiek? Szybko jednak pozbyła się tych nieprzyjemnych myśli i przymknęła ślepia.
- Znajdziesz dla mnie jutro czas? - wymamrotała cicho i nie uchylając powiek, posłała swojemu ukochanemu ciepły uśmiech.
Był dla niej jedyną bliską osobą, odkąd odeszli z dawnych terenów Stada Psów Natury leżących w Anglii.
A potem mimowolnie przypomniała sobie słowa, które przed odejściem usłyszała od swojego brata. Dbaj o siebie, Lav. Proszę. Oboje wiemy, że przymykasz oko na błędy osób, które kochasz. Że za łatwo wybaczasz. Że inni mogą być dla ciebie ważniejsi niż ty sama. Jesteś idealna, siostrzyczko. Kocham cię. I serce ją zakuło. Zdała sobie sprawę, że niesamowicie tęskni za swoim bratem, i choć nie umiał tego okazywać, w głębi duszy kochał ją i martwił się o nią.
Mocniej wtuliła się w psa siedzącego obok, jakby bała się, że zaraz i jego straci.
- Kocham cię - dodała, nim zdążył odpowiedzieć na jej pytanie, a uśmiech nie schodził z jej pyszczka.
Eny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz