Od Laverne CD. Enyaliosa

Oboje oświetlani byli przez chłodne barwy zorzy goszczącej na niebie. Świat zdawał się być całym sobą przygotowany na ten moment, dając od siebie to co najpiękniejsze, aby chwila ta nie została nigdy zapomniana. Aby była magiczna.
Patrzyła na niego oniemiała. Jej serce zabiło mocniej, a po ciele rozlało się zdziwienie, ale i przyjemne ciepło. W głębi duszy czekała na ten moment. Na moment, w którym oficjalnie staną się partnerstwem. Na moment, w którym zostaną wpisani o Wielkiej Księgi, jak wcześniej ich rodzice.
Czasem obawiała się, że to nigdy nie nastąpi. Ale jak widać były to obawy niesłuszne.
Jej pyszczek rozświetlał szczęśliwy uśmiech, a po jej policzku mimowolnie spłynęła łza. Nie należała jednak ona do tych rozpaczliwych, a do łez szczęścia.
Spojrzała ukochanemu prosto w oczy i zorientowała się, że miota nim niepewność, szybko i energicznie więc pokiwała głową.
- Tak, Eny. Zostanę twoją partnerką. Kocham cię najmocniej na świecie, Enyaliosie. Jesteś dla mnie wszystkim. I chcę z tobą spędzić resztę mojego życia, nieważne jak miałoby ono wyglądać - podeszła do niego i pogładziła jego policzek łapą. - Z wielką chęcią pomogę ci w obowiązkach i będę wraz z tobą dźwigać ich brzemię. I wychowamy wspólnie nasze dzieci, a jedno z nich będzie kiedyś Betą i naszą dumą.
Choć była młoda i całkiem niedawno wkroczyła w dorosłe życie, była oswojona z myślą stworzenia z nim rodziny. Tak naprawdę była w stanie zrobić dla niego niemalże wszystko.
Samiec zdawał się być nieco zaskoczony, ale uśmiechnął się szeroko, z ulgą, a wszystkie wcześniejsze emocje wyparowały.
Pocałował ją delikatnie, a następnie drżącymi jeszcze łapami włożył na jej szyję subtelny łańcuszek, na którym spoczywał pierścień przypominający te ludzkie, będące symbolami związków. 
- Jest piękny, Eny... - powiedziała z oczarowaniem, podnosząc na chwilę łapę, aby okrąg mógł na niej spocząć. Przyglądała mu się chwilę uśmiechnięta.
Zaszczyciła swoje ukochanego... swojego partnera krótkim pocałunkiem i przysiadła na chłodnej ziemi.
- Cieszę się, że ci się podoba. Cieszę się, Laverne, że teraz jesteś już oficjalnie moją damą... - otarł się głową o jej łebek, a ona zachichotała.
- Jeszcze musimy iść do Nali - zauważyła. - Ale to formalność.
Pies przytaknął i zapadła cisza.
Siedzieli tuż obok siebie, oglądając zorzę polarną i ciesząc się swoją obecnością. Świadomością nowego etapu w życiu. Czas mijał (choć ich uwagi nie zaznał), a piękne zjawisko na niebie wkrótce zniknęło.
- Pójdziemy na spacer? - uniosła głowę, która dotychczas spoczywała na barku samca i popatrzyła na niego z radością w ślepiach..
Spotkała się z pozytywną odpowiedzią, toteż wstała, a kiedy on zrobił to samo, opuściła klif w jego towarzystwie.
Szli obok siebie, bez celu.
- Może jutro zagościmy u Nali? - zaproponował, zerknąwszy na swoją ukochaną.
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł! - zamerdała wesoło ogonem.
Jej wzrok spoczął na niewielkiej rzeczce, prawdopodobnie nawet nienazwanej, która płynęła wzdłuż trasy, którą szli. Być może była epizodyczna i pojawiła się po roztopach, a być może była na tyle mała, że nikt nie trudził się, aby zaznaczyć ją na mapach czy zaszczycić własną nazwą.
Szumiała przyjemnie, tworząc wraz ze śpiewem ptaków przyjemną dla ucha melodię.
Nagle rozległ się cichy plusk, co natychmiast zwróciło uwagę Laverne.
Na brzegu między krzewami przystanęło niewielkie stworzonko gatunku, którego kolorowa suczka nie znała. Zatrzymała się i z zaciekawieniem opuściła głowę, przyglądając się istocie. Trzymała w pyszczku sporego łososia, co oznaczało, że musiała umieć łowić ryby!
- Witaj - mruknęła zafascynowana suka, obok której przystanął Enyalios.
- Victoria! - szczeknął przyjaźnie.
Znał ją? Jego partnerka uśmiechnęła się ciepło do Victorii. - Poznaj panią mego serca, Laverne - zaśmiał się szczerze. - Lav, to Victoria.
- Miło mi cię poznać, Laverne.
- Ze wzajemnością! - odparła suka z nieukrywanym entuzjazmem. - Widzę, że umiesz łapać ryby. Mogłabyś mi pokazać jak to zrobić? - jej ogon został wprawiony w ruch.
Przedstawicielka nieznanego Laverne gatunku skinęła głową i zwinnie przemieściła się do wody, uprzednio zostawiwszy swoją zdobycz na lądzie.
Enyalios spojrzał suczce w oczy ze zdziwieniem. Ona tylko się zaśmiała, po czym weszła do rzeczki za Victorią. Ciecz ledwo zakrywała jej połowę łap, między którymi energicznie przepływały łososie. Ocierały się o nią, co wywoływało u niej śmiech i podnoszenie niektórych kończyn.
- Spróbuj złapać którąś w zęby - poleciła wydra.
Chwilowa uczennica niedużego stworzenia wzięła głębszy wdech, po czym zanurzyła pysk w wodzie, próbując złapać którąkolwiek z ryb.
Podniosła po chwili głowę, jednak jeszcze nic nie udało jej się złapać. Zauważyła obok siebie swojego partnera, który dołączył się do zabawy (a może lepiej byłoby to nazwać lekcją?) i właśnie próbował złowić ofiarę.

Enyś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette