Jako swój nowy dom wybrała jedną ze skromniejszych chatek, przez kilka pierwszych dni nie miała jednak siły, aby zrobić coś w kierunku odnowienia swojego nowego miejsca zamieszkania. W nocy często płakała. Z tęsknoty na swoim bratem, z którym byli nierozłączni i z tęsknoty za rodzinnym domem, w którym dorastała. Nigdy nie czuła się tak samotna, jak podczas pierwszych chwil na nowych terenach. Zdawało się, że cała jej dziecięca nieugiętość wobec smutku wyparowała wraz z osiągnięciem przez nią dorosłości.
W dzień zawsze jednak powracała do wesołej Laverne, którą wszyscy znali i nikt nie mógł wiedzieć, że pewne kwestie męczyły ją, gdy powinna spać. Chodziła do szpitala i pomagała odnawiać wnętrze, doradzała co w jaki sposób można byłoby urządzić, aby personelowi wygodnie było pracować w nowym budynku. Czasem spotykała tam Estlay, która jako Gamma nadzorowała kwestii medycznych, a co za tym szło, doglądała również prac budowlanych nowej placówki.
Gdy Laverne nie przebywała w szpitalu, zwiedzała nowe terytorium sfory. Rozkoszowała się pięknymi widokami, unikając przebywania w swojej chatce, w której nie czuła się jak w domu. Kojarzyła jej się z samotnością i przepłakanymi pierwszymi nocami. W niczym nie przypominała poprzednich domostw, w których Laverne mieszkała.
W momencie, w którym Enyalios zagościł u progu jej drzwi, wyjątkowo przebywała w domu. Być może przez gorszą pogodę, a być może potrzebowała wyczekiwanego odpoczynku, którego nie udało jej się doznać przez poprzednie dni.
Stała w wejściu chatki, a ciemne oblicze wnętrza domu malowało się za nią.
Kiedy jej zmęczone spojrzenie spotkało się ze znajomym psem, nie kryła zdziwienia. Nie mieli kontaktu od dłuższego czasu. Poniekąd to właśnie dla niego zdecydowała się na wędrówkę, więc niejeden raz zdarzyło jej się żałować, że nie została z bratem, w rodzinnym domu.
Uśmiechnęła się ciepło do Bety, słuchając jednocześnie słów, które wypowiada. Nie musiał jej przepraszać, rozumiała jaką odpowiedzialność nosił na swoich barkach, obejmując jedną z najważniejszych pozycji w całym stadzie.
W chwili, kiedy usłyszała ostatnią wypowiedź samca, w której gościły słowa kocham cię, jej mięśnie się spięły, a pogodny uśmiech zniknął z jej lica.
W jej głowie przytoczyły się wspomnienia.
Siedzieli na kanapie, a on opowiadał jej o propozycji Alf. O objęciu stanowiska Bety. Potem zbliżył się, żeby ją pocałować, jednocześnie dając jej możliwość wyboru. A ona, mimo wielu wątpliwości zrozumiała, że szczerze go kocha. Pocałowali się. I powiedziała mu dwa razy, że go kocha.
Pamiętała. Pamiętała jak przerażenie ścisnęło jej żołądek, kiedy spotkała się z ciszą. Była wręcz pewna, że jej obawy się spełniły - że kierował nim impuls i nic do niej nie czuł.
Przypomniała sobie jak uśmiechała się do niego, gdy się żegnali, mimo że w głębi serca czuła się zraniona, odrzucona.
A potem? Nastąpiło zamieszanie z wielką wędrówką i nie mieli okazji porozmawiać. Czasami wydawało jej się, że Enyalios jej unika. Zawsze jednak tłumaczyła sobie, że jest kimś ważnym w sforze i że ma masę obowiązków do wypełnienia. Tłumaczyła go, bo darzyła go miłością.
Spuściła głowę, a po policzku spłynęło kilka łez, które szybko zniknęły w jej sierści.
- Laverne... - jego łagodny, lecz jednocześnie zmartwiony głos przeszył powietrze. - Ja... Ja przepraszam.
Pokręciła tylko głową, nie odzywając się. Po chwili uniosła jednak spojrzenie zaszklonych ślepi i przyjrzała mu się dokładnie. Wydawał się być rozgoryczony, wyglądał jakby stracił wszelkie nadzieje.
Westchnęła głośno i zdobyła się na czuły uśmiech. Czy jej łzy go zabolały? Prawdopodobnie tak.
- Lav... - mruknął, a jego głos zdawała się przeszywać rozpacz.
Otworzył pysk, aby powiedzieć coś więcej, lecz ona odezwała się pierwsza.
- Też cię kocham, Eny - szepnęła. - Kocham cię całym swoim sercem - nie zastanawiając się ani chwili, podeszła do samca i wtuliła się w niego, chowając pysk w jego futrze.
< Enyś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz