- Pięknie tu. Podoba mi się - przyznała i przeniosła wzrok na niewielkich rozmiarów plażę, która rozciągała się u podnóża wzniesienia. - Było warto.
- Cieszę się - Aidan wyszczerzył wesoło zęby.
Różowe niebo zaczęło barwić się na fioletowo, co zwiastowało nastanie zmierzchu. Mieli jednak jeszcze chwilę czasu, aby nacieszyć się słońcem.
- Jak podoba ci się Norwegia, pani Gammo? - pies przyjrzał się swojej towarzyszce i przekrzywił z zaciekawieniem głowę.
Estlay choć przyzwyczaiła się do swojego nowego miejsca w hierarchii i odnajdywała się w nim całkiem dobrze, to nie lubiła, gdy ktoś tak ją nazywał. Była sobą. Estlay.
- Nie mów tak na mnie - zaśmiała się serdecznie i pokręciła głową.
- No dobrze, dobrze. Ale opowiadaj o swoich doświadczeniach tu! - ponaglił ją.
- To miejsce jest przepiękne i nie da się temu zaprzeczyć - westchnęła z rozmarzeniem, patrząc na zachodzące słońce. Marszczyła przy tym mimowolnie nos, bowiem odległa gwiazda, oświetlająca Ziemię, raziła ją w oczy. - Dalej tęsknię za swoją rodziną, ale mam dużo pracy nad nadzorem szpitala, dlatego nie odczuwam tego tak bardzo. Ponadto trafiło mi się świetne domostwo. Uważam to wszystko to za nowy rozdział w życiu - zamerdała radośnie ogonem.
- I słusznie - skinął głową z aprobatą.
- A ty? Jak się z tym wszystkim czujesz? Jak ci się podoba? - chciała się dowiedzieć.
- Myślę, że całkiem podobnie. Brakuje mi matki. Krajobraz jest piękny. Choć ja w porównaniu do ciebie nie mam za wiele pracy i czas mogę spędzać na wędrówkach - zaśmiał się.
- W takim razie pewnie znasz już całkiem sporo terenów. Ja się całkiem orientuję, ale może kiedyś mam szansę liczyć na wspólny spacer? - zapytała i spojrzała na niego łagodnie.
Miękkie światło oświetlało ich oboje, podkreślając kolory sierści, a przede wszystkim oczu.
Ich ogony, które okalała świeża trawa, stykały się, choć ich właściciele byli tego prawdopodobnie nieświadomi. Ciepły północny wiatr mierzwił sierść psów, niosąc ze sobą powietrze pachnące lasami i jeziorami, ale wyczuć się w nim dało także morską bryzę.
- Oczywiście! - odpowiedział ochoczo pies.
Z wzniesienia, na którym się znajdowali z łatwością można by było dostrzec gwiazdy, nie umknęło to więc uwadze samicy.
Nocne niebo zdarzało jej się oglądać z ojcem, kiedy siedzieli letnimi wieczorami na tarasie ich domu, a przed nimi rozciągało się jezioro. W jego tafli często widać było odbijający się księżyc, a w dzień błękitne nieboskłony i białe obłoki.
Duża ilość zbiorników wody zadowalała więc Estlay. Przypominało jej to stary dom, nasuwało na myśl wspomnienia.
- Możemy tu zostać, aby popatrzeć na gwiazdy - zagaiła po dłuższej chwili zastanowienia, przerywając tym samym ciszę, która zdołała między nimi zapaść. - Co ty na to?
Aidan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz