Od Nali — nowy początek

Nala wpatrywała się w bezkres Morza Północnego, stojąc na jednej z wyżej ustawionych skał. Pewien rozdział z życia tej brązowej suki się skończył. Nigdy nie myślała, że będzie musiała wynieść się z miejsca, w którym przyszła na świat.
Retrospekcja
— Mamo? — brązowa suczka wzrokiem wodziła za biegającą po zamku rodzicielką. Samica nie zwracała jednak na nią uwagi. Obok Nali usiadł jej ojciec. Suczka spojrzała na psa. — O co tutaj chodzi do cholery? — wypaliła. Ojciec tylko westchnął.
— Musimy się stąd wyprowadzić. — mruknął samiec. Brązowa spojrzała na niego przerażona. Rzuciła się biegiem w kierunku swojego pokoju. Nie było tutaj nic co wskazywałoby na jakąkolwiek obecność psów w tym miejscu. Rozglądała się nerwowo po pomieszczeniu. Usiadła na środku.
— Amicia nie żyje. — usłyszała za sobą. Spojrzała w stronę, z której dochodził głos. Ujrzała swojego ojca. Samica schowała łeb w swoich łapach. Ojciec objął ją. A przynajmniej próbował to zrobić, bo momentalnie mu się wyrwała. — A twój brat... Nie chce z nami wyruszyć. Chce zostać w Londynie. 
— Jak to? — spojrzała na samca. — Będzie żył na ulicy? — spytała. Revelin tylko skinął głową. Brązowy pyszczek suczki zalał się łzami. — W takim razie ja też zostaję. Nie ma opcji, że wyniosę się z mojego miejsca urodzenia! — warknęła.
— Nala, wszystko się ułoży. Wszystko będzie jak dawniej, tylko w nowym miejscu. — usłyszała nagle głos swojej rodzicielki. Podniosła się z podłogi i otarła łapą łzy. 
— Powiesz mi dlaczego musimy opuścić to miejsce?
— Ludzie zaczęli panoszyć się po tych terenach. Planują rozbiórkę tego zamku, dodatkowo mają zamiar zagospodarować nasze tereny w inny sposób. Mają powstać tu między innymi wieżowce. Nie możemy tutaj zostać. — wyjaśniła podpalana suka. Ziściły się najgorsze koszmary młodej samicy. Obawiała się przejąć stada. A teraz będzie musiała je przejąć na zupełnie nieznanych sobie terenach. 
— Masz chociaż jakiś pomysł gdzie mamy zamieszkać? — Nala spytała po długiej ciszy. Coccinelle usiadła tuż obok niej, kładąc samiczce łapę na ramieniu.
— Nalo... Nasza przyszłość jest niepewna. — oznajmiła podpalana. Revelin, siedzący z boku tylko przytaknął jej skinieniem głową. — A teraz musimy stąd uciekać.
       Nala nie była zadowolona z rozwoju sprawy. Nie chciała opuszczać Londynu. Opuszczenie tego miejsca wiązało się dla niej ze stratą wszystkich wspomnień związanych z terenami stada. Tyle tutaj przeżyła. Na szczęście wraz z nimi w poszukiwaniu nowych terenów udało się kilkoro dawnych członków. Wśród psów był Makbeth. Nalę bardzo cieszył fakt, że czarny samiec wciąż będzie przy niej. Był jedynym promykiem nadziei dla dorastającej alfy.
       Rodzicielka Nali zginęła z wycieńczenia. Z rodziny został jej tylko marniejący w oczach ojciec. Nie chciał jeść, pić. Tęsknił za swoją partnerką. Nali też jej brakowało. Jednak musiała być silna. Musiała przewodzić stadu, bo jej rodziciel nie był w stanie.
       I w końcu jego również musiała pochować.
Odległość między grobami jej matki i ojca była dość spora. Jednak Nala wiedziała, że oni znów są razem. Całe stadko zatrzymało się na noc nieopodal pochowanego ciała Revelina.
Nala siedziała nad grobem, po jej policzku spłynęła łza, którą suczka szybko otarła gdy tylko usłyszała kroki.
— Nalo... — odezwał się męski głos, stojący za nią. Suczka rozpoznała w nim Makbetha. Odwróciła pysk w jego stronę. — Musimy jak najszybciej znaleźć nowe miejsce zamieszkania. — oznajmił samiec, stojąc tuż za nią. Samica skinęła głową.
— Wiem.
Koniec retrospekcji
Udało im się znaleźć niewielką, opuszczoną wioskę. Ale na ich potrzeby wystarczała. Przynajmniej w mniemaniu nowej przywódczyni stada. Miała cichą nadzieję, że stado, które aktualnie prowadzi rozrośnie się do równie dużych rozmiarów co stado jej rodziców. Póki co miała przy sobie najwytrwalszych członków jej rodzimego stada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette