Od Murdoca cd. Laverne

    —  Czy  —  zaczął, przeniósłszy wzrok na kroczącą obok niego samicę  —  będziemy szli długo?
    —  Nie.  —  Odetchnął z ulgą.  —  Prawdopodobnie jesteśmy już bardzo blisko. Jeśli zobaczysz gdzieś wystający ze śniegu kwiat, powiedz.
    Przytaknął i powrócił do obserwowania wspinających się po sośnie wiewiórek. Rude zwierzątka niedbale przeskakiwały z gałęzi na gałąź, przez moment Murdoc miał wrażenie, że spadną.
    —  Błękitny anemon może złagodzić ból również w okolicy gardła.
    Obrzucił ją zdziwionym spojrzeniem.
    —  No, nie patrz tak na mnie. Jestem medykiem, wiem, co trapi moich pacjentów.  —  Uśmiechnęła się.  —  Bez względu na to, jak bardzo zbędna wydaje się tobie zdolność komunikacji, nie krzywiłbyś się za każdym razem, kiedy musiałeś odpowiedzieć na moje pytanie.
    —  Nie wiedziałem, że aż tak to widać...
    —  Cóż, inne psy prawdopodobnie nie zwróciłyby na to uwagi, ale ja...  Ja muszę. Nie, nie muszę. Chcę. Taki mam zawód.
    Murdoc nie krył się z tym, że jego pysk przyozdobił mały uśmiech. Laverne i tak by go zauważyła.
    —  Rozumiem.  —  Czuł, że mimo dwóch zupełnie różnych usposobień mogą się dogadać, i właśnie chyba to tak dobrze na niego działało. Nigdy nie przepadał za towarzystwem, ale z wiekiem zaczął dochodzić do wniosku, że dobrze mieć kogoś, z kim raz na jakiś czas można porozmawiać.
    Przystanął, gdy wraz z zimnym powietrzem do nozdrzy wciągnął nieznajomy zapach.
    —  Czujesz?  —  zapytał, rozglądając się.
    —  Tak  —  mruknęła.  —  I chyba wiem skąd dochodzi.
    Spojrzał na nią.
    —  Chodź.  —  Zrozumiała.
    Zatrzymali się tuż nad przepaścią. Kiedy wiatr wyjątkowo mocno szarpnął jego sierść, poczuł, że nie są tu bezpieczni.
    —  Fałszywy alarm, ruszajmy dalej  —  oznajmił, choć biorąc pod uwagę ton głosu, bliżej temu zdaniu było do prośby.
    —  Poczekaj.  —  Zastrzygł uszami.  —  Słyszysz?
    Słyszał.
    Kolorowa towarzyszka ugięła łapy i zniżyła łeb, samiec postąpił tak samo. Spojrzeli w dół.
    —  Koza?  —  zapytała.
    Wyżeł pośpiesznie odskoczył od krawędzi, z trudem łapiąc oddech.
    —  Muflon.

Laverne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette