Zamurowało ją. Nie domyślała się niczego. Jaka ona była naiwna. Albo... Albo nie chciała się domyślić. Może pasowało jej to wszystko? Sama tego nie wiedziała. Była pewna jedynie, że pies nie zostawi jej samej. Nie był w stanie tego zrobić. Zależało mu na niej, tak samo, jak jej na nim.
Stali tak na przeciwko siebie w milczeniu, a słońce powoli chowało się w fiordzie, co sprawiało, że woda wydawała się być pomarańczowa. Nala spojrzała w kierunku wody, a w tym momencie samiec zrobił krok w tył. Samica spuściła głowę.
— Muszę sobie to wszystko przemyśleć. — powiedziała. — Idź stąd. — dodała po chwili. Usłyszała w odpowiedzi tylko ciche westchnięcie. Było jej ciężko. Nie spodziewała się, że samiec, którego darzyła tak ogromnym uczuciem mógł ją oszukiwać. Pies zrobił jeszcze dwa kroki do tyłu, jakby chcąc się upewnić, że ma odejść. Po chwili jednak odwrócił się i ze spuszczonym pyskiem udał się w stronę domków, które zamieszkiwali tak nieliczni członkowie stada. Nala westchnęła cicho i usiadła na brzegu fiordu. Woda zdecydowanie uspokoiła się, a słońce prawie całkowicie zaszło.
— Muszę sobie to wszystko przemyśleć. — powiedziała. — Idź stąd. — dodała po chwili. Usłyszała w odpowiedzi tylko ciche westchnięcie. Było jej ciężko. Nie spodziewała się, że samiec, którego darzyła tak ogromnym uczuciem mógł ją oszukiwać. Pies zrobił jeszcze dwa kroki do tyłu, jakby chcąc się upewnić, że ma odejść. Po chwili jednak odwrócił się i ze spuszczonym pyskiem udał się w stronę domków, które zamieszkiwali tak nieliczni członkowie stada. Nala westchnęła cicho i usiadła na brzegu fiordu. Woda zdecydowanie uspokoiła się, a słońce prawie całkowicie zaszło.
Obudziły ją kroki. Ktoś zbliżał się do niej. Podniosła pysk, który spoczywał na zwisających nad wodą łap. Ujrzała kruka, który przycupnął obok niej. Nala wróciła do poprzedniej pozycji. Zamknęła oczy. Po chwili poczuła, że ktoś ją obejmuje. Otworzyła ślepia. Był to jej czarny, opierzony majordomus. Aega, kruk, którego tak nienawidziła w latach młodości, teraz był dla niej niczym ojciec, którego straciła podczas wędrówki tutaj. Uśmiechnęła się.
— Kochasz go? — spytał. Czy on naprawdę wszystko wiedział? Nala zaczynała się obawiać, co jeszcze kruk może wiedzieć o jej osobie.
— Kochasz go? — spytał. Czy on naprawdę wszystko wiedział? Nala zaczynała się obawiać, co jeszcze kruk może wiedzieć o jej osobie.
Nie odpowiedziała na to pytanie. Nie umiała nazwać swoich uczuć. Może faktycznie była to miłość? Albo tylko fascynacja osobą, która była dla niej niedostępna? Pies był inny niż wszyscy. Zarówno pod względem wyglądu jak i charakteru.
— Nie musisz mi mówić, ale wiem, w którym budynku on mieszka. — oznajmił. Nala spojrzała na niego zaciekawiona. Kruk uśmiechnął się do niej. Wiedział, jak ważny jest dla alfy ten czarny samiec. — Mogę cię tam zaprowadzić, a z resztą będziesz musiała sobie poradzić sama. — dodał. Był pewien, że alfa się zgodzi. I się nie pomylił. Nala skinęła głową.
— Nie musisz mi mówić, ale wiem, w którym budynku on mieszka. — oznajmił. Nala spojrzała na niego zaciekawiona. Kruk uśmiechnął się do niej. Wiedział, jak ważny jest dla alfy ten czarny samiec. — Mogę cię tam zaprowadzić, a z resztą będziesz musiała sobie poradzić sama. — dodał. Był pewien, że alfa się zgodzi. I się nie pomylił. Nala skinęła głową.
Stała teraz przed jednym z budynków. Był środek nocy, zawahała się przed zapukaniem. Spojrzała jeszcze na kruka. Ten, ukłonił się jej i odleciał w kierunku jej nowego domu. Brązowa samica westchnęła tylko cicho. Jeszcze długo siedziała przed drzwiami, zastanawiając się, czy to na pewno dobry pomysł.
W końcu zebrała się na odwagę. Stanęła wyprostowana i zapukała do drzwi. Kiedy te uchyliły się lekko, położyła po sobie uszy i podkuliła ogon. Drzwi otworzyły się na oścież, a w nich stanął czarny pies. Nie był zaspany. Widocznie nie spał. Może spodziewał się jej odwiedzin? A może po prostu nie mógł zasnąć? Nala zapewne nigdy się tego nie dowie. Wyprostowała się jednak.
— Mogę wejść czy mam tak marznąć na dworze? — spytała. Temperatura na dworze mimo, iż była wiosna, była dużo na minusie. Pies nie odzywając się, zrobił miejsce suczce w drzwiach. Ta weszła, a samiec zamknął za nią drzwi. Nie była jeszcze w żadnym z tych budynków. Widziała je tylko z zewnątrz. Było tutaj bardzo przytulnie.
— Mogę wejść czy mam tak marznąć na dworze? — spytała. Temperatura na dworze mimo, iż była wiosna, była dużo na minusie. Pies nie odzywając się, zrobił miejsce suczce w drzwiach. Ta weszła, a samiec zamknął za nią drzwi. Nie była jeszcze w żadnym z tych budynków. Widziała je tylko z zewnątrz. Było tutaj bardzo przytulnie.
Samiec usiadł na kanapie. Suce wskazał fotel na przeciwko. Usiadła.
— Po co przyszłaś? — spytał w końcu. — Powiedziałem ci wszystko, co miałem do powiedzenia. — oznajmił. Nala cicho westchnęła. Nie umiała z siebie wydusić ani jednego słowa. Wzięła głęboki wdech.
— Nie wiem jak mam ci to powiedzieć... — odwróciła głowę. Szukała jakby ratunku, chciała znaleźć jakąś wymówkę. Samiec zeskoczył z kanapy. Nala uczyniła podobnie. Stali teraz na przeciwko siebie. Tak jak kilka godzin temu, przy jej domostwie. — Zależy mi na tobie, bardziej, niż na kimkolwiek innym. — wydusiła z siebie w końcu.
— Po co przyszłaś? — spytał w końcu. — Powiedziałem ci wszystko, co miałem do powiedzenia. — oznajmił. Nala cicho westchnęła. Nie umiała z siebie wydusić ani jednego słowa. Wzięła głęboki wdech.
— Nie wiem jak mam ci to powiedzieć... — odwróciła głowę. Szukała jakby ratunku, chciała znaleźć jakąś wymówkę. Samiec zeskoczył z kanapy. Nala uczyniła podobnie. Stali teraz na przeciwko siebie. Tak jak kilka godzin temu, przy jej domostwie. — Zależy mi na tobie, bardziej, niż na kimkolwiek innym. — wydusiła z siebie w końcu.
< Makbeth? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz