Powinien chyba poczuć w tym momencie ulgę. Osiągnął swój cel, nieprawdaż? Można było nawet powiedzieć, że upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu - suczka wyznała mu swoje uczucia i dała mu wybór, pozwoliła mu ją przed nim chronić.
Więc dlaczego było to takie trudne? Dlaczego nie mógł wydobyć z siebie tych słów? "Tak, Nalo, chcę, byś stąd wyszła i o mnie zapomniała." - to zdanie, choć traciło tanim romansidłem, nie należało do skomplikowanych, dlaczego więc stały się tak trudne do wypowiedzenia?
Odpowiedź oczywiście doskonale znał. Najzwyczajniej w świecie tego nie chciał, nie tak naprawdę. Kochał ją, mógł przestać się bać tego stwierdzenia, gdy już wypowiedział je na głos, w jej obecności. Do tego zawsze był egoistą, czyż nie? To, że nie potrafił dać jej odejść czy do tego odejścia zmusić, było tylko kolejnym tego dowodem.
Czuł, że stanowiło to niezwykle zły pomysł. Nala była Alfą, potrzebowała więc pełnoprawnego partnera. Czy on wyglądał na materiał na partnera przywódcy sfory? Nazwanie go przywódcą wkroczyłoby zresztą w nowy poziom wymyślnej tragikomedii pisanej przez los. Jako Alfa, Nala potrzebowała również potomstwa, przynajmniej jednego szczenięcia, które po ukończeniu przez siebie wieku dwóch lat zajęłoby jej miejsce jako najważniejszy pies w tej wspólnocie. Nikt nie powierzyłby mu swoich dzieci. Co dopiero więc stanowiło przy tym posiadanie własnego potomstwa, bycie dla kogoś "tatą"?
Pokręcił łbem, zły na samego siebie.
- Wspominałem kiedyś, że jestem starym głupcem? Do tego, jak się okazuje, jestem niezwykle słaby. - Mruknął przez nieco zaciśnięte zęby. - Nie, Nalo. Choć nadal sądzę, że to byłoby najbardziej odpowiednie wyjście z tej sytuacji, najbardziej odpowiedzialny sposób, w jaki moglibyśmy postąpić, nie chcę tego. - Westchnął.
- To dobrze. - Zaczęła powoli, rozważnie dobierając swe słowa. - Cieszy mnie to, ponieważ i ja tego nie chcę. - Uśmiechnęła się delikatnie, bez większego przekonania, lecz z ulgą.
Miał ochotę coś jeszcze dodać, może jeszcze pomarudzić, może zmienić zdanie. Lecz teraz było już na to za późno, a on postąpił zgodnie z dziwnym odruchem, który pojawił się w jego głowie.
Pokonał ten krok, który ich od siebie dzielił, i, wahając się nieco, położył swój łeb na jej karku, niezbyt umiejętnie się przytulając.
Suczka, widząc to i czując, zesztywniała nieco, by po chwili wsunąć swój pysk w jego sierść i odetchnąć cicho. Jej oddech przyjemnie połaskotał jego pierś, zatopił więc nieco nos w jej sierść, chłonąc jej zapach. Nigdy do tej pory nie czuł go tak intensywnie.
To było coś, do czego mógł się przyzwyczaić. Przyzwyczajenia zaś bywały groźne.
Lecz ten jeden jedyny raz postanowił się nimi nie przejmować.
Przesunął nosem po jej szyi, by w końcu znów stanąć przed nią wyprostowanym. Ona, zaskoczona jego nagłą zmianą pozycji, poszła w jego ślady.
Przez chwilę po prostu tak stali. Dzieliły ich milimetry, czubki ich nosów prawie się stykały. Było aż trudno patrzeć sobie w oczy, co i tak uparcie robili.
Wtedy nadszedł kolejny dziwny odruch.
- To też nie powinno nigdy nastąpić, ale... - Ponownie tego wieczora i nocy westchnął. - Mogę cię pocałować? - Postanowił postąpić jak pies dobrze wychowany. Nie mógł się jednak powstrzymać przed delikatnym trąceniem jej nosa swoim nosem.
Czas, przez który oczekiwał na jej odpowiedź, był zapewne ulamkiem sekundy, może kilkoma sekundami. Dla niego zdawał się on jednak trwać całe wieki. Czuł, jak serce zaczyna bić mu mocniej w piersi, nie wiedział jednak, czy był to efekt strachu czy ekscytacji. Jego przednią lewą łapą nieznacznie poruszył nerwowy tik. A wszystko to w czasie, gdy nie zdążył nawet mrugnąć.
Nala?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz