Na początku był zdziwiony zachowaniem samicy, ale po chwili zdał sobie sprawę z tego, że temperatura stała się niższa i najwyraźniej Estlay szukała odrobiny ciepła. Już miał się jej zapytać, czy napewno nie chce wrócić, ale zrezygnował z wypowiedzenia tych słów. Uznał, że gdyby chciała tak postąpić, sama by o tym powiedziała. Postanowił więc milczeć i skupić się na oglądaniu nieba.
Błądził spojrzeniem po gwieździstym sklepieniu, jakby chciał dostrzec wyczekiwaną przez niego i jego towarzyszkę zorzę. Czuł jak delikatny wiatr smaga jego sierścią oraz przyjemne ciepło, które najpewniej przekazywała mu kruczoczarna.
Wewnątrz siebie czuł radość i oczarowanie tą chwilą. W jego umyśle zaczynały krążyć wspomnienia. Bynajmniej nie były one złe, tylko te szczęśliwe, które przeżył w Londynie. Przypominał sobie każdy teren, każdą zabawę z innymi szczeniętami, nawet chodzenie do szkoły zaczynało wydawać mu się przyjemnym wspomnieniem. Później jak wkroczył w dorosły wiek i doszło do zmiany terenów. Aż westchnął cicho, czując narastającą ulgę.
Nagle niebo zaczynały rozjaśniać błękitne, różowe i fioletowe kolory. Z pyska Aidana wydobyło się ciche "wow", wiele słyszał o tym zjawisku, jak było wychwalane przez miejscowe psy. Ale dopiero teraz sam mógł się przekonać, że jest ono niezwykle piękne. Odwrócił łeb w stronę Estlay, która podobnie jak on wpatrywała się w zorzę z oczarowaniem. Wspomniane wcześniej barwy padały na jej czarne futro, przez co wyglądała jak istota z innego świata, oczywiście w dobrym znaczeniu.
I znów poczuł to dziwne bicie serca, które wytrąciło go ze wcześniejszej czynności. Patrzył się jedynie zagubionym i niezrozumiałym wzrokiem w niebiosa, nie mogąc pojąć tego odczucia. A może nie chciał go zrozumieć?
Powrócił do rzeczywistości, gdy ponownie zerknął na samicę, a ona po chwili uczyniła to samo.
- Niezwykłe - rzekł samiec z rozmarzeniem, po czym posłał jej delikatny uśmiech. Estlay z uznaniem skinęła na jego słowo łbem. - Myślisz, że jeszcze uda nam się ją zobaczyć? Wiesz, przy naszym kolejnym spotkaniu? - Po wypowiedzeniu tych słów, uśmiechnął się zawadiacko.
<Estlay?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz