Od Makbetha CD. Nali

  Uśmiechnął się delikatnie, patrząc na to, jak suczka wygląda przez okno. Delikatne złociste promienie przez nie wpadające dodawały blasku jej gładkiej brązowej sierści. Z każdą chwilą barwa jej futerka stawała się jednak coraz bardziej złocista, jakby chłonęła ów kolor, by już po niedługim czasie mogło się zdawać, że to ona jest źródłem blasku. Dla Makbetha tak właśnie było - słońce nie miało w tym momencie szans, by stanąć w szaranki z Alfą Północnych Krańców, z suczką, którą najemnik darzył głębokim i szczerym, tak szczerym, jak mało co do tej pory w jego życiu, uczuciem.
  - Jeśli to sen, niech trwa na wieki. - Mruknął, zmieniając swą pozycję.
  Teraz leżał u jej łap, tak, jak na to zasługiwała, jako pani jego serca, patrząc na nią spod przymkniętych powiek. 
  - A jeśli to nie jest sen to, mimo że chętnie bym się w jakimś pogrążył, wolę pozostać na jawie, w tej konkretnej chwili. - Ziewnął cicho.
  Wtedy i ona się poruszyła, by już po chwili spocząć tuż obok niego, wtulając się w jego ciało. 
  - Możesz spać. Gdy się obudzisz, chwila może i będzie inna, ale ja wciąż tu będę. - Mruknęła, układając swą głowę jak najwygodniej na jego grzbiecie.
  - Obiecujesz? - Jego głos był coraz bardziej zaspany. Rzadko kiedy zasypiał od razu, lecz teraz zmęczenie i natłok emocji robiły swoje, powoli zamykając jego oczy. 
  - Obiecuję. Teraz już tak łatwo się ode mnie nie odpędzisz. - Roześmiała się cicho. 
  - Teraz już nie zamierzam. - Ziewnął ponownie i pozwolił swoim oczom się zamknąć. - Kocham cię. - Powtórzył jeszcze raz, by zaledwie chwilkę później zasnąć.
  Może i powinien przed tym zaproponować, by przenieśli się do sypialni i do łóżka, lecz bał się, jak ta propozycja zostanie odebrana. Poza tym, dywan z niedźwiedziej skóry był teraz najwygodniejszym miejscem, w jakim przypadło mu spać, gdy wraz z nim spała na nim jego ukochana.
  Gdy się obudził, szybkie spojrzenie w kierunku okna powiedziało mu, iż niedługo wcześniej minęło południe. Suczka, przy której zasnął, nadal tu była, zmieniła jedynie nieco swą pozycję, jak to się zdarzało podczas snu. Zdawało mu się to wręcz nieprawdopodobne, gdzieś z tyłu jego głowy wciąż kołatała się bowiem myśl, która towarzyszyła mu na chwilę przed zaśnięciem, obawa, że suczka odejdzie, korzystając z tego, że on będzie spał.
  Powinien jednak chyba zacząć wierzyć, że, jak sama Nala to określiła, "nie pozbędzie się jej tak łatwo", co oczywiście napawało go wielką radością.
  Po chwili i ona się obudziła, by spojrzeć na niego wciąż jeszcze nieco nieobecnym wzrokiem i posyłając mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów, jakie widział w swoim życiu. 
  - Dzień dobry, Śpiąca Królewno. - Mruknął, przeciągając się nieco, korzystając z faktu, że już jej nie obudzi tą czynnością. 
  - Jeśli mnie pamięć nie myli, Śpiąca Królewna powinna się obudzić wskutek pocałunku. - Rzuciła zaczepnie, co wywołało na jego pysku delikatny uśmiech.
  - Mogę nadrobić swój błąd w trybie natychmiastowym. - Roześmiał się cicho, nachylając się, by już po chwili złączyć ich pyski w kolejnym ich pocałunku. - Jesteś głodna? - Rzucił po chwili, pozwalając im wrócić do rzeczywistości.
  - Tak, tak sądzę. - Skinęła głową.  
  Samiec wstał więc i, poleciwszy suczce, by poczekała, poszedł do niewielkiej kuchni połączonej ze spiżarenką, by po chwili powrócić stamtąd z jedynym, co mógł jej zaoferować - z rybą. 
  - Mam nadzieję, że lubisz ryby, ponieważ nie mam żadnego innego mięsa. - Uśmiechnął się delikatnie, niepewnie, kładąc przed nią pożywienie. Zdążyła już usiąść, gdy na niego czekała. 

Nala? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette