Od Laverne CD. Enyaliosa

Laverne spojrzała na swojego ukochanego, a potem na Borisa, który przyglądał się im, czekając na jej odpowiedź. Najwidoczniej zdanie Enyaliosa nie było dla niego wystarczająco pełnomocne.
- Tak, poradzimy sobie już sami - pokiwała w końcu głową i posłała nowo poznanemu samcowi serdeczny uśmiech. - Bardzo dziękujemy za pomoc.
Widziała, że Becie nie pasowało towarzystwo drugiego psa, rozumiała też o co mu chodziło, kiedy zadawał jej to nieco retoryczne pytanie.
- Skoro tak... jesteście mile widziani. Do usług - opuścił głowę, jakby na znak pokłonu i posłał suczce ostatnie zawadiackie spojrzenie, po czym oddalił się, pozostawiwszy parę samą.
- Nareszcie - mruknął Enyalios i przekręcił ślepiami z widocznym zirytowaniem.
Laverne nie odpowiedziała, a tylko cicho się zaśmiała i kręcąc głową, ruszyła powoli w kierunku głównej ulicy miasteczka. Samiec zrównał się z nią i dalszą drogę pokonywali, idąc ramię w ramię.
- Eny - zagaiła, tym samym zwracając na siebie jego uwagę.
- Hm? - uniósł jedną brew w ciekawskim geście, ale jednocześnie nie ponaglał swojej towarzyszki, a cierpliwie czekał na to, co ma do powiedzenia.
- Nie musimy dzisiaj załatwiać ozdób, wiesz? I tak dużo zdobyliśmy jak na jeden dzień. Może zamiast tracić czas na zbędne akcesoria, poświęcimy go na zaczęcie remontu? Możemy już wracać - zaproponowała, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały.
- Pewnie, jeśli chcesz wrócić wcześniej, to nie mam nic przeciwko - uśmiechnął się do niej ciepło, a ona nie była mu dłużna, szybko bowiem odwzajemniła ten gest.
Skierowali się więc do wyjścia z miasta, oboje będąc zgodnymi co do powrotu.
Droga powrotna naokoło fiordu mijała w ciszy.
Z zachwytem przyglądała się naturze, która rozciągała się wokół nich.
Byli już niemalże w opuszczonej wiosce, kiedy zatrzymała się, z zainteresowaniem wpatrując się w dal.
- Lav? - pies zastrzygł uszami i przystanął obok swojej ukochanej, nie do końca rozumiejąc o co jej chodziło.
Uciszyła go nieznacznie i łapą wskazała miejsce, w którym tkwiło jej spojrzenie.
Nad fiordem stało potężne zwierzę o brązowej sierści. Bez problemu dało się określić, czym było. Grizzly.
Słyszała o nim i o zaleceniach, aby na niego uważać, nigdy jednak nie zdołała go zauważyć.
Właściwie to w całym swoim życiu nie miała okazji, żeby na własne oczy zobaczyć niedźwiedzia.
Choć ten konkretny był całkiem daleko, z łatwością stwierdziła, że był ogromny.
Zadziwiające było, jaki zachwyt ogarnął ją w tamtej chwili.
Enyalios bardziej niż na nieczęsto spotykanym drapieżniku skupił się właśnie na niej i na entuzjazmie, który roztaczała wokół siebie. Zerknęła na swojego towarzysza z radością na pyszczku i jeszcze chwilę przyglądała się sporemu stworzeniu, po czym oznajmiła, że mogą ruszać dalej.
Skinął głową. Gdyby tylko mogła zobaczyć z jakim oczarowaniem i z jaką troską na nią patrzył...
Lecz ona nie musiała tego widzieć. Doskonale wiedziała, że on, jej ukochany, jej Enyalios szczerze ją kocha.
Był dla niej wszystkim. Teraz, gdy mieszkali na majestatycznych terenach Północnych Krańców, nie miała już nikogo innego, tylko jego. I choć na samym początku bała się tego uczucia, teraz rozumiała, że bez niego nie byłaby w stanie żyć. Był z nią od tak dawna, tak wiele wsparcia jej okazał. Był częścią jej istnienia. Mogła mieć tylko nadzieję, że to się nie zmieni i będą razem już do końca swoich dni, na dobre i na złe.

Eny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette