Była piękna, to było jedyne piękno, jakie widział w tym wszystkim wokoło. Nie chodziło tu tylko o jej wygląd, wiedział, że mogłaby być zupełną szkaradą, a on, ze względu na swą miłość dla niej, i tak uważałby ją za najpiękniejsze zjawisko na ziemi. Wyraźnie dostrzegał jedynie piękno jej duszy, jej charakteru.
Przez jakiś czas próbował udawać jakiekolwiek zainteresowanie otaczającymi ich dziełami natury, rozglądał się sztucznie, lecz na niczym nie zawiesił oka na dłużej. Potem po prostu szedł przed siebie, często patrząc na nią, która, w przeciwieństwie do niego, zdawała się być oczarowana kolejnymi dostrzeganymi przez siebie obiektami.
Im dłużej tak szli, tym bardziej wracały do niego wątpliwości, atakując go z nową mocą. Wiedział jednak, że nie mógł się im poddać. Chciał z nią być, co mogło zniszczyć ich oboje. Nie mógł od niej odejść, był na to zbyt dużym egoistą.
Nagle ciemne do tej pory niebo rozbłysnęło. Nie była to jednak błyskawica, lecz kolory. Spokojna gama barw lśniła na niebie, a on... on poczuł cokolwiek dopiero, gdy usłyszał jej pełne zachwytu westchnienie.
- To zorza. - Nie zatrzymała się, szła dalej z zadartą głową, ze spojrzeniem wbitym w zorzę.
Dlatego też nie dostrzegła tego, co dostrzegł on.
Szła prosto w stronę niedźwiedzia, który, nie świadom jeszcze ich obecności, zanurzał ogromną łapę w wodzie, prawdopodobnie szukając ryb.
Chciał krzyknąć, lecz nie mógł, wiedział, że nie mógł, bo mogłoby to zaalarmować ogromną bestię. Jego nerwowe mruknięcie nie dostało do niej, była już zbyt daleko od niego, do tego prawdopodobnie zbyt zatopiona we własnych przeżyciach.
Niedźwiedź ją dostrzegł, widział to po tym, jak zwierz się wyprostował. Miał teraz więc zaledwie chwilę, by zrobić cokolwiek.
Pierwotny instynkt nakazywał mu uciec, on jednak go nie posłuchał, nie mógłby. Był egoistą, to prawda, lecz nie aż takim, by porzucać swą ukochaną na pożarcie niedźwiedziowi. Pobiegł więc w stronę odwrotną do tej, którą wskazywała mu ta najmocniej zakorzeniona część jego - podbiegł do niej. Jego nagły ruch zwrócił uwagę zarówno jej, jak i niedźwiedzia.
- Uciekaj. - Warknął, widząc, jak ogromne stworzenie zmierza w ich stronę.
Posłuchała go. Bywała głupio uparta, często musiała postawić na swoim, lecz tym razem posłuchała go bez wahania.
Zanim udało mu się pobiec za nią, poczuł coś na swym boku. Nie nazwałby tego bólem, uniemożliwiała mu to adrenalina. Wiedział jednak, że niedźwiedź, który najwyraźniej nie zamierzał ich gonić, a tylko dał im w ten sposób ostrzeżenie, przerysował go swymi ogromnymi pazurami.
Ból zaczął czuć dopiero gdy byli daleko od stwora, bezpieczni. Wtedy też dostrzegł krew.
Nala?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz