Od Enyaliosa CD. Erydy

  Wbił wzrok w punkt przed sobą. Widział głównie dziką, niezmąconą ręką ludzką przyrodę, surową, lecz jednocześnie na tyle przyjazną, że zapewniła im nowe miejsce do osiedlenia się. Aż go ścisnęło gdzieś w okolicy piersi, gdy zrozumiał, że inny znany mu przykład miejsca, w którym sama natura postanowiła pomóc szukającym swego miejsca na ziemi psom, tereny Stada Psów Natury zostało już bezpowrotnie zniszczone, zbeszczeszczone przez ludzi, dla których liczą się najwyraźniej tylko pieniądze. 
  - Ja... Ja miałem o tyle łatwo, że nie miałem za bardzo kogo zostawić z tyłu. Moja biologiczna rodzina nie żyje już od dość dawna, miałem tylko tę swoją małą patchworkową rodzinkę, którą sam stworzyłem. Hans niestety został, ale, szczerze mówiąc, spodziewałem się tego, on zawsze był... starą duszą w ciele młodego psa, a starych drzew się nie przesadza. Cieszę się więc niezmiernie, że mam przy sobie Laverne, tylko ona mi została. Oczywiście jeśli mówimy tylko o tej rodzinie bliższej. Teraz całe stado jest dla mnie rodziną. Teraz jest jeszcze niewielka, ale wierzę, że niedługo się pięknie rozrośnie. - Uśmiechnął się delikatnie, gdy zerknął na towarzyszącą mu suczkę.
  Wtedy dostrzegł jakiś szybki ruch kątem oka. Od razu skierował tam całą swoją uwagę. Szedł jednak dalej. Miał pewność, że to coś było niewielkich rozmiarów, najprawdopodobniej nie stanowiło więc zagrożenia.
  - Coś się stało? - Generał dostrzegła nagłą zmianę w zachowaniu Bety, co najwyraźniej nieco ją zaalarmowało.
  - I tak, i nie. - Mruknął, zatrzymując się. - Poczekaj tu przez chwilę, dobrze? - Spojrzał na nią, a gdy ona również się zatrzymała i skinęła głową na znak, że spełni jego prośbę, ruszył dalej z pyskiem wiszącym nisko nad ziemią. 
  Kroki, które usłyszał, należały do stworzenia, którego jeszcze nigdy nie spotkał. Trudno mu było określić więc jego gatunek, potwierdziły się za to jego przypuszczenia, że jest to stosunkowo niewielkie stworzenie.
  - Chcesz mi ukraść ryby, hmm...? - Usłyszał nagle, a przed nim stanęła wydra, patrząc na niego podejrzliwym wzrokiem.
  - Co ty upolujesz, jest twoje, co upolują psy, jest ich. Nikt tu niczego nikomu nie kradnie. - Wyprostował się i spojrzał z góry na zwierzę, o którym opowiadała mu już Nala. - Victoria, jak mniemam?
  - Tak. A ty to kto? - Spytała szybko, jednak już mniej ostro, najwyraźniej usatysfakcjonowana jego odpowiedzią na swoje poprzednie pytanie.
  - Enyalios. A to... - Odwrócił się i machnął łapą do suczki, by do niego podeszła. Gdy stała już obok niego, odezwał się ponownie. - A to jest Eryda. Erydo, to Victoria.

Eryda? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette