A ona pojawiała się, wręcz żądając, by ją wpuścił, milcząc sobie w najlepsze siedząc na jego kanapie, by w końcu, gdy miał już ją wyprosić, mamrocząc coś o tym, że jej na nim zależy.
Dwa zupełnie skrajne uczucia toczyły w nim właśnie walkę.
Pierwszym z nich był pewien rodzaj nienawiści. Zniszczyła go, co do tego nie miał wątpliwości. Uczyniła z niego starego głupca, który dał się złapać sam w swoje własne sidła. Przez nią popękały jego maski, nie był w stanie już perfekcyjnie przed nią i przed innymi grać. Z jej winy zaczął czuć, wracał do świata wyrazistego i zgubnego. Nie chciał tego. Dobrze mu się żyło, będąc psem, który się dostosowywał i tym samym zyskiwał dla siebie kolejne przywileje.
Drugiego uczucia nie chciał nazwać po imieniu, choć już jakiś czas temu je poznał. Chyba ono właśnie w tym wszystkim było najgorsze, najbardziej zgubne. To przez nie chciał być inny lepszy. To przez nie nie potrafił zaśmiać się jej w pysk i wyrzucić jej za drzwi. Miał już gdzieś fakt, że za to prawdopodobnie zostałby wyrzucony ze sfory. Chciał już po prostu tylko świętego spokoju i powrotu do jedynej normalności, którą teraz znał.
- To nas i tak chyba nijak nie urządza, nie sądzisz, Księżniczko? - Wywrócił w końcu oczami. - Wiesz, że w głębi serca, czy może nawet na jego powierzchni, mnie nienawidzisz. Nienawidzisz mnie za to, że znów nazwałem cię "Księżniczką". Nienawidzisz mnie za to, jak cię okłamywałem, jak tobą pogrywałem.
- Nie mów mi, co czuję, ponieważ nic o tym nie wiesz. - W jej głosie słyszał budujące się gdzieś w krtani warknięcie.
- Nienawiść i miłość to uczucia przeciwstawne, lecz jednocześnie bardzo sobie bliskie, jakby dwie strony tego samego medalu. Nigdy nie wiesz, która strona w danym momencie znajdzie się na górze. To chyba niezwykle niezdrowo w jakiejkolwiek relacji, tak nie mieć pewności, która strona będzie wyraźniejsza, czyż nie, Nalo? Oboje wiemy, że jesteś niezwykle emocjonalna, bywasz porywcza. A ja po prostu chcę cię uchronić przede mną i przed samą tobą. - Wyprostował się bardziej. - Może ci na mnie zależeć, to niezwykle mi schlebia, ale lepiej, zwłaszcza dla ciebie, byś robiła to z daleka. - Wskazał jej łapą drzwi wyjściowe chatki.
- Ja wiem, która strona medalu jest zarysowana wyraźniej, Makbecie. Jeśli przestaniesz traktować mnie jak dziecko, może w końcu to dostrzeżesz. - Patrzyła mu prosto w oczy, jej spojrzenie twarde i nieugięte.
- Ach tak? Proszę bardzo, oświeć mnie. - Rzucił jej przysłowiową rękawiczkę.
- Nienawiść nie jest w stanie we mnie wygrać, nie w tym przypadku. - Odezwała się po chwili wahania.
- Tak jak sądziłem, nie jesteś w stanie nawet powiedzieć wprost, czy mnie kochasz, czy to tylko głupie zapatrzenie. To kolejna rzecz, której możesz szybko pożałować, Nalo. - Pokręcił łbem. Czy ta uparta suczka nie widziała, że chciał dla niej dobrze?
- To może teraz ty mnie oświecisz, skoro, jak mi się zdaje, ty jesteś pewien swoich uczuć. - Rękawiczka została przez nią podniesiona.
- Tak, jestem ich pewien, choć wolałbym nie być. Kocham cię, Nalo, czego powinnaś była nigdy nie usłyszeć. - Widział w jej oczach, jak ją zamurowało, jak nie wiedziała, co odpowiedzieć na to wyznanie. - Widzisz? Zero radości, zero motylków, tęcz, jednorożców i serduszek. To jest ten typ miłości, który, jeśli ją przyjmiesz, zawiesi ci pętlę na szyi lub przystawi pistolet do głowy. To jest ten typ miłości, na który jesteś zbyt dobra i od którego powinnaś uciec, zanim będzie za późno.
Nala?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz