Od Estlay CD. Aidana

Minęło kilka dobrych dni odkąd niewielkie stado zagościło w północnej Norwegii.
Północne Krańce.
Nazwa tych terenów, ich terenów brzmiała urokliwie. Estlay ciężko było pożegnać się z rodziną - rodzice oraz jej rodzeństwo postanowili zostać w Anglii, a oprócz tego Margo zrzekła się swojej pozycji, którą dziedziczyć miała po Caspianie i Avery.
W końcu jednak tęsknotę wypełniła ciekawość, a wolny czas wypełniały obowiązki. Kruczoczarna została przecież Gammą, więc trochę ich miała. Z wielkim zapałem nadzorowała prace budowlane szpitala i sama w nich pomagała - sprawiało jej to niemałą radość.
Pomimo pracy, której było w bród, dlatego, że stado odbudowywało się na nowo i zaczynało nowy etap w życiu, samicy udawało się znaleźć czas na codzienne odkrywcze wędrówki, podczas których nie obyło się bez podziwiania niezwykłego krajobrazu Północnych Krańców.
Fiordy, liczne góry, jeziora i morze, a także różowe niebo podczas zachodu - to wszystko zapierało dech w piersiach.
Lubiła wracać do swojego nowego domu - przypadła jej chatka znajdująca się blisko jeziora.
Często zdarzało się, że Estlay siadała przed domem owinięta w koc i podziwiała taflę wody, w której odbijały się ciepłe kolory wieczornych nieboskłonów.
Pokochała Północne Krańce i co do tego nie było cienia wątpliwości. Dobrze odnajdywała się też w roli Gammy.
Pewnego dnia wracając ze szpitala, zatrzymała się, aby popatrzeć na zachodzące słońce. Powietrze tu było o wiele bardziej przejrzyste niż w Londynie - być może wynikało to z faktu, iż mgły były tu rzadszym zjawiskiem, a być może zależne było to od działalności człowieka - więc Estlay częściej i z większą radością zawieszała oko na krajobrazie i samej naturze.
Ku swojemu własnemu zaskoczeniu (a mogło mieć ono miejsce, bowiem tereny stada zamieszkiwało ledwie kilkanaście istot, przez co wieczorami wioska pustoszała) usłyszała kroki i już po chwili stanął przed nią znajomy samiec, którym był Aidan.
- Witam szanowną panią Gammę - ukłonił się lekko, czemu towarzyszył serdeczny uśmiech. - Mam nadzieję, że jeszcze pamięta pani moją skromną osobę - zaśmiał się z rozbawieniem, nie spuszczając oczu z kruczoczarnej suczki.
Zachichotała, przypomniawszy sobie ich ostatnie spotkanie (które miejsce miało jeszcze w Anglii, nie licząc wymiany krótkich zdań podczas wędrówki), kiedy to nie rozpoznała psa. Teraz jednak nie miała z tym problemu.
- Nie kłaniaj mi się - pokręciła głową. Mimo że jej pysk zdobył niewielki uśmiech, to oczy rozjaśniała czysta radość i zdawały się one śmiać. - Och, Aidanie. Tym razem nie zapomniałam i pamiętam pana bardzo dobrze.
Samiec przypominający do złudzenia huskiego, wyszczerzył zęby i skinął głową na znak, że zrozumiał.
Jego spojrzenie powędrowało na niebo i westchnął cicho, nie było to wszakże smutne westchnięcie, a bardziej przypominało rozmarzenie czy też ulgę.
Estlay powędrowała wzrokiem w miejsce, w które wpatrywały się różnobarwne ślepia samca.
- Pięknie tu, co? - mruknął Aidan, lecz jego oczy dalej skupiały się na nieboskłonach, a pysk zadarty był do góry.
- Masz rację - powiedziała łagodnie i zerknęła na towarzysza. - Pięknie - powtórzyła po nim z zaczarowaniem.

Aidan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette