- Nie wygrałaś - mruknął zadowolony Aidan, zaraz po chwili zanosząc się śmiechem. Kruczoczarna suczka poszła w jego ślady. Musiał to być naprawdę dość zabawny widok. - A teraz zejdź ze mnie, nie chce umrzeć na zapalenie płuc - zaśmiał się samiec, tym samym przerywając ich wesołe śmiechy.
- Dobrze, nie chce być później osądzona o Twoją śmierć - Estlay posłuchała swego towarzysza i pospiesznie, ale z wesołym uśmiechem na pysku zeszła z niego, dzięki czemu Aidan mógł spokojnie się podnieść. Samica wyszła na brzeg, po czym otrzepała się z zimnej wody. Tak samo postąpił Aidan, ale w pewnej odległości, aby nie ochlapać Estlay.
Po wykonaniu tej czynności czarno - biały samiec podszedł do towarzyszki.
- Masz szansę na rewanż - rzekł, a na jego pysku zaczął malować się chytry uśmieszek. Estlay spojrzała na niego zaciekawiona. - Goń mnie - pacnął ją w bark i od razu rzucił się do ucieczki. Słyszał śmiech swej towarzyszki oraz to, jak natychmiastowo za nim podążyła.
Samiec biegł wśród szeregu drzew, co jakiś czas odwracając łeb za siebie, aby móc spojrzeć jak daleko znajduje się Estlay. Czarna samica nie zamierzała się poddawać i wytrwale próbowała dogonić swój "cel". Co prawie jej się udawało, gdyż z każdą sekundą była coraz bliżej Aidana.
- Zaraz Cię złapie! Zobaczysz! - Okrzyknęła wesołym głosem.
- Chyba w Twoich snach! - Parsknął samiec, jeszcze bardziej przyspieszając. Za nic nie chciał być złapanym, chociaż już powoli czuł jak jego kończyny zaczynają mu odmawiać dalszego biegu.
Próbował zmylić Estlay na różne sposoby. Czasem niespodziewanie i gwałtownie zmieniał kierunek swej trasy, a innym razem biegł slalomem między drzewami. Ale nawet to nie było w stanie zniechęcić kruczoczarnej, uparcie ganiała za Aidanem.
Zmęczony już odrobinę bezustanną ucieczką, spojrzał za siebie. Przez swą nieuwagę nie zauważył niewielkich rozmiarów kamienia, o którego zahaczył łapą i upadł na trawę. Czuł delikatne drżenie mięśni z wysiłku, a po chwili także ciężar, który poczuł na grzbiecie. Doskonale wiedział kto to. Ostrożnie odwrócił łeb, aby móc spojrzeć na Estlay, która trzymała łapy na jego plecach.
- Mam Cię - uśmiechnęła się triumfalnie.
- Gdyby nie ten kamień, goniłabyś mnie w nieskończoność - rzekł lekko niezadowolony porażką Aidan. - Możesz już zejść. Ciężka jesteś - skomentował.
- Masz na myśli, że gruba? - Zapytała Estlay z udawanym oburzeniem, ale wykonała polecenie psa.
- Nie śmiałbym tak o Tobie powiedzieć - rzekł wstając i otrzepując sierść ze źdźbeł trawy. - Chyba już pora wracać - zmienił temat, rzuciwszy okiem na księżyc. Kruczoczarna zgodnie skinęła łbem.
- Więc chodźmy - rzekła Estlay, także zerkając na niebo.
Wracali w ciszy, gdyż na tę chwilę nie czuli potrzeby, aby ze sobą rozmawiać. Aidan już zaczynał tęsknić za spędzaniem wolnego czasu z Gammą, chociaż jeszcze nawet się nie rozstali.
W końcu oboje stanęli przed domkiem, który należał do czarnej.
- Więc do zobaczenia, mam nadzieję, że za niedługo - rzekł pierwszy z nadzieją w głosie, po czym spojrzał na samicę.
- Do zobaczenia - odrzekła z delikatnym uśmiechem. Gamma podeszła do dzwi, a samiec zaczął się już powoli oddalać. Zatrzymał się jeszcze kilka metrów dalej od drzwi, odwracając spojrzenie na Estlay.
- Dobranoc - powiedział, nim samica zamknęła drzwi.
<Estlay?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz