Spojrzała raz jeszcze na samca z uśmiechem. Chciała aby tak było już zawsze. Przeniosła po chwili swój wzrok na stertę papierów i Wielką Księgę leżącą obok nich.
— Muszę uzupełnić tę księgę o to co jest napisane na każdej z tych kartek. — powiedziała. W odpowiedzi usłyszała tylko mruknięcie. — Wielka Księga.
— Słyszałem o niej. — rzucił. Nala skinęła głową.
— Bardzo prawdopodobne. — odpowiedziała. — Ta księga towarzyszy stadu od założenia go w Anglii, nieopodal Londynu przez mojego przodka. Alexa. — wyjaśniła. — Jest w niej wszystko. Kto kiedy dołączył, kiedy kto się urodził, kiedy była koronacja danego następcy... — spojrzała na czarnego samca, który miał przymknięte ślepia. — Kto z kim i kiedy został parą. — dodała. Seter spojrzał na nią z dołu. Suczka uśmiechnęła się do niego.
Chwyciła pierwszą z brzegu kartkę, po czym gdy już przeczytała to co było na niej napisane, otworzyła księgę na odpowiedniej stronie i uzupełniła ją. Makbeth przypatrywał się temu co robi.
Usłyszała ziewnięcie. Kątem oka dostrzegła zasypiającego psa. Uśmiechnęła się delikatnie. Musiał być wyczerpany tym wszystkim. Stracił zapewne sporą ilość krwi przez tego niedźwiedzia. Musieli uciekać ile sił w łapach by być bezpieczni, no i później ta wędrówka do szpitala. Nala także poczuła zmęczenie. Ziewnęła.
— Aega. — wypowiedziała imię swojego majordomusa. Nie minęło zbyt wiele czasu, gdy kruk wylądował na ramieniu brązowej samicy. Spojrzała na niego.
— Makbeth? — kruk wskazał dziobem na czarnego psa. Alfa skinęła tylko głową.
— Jesteśmy zmęczeni, tak więc... — zaczęła, a kruk spojrzał na nią pytająco. — Zajmiesz się segregowaniem tych dokumentów? Kategoriami, poproszę. — dodała. Czarny ptak ukłonił się i bez żadnej odpowiedzi zajął się segregowaniem papierów według prośby przywódczyni.
Nala delikatnie szturchnęła psa, który opierał na niej swoją głowę. Makbeth podniósł pysk by spojrzeć na brązową samicę. Po chwili zorientował się, że nie są sami w pomieszczeniu. Aega zdecydował się nie zwracać uwagi na to, że czarny pies mu się przygląda.
— Chodźmy. — rzuciła i zaczekała aż samiec się podniesie, po czym sama wstała z kanapy. Ruszyła pierwsza, w kierunku schodów, by po chwili znaleźć się już na górze.
Podeszła do jednych z drzwi i chwyciła za klamkę, by te się otworzyły. Makbeth spojrzał na nią. Suka weszła pierwsza, zaraz za nią pies. Zamknął drzwi.
— Jesteś zmęczony. — powiedziała, wskazując na łóżko. Pies podszedł do niej, a ta delikatnie pocałowała go w policzek.
— Bardzo prawdopodobne. — odpowiedziała. — Ta księga towarzyszy stadu od założenia go w Anglii, nieopodal Londynu przez mojego przodka. Alexa. — wyjaśniła. — Jest w niej wszystko. Kto kiedy dołączył, kiedy kto się urodził, kiedy była koronacja danego następcy... — spojrzała na czarnego samca, który miał przymknięte ślepia. — Kto z kim i kiedy został parą. — dodała. Seter spojrzał na nią z dołu. Suczka uśmiechnęła się do niego.
Chwyciła pierwszą z brzegu kartkę, po czym gdy już przeczytała to co było na niej napisane, otworzyła księgę na odpowiedniej stronie i uzupełniła ją. Makbeth przypatrywał się temu co robi.
Usłyszała ziewnięcie. Kątem oka dostrzegła zasypiającego psa. Uśmiechnęła się delikatnie. Musiał być wyczerpany tym wszystkim. Stracił zapewne sporą ilość krwi przez tego niedźwiedzia. Musieli uciekać ile sił w łapach by być bezpieczni, no i później ta wędrówka do szpitala. Nala także poczuła zmęczenie. Ziewnęła.
— Aega. — wypowiedziała imię swojego majordomusa. Nie minęło zbyt wiele czasu, gdy kruk wylądował na ramieniu brązowej samicy. Spojrzała na niego.
— Makbeth? — kruk wskazał dziobem na czarnego psa. Alfa skinęła tylko głową.
— Jesteśmy zmęczeni, tak więc... — zaczęła, a kruk spojrzał na nią pytająco. — Zajmiesz się segregowaniem tych dokumentów? Kategoriami, poproszę. — dodała. Czarny ptak ukłonił się i bez żadnej odpowiedzi zajął się segregowaniem papierów według prośby przywódczyni.
Nala delikatnie szturchnęła psa, który opierał na niej swoją głowę. Makbeth podniósł pysk by spojrzeć na brązową samicę. Po chwili zorientował się, że nie są sami w pomieszczeniu. Aega zdecydował się nie zwracać uwagi na to, że czarny pies mu się przygląda.
— Chodźmy. — rzuciła i zaczekała aż samiec się podniesie, po czym sama wstała z kanapy. Ruszyła pierwsza, w kierunku schodów, by po chwili znaleźć się już na górze.
Podeszła do jednych z drzwi i chwyciła za klamkę, by te się otworzyły. Makbeth spojrzał na nią. Suka weszła pierwsza, zaraz za nią pies. Zamknął drzwi.
— Jesteś zmęczony. — powiedziała, wskazując na łóżko. Pies podszedł do niej, a ta delikatnie pocałowała go w policzek.
< Makbeth? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz