Od Coopera CD. Connora

  Od razu pożałował tego, że nie zareagował w żaden inny sposób na słowa swego towarzysza tego wieczora. Jednak czy to by dało cokolwiek? Powietrze było tak gęste od trudnych do nazwania uczuć, że można by je kroić nożem, co więc miałyby tu dać jakieś puste słowa na temat zorzy polarnej?
  Gdy patrzył na to, jak pies wstaje, otrzepuje swą sierść w piachu i po krótkim, suchym pożegnaniu odchodzi, wiedział, że przejął się tym bardziej niż powinien. Gdy został sam, próbował skupić się ponownie na zorzy polarnej, lecz dla niego wciąż zapewne w pełni wyraźne kolory zdawały się zblednąć, stracić cały swój czar i urok. Gwiazdy, w które zaledwie chwilę wcześniej wpatrywał się w zachwycie, znów stały się jedynie odległymi od niego o setki milionów kulami materii, głównie gazów.
  Wtedy też on również wstał i, nie zawracając sobie nawet głowy strzepnięciem ze swojej długiej sierści choć odrobiny piachu, ruszył w kierunku swego domu, starając się iść najwolniej jak potrafił, by nie natknąć się już tego dnia na Connora. Łapa za łapą, wręcz ryły one ziemię, po której stąpał.
  Gdy znajdował się już wśród czterech ścian swego domostwa, od razu ruszył do swej sypialni, a tam natychmiastowo opadł na łóżko. Z zaśnięciem nie było już jednak tak łatwo - samiec przez dobrych kilka godzin przewracał się z boku na bok. Na zmianę próbował nie myśleć zupełnie o niczym i myśleć o czymś przyjemnym. W tym drugim przypadku niepokojąco często powracały do niego te chwile, kiedy samiec z zadziwiającą delikatnością pozbywał się z jego łapy kleju czy tego, jak leżeli bark w bark, wpatrując się w niebo.
  Zasnął jednak rozpamiętując to, jak szpieg dość pospiesznie odchodził, zostawiając go wciąż leżącego na plaży, nie czekając nawet, aż i on zdoła się pożegnać. Czy to powinno go boleć aż tak, jak zabolało?
  Nie, nie powinno. Dlatego też gdy rano wyruszył na swą tradycyjną poranną przebieżkę i znów natknął się na Connora (swoją drogą, miał nadzieję, że nie natknie się na nikogo, zwłaszcza biorąc pod uwagę naprawdę wczesną porę), powitał go tylko, starając się brzmieć jak najspokojniej i najbardziej neutralnie i pobiegł dalej.
  Zdecydowanie nie spodziewał się po chwili usłyszeć cudzych kroków u swego boku. Teraz nie biegł już sam.

Connor? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette