Od Vesper CD. Ollie'go

    Vesper wpatrywała się w nieznajomego samca z wyraźnym przejęciem. W chwili obecnej wciąż zajmowała się przeklinaniem tych wszystkich cech, którymi na codzień mogła się z pełną należnością szczycić, zaś teraz niknęły gdzieś, jakby przytłumione przez natłok strachu, bólu i zwykłego, fizycznego zmęczenia. Pośród tych wszystkich emocji, dopiero teraz, nagle i z pełną siłą poczuła, jak bardzo jest wyczerpana oraz znużona. Być może właśnie to przytłumiło nieznacznie jej niepewność. Zresztą, wizja samotnego wykrwawienia się gdzieś pośród norweskich fiordów również nie prezentowała się zbyt kusząco.
    Samica skinęła pyskiem.
   - Dobrze - odparła beznamiętnym, cichym głosem. - Prowadź.
    Przez krótką chwilę patrzyła jedynie, jak nieznajomy pies odwraca się w przeciwnym kierunku i rusza przed siebie. Próbowała dokładniej ocenić jego wygląd. Przypominał border collie, jednak miał w sobie coś jeszcze... Vesper nie mogła ocenić, czy jej spostrzegawczość faktycznie wyłapała jakiś szczegół świadczący o domieszce innej rasy, czy zwyczajnie ciemność płata jej figle. Nie będąc w stanie sprecyzować swoich przypuszczeń, przyjęła tymczasowo drugą opcję. Samiec odwrócił pysk, jakby pragnąc się upewnić, że podąża za nim. Dogoniła go, przyspieszając na tyle, na ile pozwalał jej obecny stan. I na ile jej się chciało.
    Pozostawiła między sobą a czarno-białym psem krótki odstęp. Ciężko tu mówić o taktyce, jednak zdecydowała się na zachowanie właściwego dystansu. W tej sytuacji, choć to zupełnie niepodobne do niej, postanowiła milczeć. Lepiej nie testować cierpliwości tego, który zdecydował się udzielić wsparcia intruzowi na swoich terenach. Wydawał się zupełnie szczery w swoich zamiarach, jednak nie warto ryzykować. Tym razem powinna trzymać się z boku. Otrzyma pomoc, być może doczeka do rana i pójdzie z swoją stronę. Gdziekolwiek by ta "strona" nie była. Właściwie, mogła pójść w którąkolwiek ze stron - żadna nie będzie "jej".
    Nie skupiała szczególnej uwagi na drodze, którą się poruszali. Zauważyła jedynie, że szli głównie ścieżką położoną nad brzegiem fiordu. Walczyła z sennością i niemal biernie podążała za swym tymczasowym przewodnikiem. Dookoła panowała zupełna cisza. Nawet wiatr chwilowo zamarł, uwydatniając chrzęst kroków na przemierzanym podłożu oraz płytki oddech. W pewnym momencie jednak, poczuła coś na wzór lekkiego otrzeźwienia. Przystanęła na moment.
    Weszli właśnie na niewielkie wzniesienie, skąd rozciągał się widok na okolicę. Przed nimi widniała spora, ludzka wioska rybacka. Śladów dwunogich próżno było jednak szukać, co Vesper natychmiast zrozumiała. Przyglądała się czerwonym, drewnianym domkom oraz zarośniętym już ulicom. Znajdowała się tuż nad brzegiem fiordu. Po drugiej stronie dostrzegła kolejne zabudowania, tym razem nieco większe. Jak się domyśliła - miasto. Zapalone w niektórych oknach światła świadczyły o ludzkiej obecności.
    Pośród ciemności przełamywanej jedynie bladym, księżycowym światłem, otaczający ich krajobraz sprawiał wprost nieziemskie wrażenie.
   - Co to za miejsce? - Vesper zrównała się z samcem, zapominając zupełnie o jakiejkolwiek ostrożności.

Ollie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette