Od Makbetha CD. Nali

  Nie mógł powstrzymać się przed wywróceniem oczami, słysząc stwierdzenie Nali. Fakt, iż było to właśnie zdanie w trybie oznajmującym, a nie pytającym, jak pozornie można by się było spodziewać, w obecnej sytuacji w ogóle go nie dziwił. Zresztą miał ochotę odpowiedzieć na to jakąś nieco uszczypliwą uwagą (oczywiście w granicach dobrego smaku, nie miał zamiaru urazić suczki, którą darzył szczerym uczuciem), podkreślając to, iż nie było to żadną tajemnicą po tym, jak prawie zasnął, zanim został wciągnięty do sesji nauki o Wielkiej Księdze. Nie był pewien, czy jakoś szczególnie często ziewał, ani czy ona to dojrzała, lecz obie te sprawy były wysoko prawdopodobne, co dodawało oczywistości analizowanemu przez niego zbyt długo stwierdzeniu.
  - Może i jestem. - Zaczął powoli, starając się brzmieć jednocześnie wystarczająco pretensjonalnie i jednocześnie nie brzmieć jak jakieś nieszczęsne szczenię. - Ale nawet sobie nie myśl, że choć część mojego ciała dotknie tego łóżka, jeśli ty też nie idziesz teraz spać. - Prawie się skrzywił, słysząc, że jednak, według swej oceny, zabrzmiał jak irytujący szczeniak, który jest przyzwyczajony do tego, że rodzice zawsze mu dają to, czego chce i nawet już tego nie ukrywa, lecz jakiś cudem powstrzymał się od grymasu.
  - Co ci nie pasuje w moim łóżku? - Roześmiała się cicho.
  - To, że jest twoje. Nie wypada wchodzić pannie do łóżka bez niej. - Uśmiechnął się półgębkiem.
  - W takim razie uratuję twoje... twoją moralność. - Teatralnie wywróciła oczami.
  - Dzięki ci pani. - Pokłonił się, równie, a może i jeszcze bardziej, teatralnie.
  Spoczęli więc na łóżku, zbyt miękkim jak na jego gust, lecz wiedział, że mógłby się do tego uczucia przyzwyczaić czy może nawet to polubić. Zdecydowanie nie przeszkadzał mu jednak w tym momencie pokaźny rozmiar legowiska, gdyż dzięki temu z łatwością mieściło dwa dość spore psy, jakimi byli.
  - Dobranoc. - Usłyszał jedynie, gdy suczka wtulała się w niego, a potem zapanowała cisza.
  Nie odpowiedział jej, jego bitwa z jego własnymi myślami była teraz zbyt ogromna, lecz ona albo nie zwróciła na to uwagi, albo po prostu machnęła na to łapą. Ten dzień był niezwykły, taki, jakiego nie spodziewał się przeżyć. Najcudowniejsze w nim było oczywiście to, że cały spędził z Nalą. Nie przeszkadzała mu obecnie nawet wciąż dająca się we znaki świeża rana. Ani ból, ani senność nie mogły teraz uciszyć czy choć przytłumić jego uczuć.
  Widział dziś, jak jego ukochana budzi się u jego boku i sam mógł się obudzić, wciąż będąc w nią wtulony, a teraz miał znów w taki sposób zasnąć. Mógł doświadczyć ich pierwszego wspólnego śniadania, rodzinnego wręcz. Dane mu było zobaczyć zachwyt w jej oczach, gdy dojrzała zorzę, oraz troskę na jej pyszczku, gdy został ranny i musieli udać się do szpitala. Słuchał, jak opowiada mu o Wielkiej Księdze i widział, jak wymienia spojrzenia z krukiem, przed którym jeszcze tak niedawno, jako szczenię, chowała się w krzakach podczas ich pierwszego wspólnego tajemnego wyjścia.
  Kochał ją. A ona kochała jego.
  - Nala... - Szepnął. Miał nadzieję, że nie spała jeszcze. Wiedział, że jeśli teraz nie uczyni tego, co uparcie chodziło mu po głowie, może nie zrobić tego nigdy.
  - Hm? - Spojrzała na niego wyczekująco, lecz jednocześnie niezwykle czul, co zdołało go na chwilę zbić z tropu. Nie był przyzwyczajony do tak silnych pozytywnych uczuć okazywanych względem niego.
  - Moment może wybrałem na to dziwny, ale to był ważny dla mnie dzień i chyba chciałbym go zakończyć czymś jeszcze ważniejszym... - Zaczął niepewnie, ostrożnie, gdy wrócił do siebie. - Jeśli jednak uznasz, że to zdecydowanie zła chwila na to, to... zrozumiem, ale... - Westchnął cicho. Dlaczego wypowiedzenie tych kilku właściwych słów było tak trudne? - Chciałbym spytać, czy... czy zostaniesz moją partnerką, Nalo? - Wypuścił z siebie w końcu te słowa, które tak mu ciążyły.
  Na odpowiedź czekał, niczym na wyrok, pełen obaw i pesymistycznych odczuć.

Nala?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette