Od Ollie'go CD. Vesper

Odkąd się przenieśli Ollie miał dużo pracy na głowie. Musiał kontrolować wszystkie sprawy związane z edukacją i łowiectwem co nie było takie proste. Na pewno nie spodziewał się takiej ilości papierkowej roboty. Codziennie dostawał cały stos formularzy i rubryczek do wypełniania, było tego tak dużo, że gdy zaczynał popołudniami to kończył wcześnie rano następnego dnia. Kładł się o coraz to dziwniejszych godzinach i wstawał gdy słońce zachodziło, można było uznać go za istotę o nocnym trybie życia. 
Gdy psy przyzwyczaiły się do nowych warunków, a ilość pracy zaczęła się zmniejszać, Ollie zamiast przestawić swój zegar biologiczny na "normalne" godziny zaczął korzystać z uroków Norwegii w godzinach wieczornych. Na dawnych terenach nie mógł zobaczyć tylu gwiazd na niebie co tutaj, a co dopiero zorzy polarnej. Dlatego właśnie samca Delta można było napotkać w środku nocy z uśmiechem na pysku gdy przemierzał tereny Północnych Krańców. Zawsze chodził dokładnie tą samą trasą, wychodził ze swojej chatki rybackiej i szedł ścieżką przy fiordzie. Zakręcał z powrotem do domu dopiero gdy dochodził do gór. Zwykle odbywał tą drogę sam i nikt mu w niej nie przeszkadzał, wszyscy o tak późnej porze spali lub po prostu nie wychodzili z domów. Pewnego dnia ta rutyna została zaburzona, dokładniej mówiąc przez zapach, który dostał się do nozdrzy Ollie'go w trakcie jednej z przechadzek. Był obcy, należący do psa, ale nie z miasta, ani sfory. Czarno-biały samiec postanowił ruszyć do jego źródła, w końcu mógł być to intruz stanowiący zagrożenie dla innych członków. Nie musiał długo szukać, zatrzymał się w krzakach kilka metrów od rudego psa. Obcy od razu zdał sobie sprawę z obecności Ollie'go, pies cofnął się kawałek jednak z jakiegoś powodu nieszczęśnie upadł na ziemię. 
- Hej - głos wyjawił tajemnicę płci psa, była to przedstawicielki płci pięknej, w tym wypadku wypadałoby raczej użyć tego drugiego określenia, słabej wnioskując po nadmiernym tłumaczeniu się i drżącym głosie. Delta mógł pozwolić jej odejść, stawiał na to, że trafiła tu przypadkiem i nie ma złych zamiarów. Jednak gdy zbliżył się o kilka kroków do suczki to zauważył opatrunek na jej lewej łapie przesiąknięty szkarłatną cieczą. Przez chwilę przeszło mu przez myśl żeby to zignorować, ale jego cechy przeważyły szalę, doskoczył do suki.
- Zaczekaj - położył łapę na jej ramieniu, od razu zostało w niego wbite przestraszone spojrzenie - wykrwawisz się jeśli pójdziesz dalej - oznajmił marszcząc brwi. Próbował znaleźć wyjście z sytuacji, w tej chwili nie mógł pomóc nieznajomej, nie miał potrzebnych przyborów aby cokolwiek zrobić, nie mógł jej też zabrać do szpitala przez brak lekarzy. Jedyną jego opcją było zabranie jej do siebie na co pewnie się nie zgodzi, ale nie zaszkodzi spróbować jej przekonać. - Mógłbym ci pomóc z tą raną, tylko... - Zawahał się, zabierać kogoś kompletnie obcego do własnego domu, na własne tereny? Wydawało mu się, że suka nie jest groźna, ale przecież może udawać. Tak naprawdę to nie miało znaczenia, tollerka była ranna i jeśli on nic z tym nie zrobi to mógłby mieć ją na sumieniu - musiałabyś pójść ze mną, oczywiście po wszystkim będziesz mogła iść w swoją stronę - dokończył.

Vesper?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette