Na myśl o posiłku zaburczało jej w brzuchu. Odgłos był na tyle głośny, że Makbeth spojrzał na nią i delikatnie się uśmiechnął. Samiec pierwszy wszedł do pomieszczenia, które służyło ludziom za kuchnię. Tam gotowali czy spożywali swoje posiłki. W przypadku psów sprawdzała się tylko druga opcja. No dobra, była jeszcze opcja przechowywania pożywienia, z której samica jeszcze nie skorzystała.
Makbeth stanął jednak w wejściu do pomieszczenia. Nala początkowo zatrzymała się tuż za nim, ale po chwili zdecydowała się sprawdzić co dzieje się w kuchni. Jej oczom ukazał się Aega, który stał na blacie stołu.
— Nalo. — ukłonił się wypowiadając jej imię. Suka spojrzała mimowolnie na Makbetha, jednak po chwili przeniosła swój wzrok na czarnego ptaka. — Śniadanie podane. — oznajmił, wskazując skrzydłem na dwa okrągłe, białe talerze, na których znajdowały się kawałki mięsa.
— Madame. — Makbeth zrobił miejsce w przejściu, by Nala pierwsza weszła do pomieszczenia. Suka podeszła do stołu i przyjrzała się posiłkowi, który przygotował ptak. W końcu, po drugiej stronie stołu stanął partner brązowej samicy.
Makbeth wskoczył na jedno z krzeseł stojących przy stole i usiadł na nim. Nala po chwili zastanowienia zrobiła to samo co czarny seter. Miała ochotę wypytać ptaka co to za mięso, czy jakoś je przyprawił i co najważniejsze... Skąd je wziął. Przecież w jej domu nie było do tej pory żadnego mięsa. Ani ryby, ani królika. Niczego. Głód jednak wziął górę i samica nie zadając krukowi żadnych pytań zaczęła jeść. Partner brązowej suki widząc to, również zdecydował się zabrać za spożywanie posiłku. Kruk natomiast opuścił kuchnię.
Zjedli, a Nala oparła się grzbietem o oparcie krzesła. Oblizała się i z uśmiechem na pysku spojrzała na swojego partnera, który dopiero podnosił pysk znad białego naczynia. Również się oblizał, a po chwili na parapecie kuchennego okna wylądował czarny ptak.
— Nalo. — ukłonił się tak samo jak wtedy, gdy para znalazła się w pomieszczeniu z wcześniej przygotowanym przez kruka posiłkiem. — Poranny raport. — powiedział krótko. Nala spojrzała na Makbetha, który nie był zbytnio tym zainteresowany. Odpoczywał teraz po zjedzeniu. Siedział teraz oparty grzbietem o oparcie krzesła, a jego ślepia były lekko przymknięte.
— Raport? — zapytała. Nigdy wcześniej nie było raportu. W stadzie nie działo się zbyt wiele interesujących rzeczy.
— Kazano mi mademoiselle poinformować o tym, że generał Eryda zbliża się do rozwiązania. — oznajmił, stojąc z dumnie wypiętą pierzastą piersią. Alfa tylko skinęła głową. — Informuję również, że mój syn, dawny majordomus Stada Psów Natury, Hugo był widziany przez jednego z członków stada w mieście. — dodał. Nala uśmiechnęła się.
— W takim razie, jeśli dotrze w końcu do nas, proszę ugość go w naszym domu. — oznajmiła. Aega ukłonił się jej tylko i odleciał przez otwarte okno w stronę wysepki, na której mieścił się między innymi szpital.
Alfa spojrzała na Makbetha.
— Chodź. — powiedziała, zeskakując z krzesła i kierując się w stronę wyjścia z pomieszczenia. Pies otworzył ślepia i również zeskoczył z siedziska.
— Gdzie? — spytał doganiając ją.
— Pokażę ci miejsce, które niedawno zostało przez nas znalezione i gdzie będą odbywać się między innymi koronacje. — wyjaśniła. Makbeth nie zadawał więcej pytań. Udał się tylko za Nalą do drzwi wyjściowych, które samica otworzyła, a on za nimi zamknął.
< Makbeth? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz