Rzadko, prawie w ogóle, odwiedzała szpital, chodził tam jej partner, ona natomiast zajmowała się wypełnianiem obowiązków Gammy w domu.
I choć po informacji, iż obejmie miejsce w hierarchii, zdobyła przyzwoite wykształcenie medyczne, nie była w stanie stwierdzić, co jej dolega. Podejrzewała bliżej nieokreślonego wirusa.
Aidan namawiał ją, aby wybrała się do Laverne, która przed zostaniem suką Beta, była lekarką, Kruczoczarna jednak opierała się tej decyzji, nie chcąc nękać świeżo upieczonej matki.
Wkrótce jednak uległa, jej samopoczucie znacznie zaczęło odbijać się na jej aktywności, w tym na wypełnianiu obowiązków.
- Iść z tobą? - samiec stanął w progu domu i oparł się o framugę drzwi, wpatrzywszy się w stojącą przed domem partnerkę.
Uśmiechnęła się do niego słabo, głównie ze względu na swoją myśl o tym jak przystojnego ma ukochanego.
- Pójdę sama. I tak będzie mi wstyd, że zakłócam jej spokój, dopiero co urodziła, a w dodatku nie jest już lekarką - westchnęła cicho.
Pies przypominający przedstawicieli rasy husky skinął głową ze zrozumieniem, ale po jego mimice można było stwierdzić, iż nie podoba mu się jej pomysł.
- Jeśli zasłabniesz po drodze... - zaczął i pokręcił łbem.
- Nie zasłabnę - przerwała mu. - Koniec pogaduszek, idę - oznajmiła i zerknęła na niego po raz ostatni, a następnie odwróciła się i ruszyła w kierunku domu Bet, który na szczęście znajdował się całkiem blisko.
Szła spokojnie, wręcz melancholijnie, słuchając stłumionych przez wiatr pieści ptactwa. W międzyczasie zastanawiała się, co mogło jej dolegać. Czy to przez tą chorobę nie mogła zajść w ciążę? Może miała stopniowo umierać?
Zacisnęła powieki poirytowana swoimi czarnymi scenariuszami, a gdy je uchyliła, zorientowała się, że na horyzoncie rozciągnął się budynek, do którego zmierzała. Już czuła wstyd przed parą Beta, ale postanowiła go ukryć i wmówić sobie, że robi to dla własnego dobra. Musiała w końcu wrócić do pełnienia swoich zadań, aby stado funkcjonowało jak najlepiej. Chociaż musiała przyznać, iż Aidan bez problemu dałby sobie radę. Nie chciała go jednak obciążać.
Zacisnęła zęby, kiedy stanęła przed drzwiami i zapukała. Czekała chwilę, aż wkrótce w drzwiach pojawił się Enyalios.
- Witaj, Enyaliosie - uśmiechnęła się nieco głupawo. - Czy mogłabym porozmawiać z Laverne?
Samiec skinął energicznie głową, zniknął w głębi domu, a już po chwili zastąpiła go jego partnerka. Zdawała się być nieco zmęczoną, Kruczoczarną przeszedł więc wręcz dreszcz. Miała tupet, aby ich nękać w takim momencie życia.
- Cześć, Lav - skinęła głową na przywitanie. - Najmocniej przepraszam, że was nachodzę, ale miałabym prośbę. Mogłabyś mnie przebadać? Ostatnio paskudnie się czuję.
Beta zgodziła się bez zawahania. Obie podążyły do salonu, gdzie Laverne dokładnie obejrzała Estlay, podpytując ją o objawy. Do ich uszu dochodziło stłumione kwilenie szczeniąt, co tylko i wyłącznie jeszcze bardziej wzbudzało wstyd Gammy. Ku jej uciesze, wizyta trwała tylko kilka minut, nie musiała więc zabierać znajomej zbyt wiele czasu.
- Estlay... - na pysku byłej lekarki pojawił się cień uśmiechu. - Wszystko wskazuje na to, że jesteś w ciąży. Gratuluję, choć nie wiem czy to dla was uciecha, czy raczej... zmartwienie.
Ciemna samica zmarszczyła brwi.
- Ale... nie mdliło mnie, czułam się nawet całkiem przyzwoicie, ostatnio się pogorszyło... Nie rozumiem.
- Wystąpiły u ciebie wzrost wagi, brak apetytu, nadmierne zmęczenie i uwrażliwienie na zapachy, prawda?
Skinęła głową na potwierdzenie tych słów.
- To inne objawy ciąży. Fakt, wymiotowanie zdarza się stosunkowo często, ale nie zawsze. Z tego co zauważyłam, twoje ciało przygotowuje się na posiadanie potomstwa. Wraz z Aidanem zostaniecie rodzicami.
Estlay podniosła się z kanapy, przeprosiła raz jeszcze za najście, a przede wszystkim podziękowała, po czym opuściła dom Bet, spiesząc ku jej własnemu.
Tak bardzo martwiła się, iż nie uda jej się zajść w ciążę, a ona już w niej była. Nosiła pod sercem swoje wymarzone dzieci. Ich wymarzone dzieci.
Droga wyjątkowo jej się dłużyła, wkrótce jednak weszła do zamieszkiwanej przez nią chatki i od razu zaczęła szukać ukochanego po pomieszczeniach. Natrafiła na niego w kuchni, gdzie wyglądał przez okno.
- Estlay! - ucieszył się na jej widok, wszakże jej kamienna mina ostudziła jego entuzjazm. - I jak...? Co się dzieje? - zmarszczył ze zmartwieniem brwi.
- Jestem w ciąży - zdjęła beznamiętną maskę i uśmiechnęła się szeroko.
Aidan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz