Od Laverne CD. Enyaliosa

Czuła się stosunkowo swobodnie, aż do momentu, w którym nie podeszli do Erydy. Generał i Enyalios radośnie wymieniali spojrzenia, prowadząc przy tym bezceremonialną rozmowę - nawet głupiec zauważyłby, że są ze sobą blisko. W oczach samca można było dostrzec troskę, kiedy patrzył na swoją przyjaciółkę, a Laverne zastanawiała się czemu. Czy to przez ciążę Erydy? Wiedziała o niej, jasne, że tak, ciężko byłoby nie usłyszeć o tejże informacji - sfora była nieliczna, dodatkowo była to pierwsza ciąża w historii Północnych Krańców, toteż najświeższe wieści nie umknęły suce Beta. Poczuła bolesne, bardziej mentalne aniżeli fizyczne, ukłucie w sercu.
Nie umiała wczuć się w rozmowę między swoimi towarzyszami, stała więc nieco z boku i tępo wpatrywała się w ćwiczące psy, które znała jedynie z imienia. Do jej uszu docierały zdania wymieniane między Enyaliosem a Erydą, nie dopuszczała ich wszak do siebie, toteż nic z nich nie wyniosła.
Kiedy jej partner na nią zerkał, przenosiła na niego swoje puste spojrzenie i uśmiechała się nieco nieszczerze, chcąc stworzyć dobre pozory. W rzeczywistości było to nic więcej niż dobra mina do złej gry - w głębi duszy rodziła się zazdrość, może pewnego rodzaju zawiedzenie. Ich ciepłe spojrzenia, szerokie uśmiechy bolały. Nie czuła się już wyjątkowo, w tamtej chwili postrzegała siebie jako naiwną samicę, myśląc, że ten wyraz oczu, którym obdarzał ją jej partner, jest zarezerwowany wyłącznie dla niej. Najwidoczniej grubo się myliła, bo jak prędko się okazało, nie był.
Po raz kolejny obudziła się w niej tęsknota za bratem, a ona sama zauważyła, że następowało to wtedy, kiedy dostrzegała, że nie ma nikogo poza Enyaliosem, Enyaliosem, który był jej ukochanym, a sama wiedziała, że w związkach następują kłótnie, czasem nawet relacje się rozpadają. Kochała psa, z którym się związała, kochała go bardzo, i wiedziała, że właśnie stąd brało się nieprzyjemne uczucie zazdrości. Czasem jednak żałowała, że pozwoliła Hansowi zostać, żałowała, że on pozwolił jej odejść, że z taką łatwością się rozstali, nie protestując, bez jakiegokolwiek oporu. A mieli być nierozłączni. Zamknięty w sobie Hans i jego młodsza o kilkanaście minut, wesoła siostra, która w każdej chwili była gotów stanąć w obronie swego brata.
Z głębokiego zamyślenia wyrwał ją głos Enyaliosa. Stwierdziła z przekąsem w myślach, że tym razem zwracał się do niej, nie do suczki obejmującej stanowisko generała. Sama nie wiedziała, na kogo była w tamtej chwili poirytowana - na samą siebie, swojego ukochanego czy Erydę?
Westchnęła niesłyszalnie w momencie, w którym pies Beta wygłosił kilka powitalnych oraz pochwalnych słów do nielicznej grupki pracującej w wojskowej sekcji. Nie podobał jej się pomysł tworzenia przemów, w tamtej chwili nie miała humoru, nie wiedziała, co miałaby powiedzieć, buzowały w niej negatywne emocje. Czy jej dzień zepsuł fakt, iż Enyalios rano na nią warknął? Sama w to wątpiła, wiedziała dobrze, że nie jest zawistną osobą, a tę nieprzyjemną, ale naprawdę drobną kwestię zdążyła mu wybaczyć.
Zazdrość. Nie kontrolowała jej, ale to ona musiała sprawiać, że dobry humor Laverne wyparował.
Musiała jednak skończyć rozmyślać o tych wszystkich kwestiach, przyszła bowiem jej kolej na wypowiedzenie się przed grupką, która tego oczekiwała. Wzięła więc głęboki wdech i przywdziała swój pyszczek w uprzejmy uśmiech.
- Miło było mi zobaczyć was i waszą pracę - zaczęła na pozór pogodnie. - Bardzo cieszy mnie, że będę mogła z wami w pewien sposób współpracować, i mam nadzieję, że uda mi się dobrze spełniać moją rolę, że będziecie mogli we mnie widzieć oparcie - skinęła głową. Wiedziała jednak, że jej najbliższym celem na tamten moment było wychowanie szczeniąt, a na myśl o macierzyństwie udało jej się nieco rozpogodzić. - Nigdy nie byłam blisko wojska, podejrzewam jednak, że mogę na was liczyć i przybliżycie mi aspekty waszej pracy! - uśmiechnęła się wesoło i zamerdała lekko ogonem.
Wypuściła gwałtownie powietrze z płuc i mimowolnie, wręcz machinalnie, skierowała wzrok na swojego ukochanego, szukając u niego wsparcia, a może opinii o jej przemowie. Ich spojrzenia się skrzyżowały i poczuła pewnego rodzaju ulgę, ale narodziły się w niej nowe pokłady niezadowolenia. Te jego ślepia, hipnotyzujące, pełne troski ślepia i fakt, że patrzyły z podobnym wyrazem na kogoś innego niż ona. Mimo skarcenia się w myślach, nie mogła wyrzec się, wypędzić z siebie poczucia zazdrości.

Eny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette