Na początku Sahara starała się pomagać w pracach wykończeniowych, oczywiście na miarę możliwości swojego drobnego ciałka. Zwykle dostawała te najprostsze prace, czuła się niedoceniana przez inne psy. Wtedy się denerwowała i gdy tylko jej łapy stanęły za progiem błękitnego domu, który teraz musiała nazywać swoim, zaczynała wrzeszczeć w najbliższą poduszkę jaką znalazła tak, że na następny dzień miała lekką chrypę. Potem przestała się pojawiać, a prace i tak zostały zakończone.
Codziennie widziała spojrzenia jakie rzucali sobie członkowie, były one pełne czułości i zrozumienia, oni byli w tym razem, a jej nie miał kto wysłuchać. Kiedy zastanawiała się po co właściwie dołączała do sfory, zawsze przypominał się jej pijany ojciec podnoszący na nią łapę i wtedy już wiedziała dlaczego.
Z braku zajęcia zaczęła pojawiać się w mieście, prędzej czy później musiała napotkać miejscowego podrywacza, Borisa. Dobrali się w kwestii swojego podejścia do związków, tylko na chwilę. Mieli kilka "romantycznych" chwil o ile tym można nazwać nadmierne łączenie pysków w przydługich pocałunkach. W końcu jednak nadszedł ten moment kiedy się sobą zaczęli nudzić, pojawiali się na wszelakich imprezach jako para, ale wszyscy wokół wiedzieli, że niebawem się to skończy. I tak się stało, dosłownie kilka dni później Sahara zostawiła Borisa na jednym z takich spotkań. To, że przed chwilą zakończyła "związek" nie miało dla niej znaczenia, teraz chciała nacieszyć się dość wesołym otoczeniem lekko podpitych psów. Zostawiła za sobą samca husky i ruszyła w stronę większej grupki psów rozmawiających przy ścianie.
Nagle drogę przeciął jej pies rasy koolie, oczywiście nie zdążyła się zatrzymać i uderzyła w jego bok.
- Uważaj jak łazisz! - Warknęła odskakując. Na pysku nieznanego psa przez chwilę widniał chłodny wyraz, który szybko został zastąpiony przyjaznym uśmiechem. Zirytowało ją to. - Jeszcze się uśmiechasz? Mógłbyś przeprosić. - powiedziała i zadarła pysk do góry.
Felix?
Nagle drogę przeciął jej pies rasy koolie, oczywiście nie zdążyła się zatrzymać i uderzyła w jego bok.
- Uważaj jak łazisz! - Warknęła odskakując. Na pysku nieznanego psa przez chwilę widniał chłodny wyraz, który szybko został zastąpiony przyjaznym uśmiechem. Zirytowało ją to. - Jeszcze się uśmiechasz? Mógłbyś przeprosić. - powiedziała i zadarła pysk do góry.
Felix?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz