Od Sahary do Felixa

Mieszkała na terenach Północnych Krańców już od jakiegoś czasu, nawet jeśli sporo minęło to wciąż nie mogła się zaaklimatyzować. Może to przez to, że nie należała do grona psów, które były tu od początku i znały się pewnie od dziecka, tylko uciekła z własnego domu rodzinnego i jest tu przez to, że los wyjątkowo postanowił się nad nią zlitować.
Na początku Sahara starała się pomagać w pracach wykończeniowych, oczywiście na miarę możliwości swojego drobnego ciałka. Zwykle dostawała te najprostsze prace, czuła się niedoceniana przez inne psy. Wtedy się denerwowała i gdy tylko jej łapy stanęły za progiem błękitnego domu, który teraz musiała nazywać swoim, zaczynała wrzeszczeć w najbliższą poduszkę jaką znalazła tak, że na następny dzień miała lekką chrypę. Potem przestała się pojawiać, a prace i tak zostały zakończone. 
Codziennie widziała spojrzenia jakie rzucali sobie członkowie, były one pełne czułości i zrozumienia, oni byli w tym razem, a jej nie miał kto wysłuchać. Kiedy zastanawiała się po co właściwie dołączała do sfory, zawsze przypominał się jej pijany ojciec podnoszący na nią łapę i wtedy już wiedziała dlaczego. 
Z braku zajęcia zaczęła pojawiać się w mieście, prędzej czy później musiała napotkać miejscowego podrywacza, Borisa. Dobrali się w kwestii swojego podejścia do związków, tylko na chwilę. Mieli kilka "romantycznych" chwil o ile tym można nazwać nadmierne łączenie pysków w przydługich pocałunkach. W końcu jednak nadszedł ten moment kiedy się sobą zaczęli nudzić, pojawiali się na wszelakich imprezach jako para, ale wszyscy wokół wiedzieli, że niebawem się to skończy. I tak się stało, dosłownie kilka dni później Sahara zostawiła Borisa na jednym z takich spotkań. To, że przed chwilą zakończyła "związek" nie miało dla niej znaczenia, teraz chciała nacieszyć się dość wesołym otoczeniem lekko podpitych psów. Zostawiła za sobą samca husky i ruszyła w stronę większej grupki psów rozmawiających przy ścianie.
Nagle drogę przeciął jej pies rasy koolie, oczywiście nie zdążyła się zatrzymać i uderzyła w jego bok.
- Uważaj jak łazisz! - Warknęła odskakując. Na pysku nieznanego psa przez chwilę widniał chłodny wyraz, który szybko został zastąpiony przyjaznym uśmiechem. Zirytowało ją to. - Jeszcze się uśmiechasz? Mógłbyś przeprosić. - powiedziała i zadarła pysk do góry.

Felix?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette