Najchętniej odpowiedziałaby mu, że wszystko jest w porządku, że nic takiego się nie dzieje. Ogarnęło ją jednak przekonanie, że nie będzie w stanie skutecznie zbyć Enyaliosa, nie po tym co zobaczył a na pewno nie po jej ostatnim zachowaniu. Od razu wiedziałby, że kłamie. Nie mogła się wycofać, nie miała żadnej drogi ucieczki. Owszem, mogła powiedzieć, żeby się nie wtrącał, ale takie zachowanie nie byłoby odpowiednie, nie w stosunku do własnego przyjaciela.
Odważyła się na niego spojrzeć. Samiec miał zatroskany wzrok, czekał cierpliwie na odpowiedź przyjaciółki. Jej oczy i wyraz pyska wyglądały, jakby samica przechodziła ogromne męczarnie.
- Erydo? Proszę, powiedz co się dzieje - powtórzył łagodnie i z troską. Spuściła pysk w stronę swoich łap, kilkakrotnie przekręcając łbem z bezsilności. Bała się o tym powiedzieć, że Beta pomyśli o niej źle, albo że ją potępi. Ale przecież jak sam Eny powiedział, byli przyjaciółmi, a przyjaciele się wspierają, prawda? Nabrała kilka razy powietrza, głośno je wypuszczając. Bardzo się stresowała. W końcu ponownie spojrzała na niego, prosto w jego dwukolorowe oczęta.
- Ja... - zaczęła z delikatną chrypką. Odchrząknęła więc, kontynuując. - Ja chyba jestem w ciąży. Nie! Ja na pewno jestem - wyznała zmartwionym tonem, od razu uciekając wzrokiem na bok, zaciskając zęby. Czekała na jego reakcję.
Enyalios stał w bezruchu. Najwyraźniej bardzo zaskoczyła go jej odpowiedź. Nastąpiła cisza, najpewniej samiec Beta nie wiedział co odpowiedzieć Erydzie.
- Dlatego tak się zachowujesz? - Zapytał delikatnie. Przekręcił łeb na bok, będąc wciąż w dużym zdziwieniu. Eryda twierdząco pokiwała głową.
- Jego ojciec... - przerwała, gdyż głos jej się powoli łamał. - Popełniłam błąd, głupi błąd - przestała się już kontrolować, przez co po prostu mocno wtuliła się w sierść przyjaciela i zaczęła cicho łkać.
<Eny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz