Od Concorde'a do Erato

  Teraz to on pierwszy zbudził się, od razu budząc swoją rodzicielkę mocnym zaciśnięciem swych zębów na jej karku bądź uszach. Nie była to na pewno przyjemna pobudka, dlatego żeby uniknąć kolejnych kąsań, Eryda czym prędzej stanęła na równe łapy.
  Concorde jak najszybciej pragnął już znaleźć się w koszarach. Uwielbiał tam przebywać i obserwować treningi wojska, a kiedy tylko Eryda mu na to pozwoliła, sam w nich uczestniczył. Oczywiście robił tylko te ćwiczenia, które nie wywołałyby na nim jakichś uszczerbków na zdrowiu, co jak można się domyślić nie za bardzo mu się podobało. Obiecał jednak sobie, że będzie kiedyś wykonywać je najlepiej ze wszystkich.
  Po zjedzeniu śniadania (w większym stopniu przez Erydę, gdyż samczyk wziął tylko kilka kęsów), w końcu mogli wyruszać do tak upragnionego miejsca przez Concorde'a. Młody dumnie kroczył u boku rodzicielki, wypełniając swe płuca rześkim, porannym powietrzem.
  Gdy budynek, do którego zmierzali był coraz bliżej, szczeniak dostrzegł dwie sylwetki, które najprawdopodobniej również kroczyły do koszar.  Samczyk rozpoznał swojego przybranego wuja Enyaliosa, a u jego boku kroczyła młoda suczka, młodsza od niego. Concorde przybrał grymas, który najpewniej miał wyrażać niezadowolenie, czy też niechęć. Czuł, że samiec Beta i Eryda nie miną się tak po prostu, a pogrążą w rozmowie.
Wiedział, że para Beta doczekała się potomstwa, ale nawet nie pomyślał, że Enyalios przyprowadzi tutaj jedną ze swych córek. Domyślił się szybko, że była to jego następczyni, w końcu musiał kiedyś ją tutaj zabrać.
  Kiedy znaleźli się bliżej, mógł dostrzec w niej duże podobieństwo do psów zaprzęgowych. Zatrzymał się, odrobinę za Erydą i utkwił w następczynię Bet twarde spojrzenie.
Usłyszał jak dwójka dorosłych psów wymienia powitalne słowa, na co przekręcił ślepiami z irytacją.
- To właśnie jest Erato - Enyalios skierował spojrzenie na swoją córkę, z dumą  przedstawiając ją generałowi. Matka Concorde'a posłała suczce delikatny uśmiech, po czym zwróciła się do syna:
- Przywitaj się - odwróciła łeb w jego stronę. - Nie wstydź się - posłała mu zachęcający uśmiech.
- Nie wstydzę się! - Concorde prychnął niczym obrażone dziecko. - Nie mam ochoty na jakieś znajomości - burknął, ukradkiem zerkając na suczkę.
- Proszę - westchnęła, spoglądając na przyjaciela i jego córkę przepraszająco. Samczyk nie chcąc zrobić przykrości matce, niechętnie wyszedł na przód. Stanął przed Enyaliosem i Erato, a w jego oczach kryło się coś w rodzaju pewności, wyższości.
- Cześć, księżniczko - wymamrotał, pozornie obojętnie, ale także nieco z drwiną.
<Erato?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette