Po zakończonym posiłku zgarnął kości na bok, po czym podniósł się do pozycji siedzącej. Oblizał pysk, który częściowo był pokryty krwią ofiary. Z westchnieniem przystąpił do oczyszczania łap ze szkarłatnej cieczy.
Kiedy to skończył, skierował dwukolorowe ślepia w stronę swojej towarzyszki, która oczyszczała swą sierść z drobinek krzaków. Sam przeleciał wzrokiem po swym ciele, aby zobaczyć czy czasem jakieś paprochy nie poprzyczepiały się do niego.
Dla pewności otrzepał się odrobinę, po czym zbliżył się do kruczoczarnej samicy, która jeszcze zajmowała się pielęgnacją futra.
- Pomóc? - Zapytał zaczepnym głosem, a na jego pysku gościł zawadiacki uśmiech.
- Nie trzeba, poradzę sobie - odparła, nawet na niego nie patrząc. Jednak dało się usłyszeć w jej tonie delikatne rozbawienie.
Samiec usiadł więc na przeciwko towarzyszki i cierpliwie czekał aż zakończy swą czynność. Nie trwało to długo, gdyż po chwili samica siedziała prosto i spoglądała na Aidana.
- To idziemy do mnie? - Zapytał, nie będąc pewnym czy Estlay już chce skończyć spacer. Miał ogromną nadzieję, że będzie chciała do niego zawitać, gdyż wewnątrz siebie nie mógł doczekać się, aby podarować jej podobiznę z drewna.
- Pewnie - skinęła ochoczo łbem. Zadowolony samiec od razu powstał i zaczął kierować się w stronę domu.
- A co takiego dla mnie masz? - Zaciekawiła się. Aidan pokiwałam parę razy przecząco głową.
- Nie mogę Ci tego zdradzić, to niespodzianka - odrzekł z szerokim uśmiechem.
- Rozumiem - odwzajemniła uśmiech.
Reszta trasy minęła im w ciszy. W końcu doszli do miejsca zamieszaknia szpiega. Aidan otworzył drzwi i przepuścił w nich Gammę.
- Wybacz za lekki nieporządek - rzekł, wchodząc za nią do salonu, kierując wzrok na wiórki z drewna na podłożu. Nie czekając na odpowiedź Estlay, samiec szybko podszedł do stolika, gdzie czekała już rzeźba. Zaciekawiona Estlay skierowała tam ślepia.
- To właśnie dla Ciebie - oznajmił Aidan, odsłaniając swym ciałem drewnianą figurkę. - Starałem się, aby była jak najbardziej podobna do Ciebie - dodał po chwili.
<Estlay?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz