Od Estlay CD. Aidana

Schowała głowę w zagłębieniu jego szyi i przymknęła oczy. Przez chwilę milczała, w końcu jednak postanowiła odpowiedzieć Aidanowi.
- Ja też cię kocham - cofnęła się, aby móc na niego spojrzeć.
Uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową, jakby chciała się zgodzić sama ze sobą. Choć z początku nie była pewna swoich uczuć do samca, stopniowo zaczynała się z nimi oswajać i teraz już wiedziała, że go kocha.
Przypatrywała mu się dłuższą chwilę, zresztą ze wzajemnością, w końcu jednak pragnienie dało o sobie znać, podeszła więc do brzegu i schyliła głowę, aby się napić. Jej przednie łapy częściowo zanurzone były w wodzie, ona sama jednak nie zwróciła na to uwagi zajęta raczeniem się życiodajną cieczą.
Kiedy uniosła łeb, westchnęła z widoczną ulgą. W jej domu zachowały się pojedyncze ludzkie naczynia, nie była jednak pewna działania instalacji wodnej, więc najprostszym sposobem na ugaszenie pragnienia było znalezienie jeziora lub epizodycznego strumienia, których nie brakowało.
Ku jej zaskoczeniu, po okolicy rozległ się huk. Wzdrygnęła się wystraszona i z położonymi po sobie uszami, popatrzyła na Aidana stojącego kilka metrów dalej - po jego minie wywnioskowała, że on również nie wiedział co lub kto wydało nieznany im dźwięk. Serce Estlay biło szybciej niż zazwyczaj. Samica była już blisko uspokojenia swojego własnego organizmu, gdy do jej uszu najpierw dotarł niewyjaśniony tętent kopyt, a następnie z zarośli wypadło spłoszone stado wapiti. Zwierzęta biegły na oślep, rozproszone po całej przestrzeni wokół - niektóre z nich przedzierały się przez niewielkie krzaki, a jeszcze inne wbiegły do wody.
Zarówno wystraszona suka Gamma, jak i jej ukochany musieli przywrzeć płasko do ziemi, aby uniknąć mocnych kopniaków jeleniowatych i nie zostać staranowanymi.
Zmarszczyła brwi, oddychając ciężko. Nie musieli czekać długo na kolejny huk. Na ich szczęście, przebiegły wtedy ostatnie sztuki ze stada. Do nosa Estlay dotarł zapach prochu strzelniczego, choć ona sama nie mogła nazwać woni, którą czuła.
Zerwała się z ziemi nieco obolała i z przerażeniem spojrzała na samca. I chociaż nie znała źródła dźwięku, wiedziała, że było to coś groźnego, niebezpiecznego. Bez chwili zastanowienia rzuciła się przed siebie, w kierunku, skąd przybiegło stado jeleniowatych.
- Estlay! - krzyknął za nią samiec, zignorowała go jednak.
Jeśli stadu groziło niebezpieczeństwo, nie mogła go zignorować. Mimo bólu, który został wywołany przed nieostrożne wapiti, parła naprzód. Nie wiedziała kogo lub co spotka, czy cokolwiek spotka.
Kiedy dotarła do wioski, nie spotkawszy nikogo po drodze, sama nie wiedziała czy powinna się cieszyć czy bać. Huk był charakterystyczny, coś musiało też spłoszyć stado. Zatrzymała się między niezliczonymi chatkami, dysząc po szaleńczym biegu.
- Estlay! - obróciła głowę w kierunku, z którego dochodziło wołanie.
Już po chwili obok niej przystanął samiec przypominający huskiego.
- To nie było normalne - pokręciła przecząco łbem. - Będzie trzeba napomnieć o tym Nali.

Aidan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette