Tego ranka obudziła się z pustym żołądkiem, od razu wstała i skierowała się do spiżarni w której zwykle przechowuje jedzenie. Dziś jednak pomieszczenie okazało się puste, dlatego suczka musiała udać się do sforowego spichlerza aby nabrać sobie trochę zapasów. Od razu gdy postawiła łapy za domem, poczuła uderzenie ciepła, okazało się, że dzień dzisiejszy był wyjątkowo słoneczny i ciepławy jak na Norwegię. Przy takiej pogodzie to nastrój jest na pewno lepszy. Szła cały czas się rozglądając na boki, dosłownie wszędzie tylko nie przed siebie. Oczywistą sprawą było, że nie skończy się to dobrze. Uderzyła w kogoś i upadła na trawę. Samiec w którego uderzyła odezwał się jedynie głuchym warkotem.
- Uspokój się - parsknęła wstając z ziemi, w tamtej chwili zrozumiała, że ma jakiś ukryty talent do wpadania na obce psy. Strzepała ze swojego futra kilka źdźbeł, które się w nie wplątały i wyciągnęła łapę w stronę psa. - Sahara jestem, a ty? - przekrzywiła głowę.
- Rowan - pies mimo krzywej miny złapał za wyciągniętą w jego stronę kończynę.
W normalnej sytuacji psy by się rozeszły, ale czekoladowa suka nie miała zamiaru tak szybko dać spokoju nowo poznanemu owczarkowi australijskiemu.
- Dokąd idziesz? - stanęła przed samcem nie dając mu możliwości wyminięcia jej.
- Do koszar - burknął i wyprzedził suczkę.
- To idealnie, też idę w tamtą stronę.
Uśmiechnęła się do niego i przyspieszyła kroku aby iść obok, ten tylko wywrócił oczyma i więcej się nie odezwał podczas tej krótkiej drogi. Sahara już od razu wyrobiła sobie o nim zdanie jako o drętwym psie, ale nie zniechęciło jej to do prób zagajenia rozmowy. Mimo tego odpowiadały jej tylko ruchy głową i krótkie odburknięcia.
W końcu dotarli na miejsce, centrum życia całego stada. Szpital, szkoła, ośrodek adopcyjny, spichlerz i oczywiście koszary do których zmierzał samiec. Aussie na pewno odetchnął z ulgą kiedy w końcu upierdliwa suczka poszła w swoją stronę. Sahara pożegnała się z nim ze słodkim uśmieszkiem na pysku oraz słowami "mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy" i sama ruszyła po zapasy dla siebie.
Na nieszczęście (lub szczęście) czekoladowa suczka i Rowan załatwili swoje sprawy w takim samym czasie. Sahara zauważyła go już z daleka.
Rowan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz