Tym razem postanowiła jednak udać się do koszar wraz z Betą oraz jego następczynią, uznała bowiem, iż całkiem dawno tam nie zaglądała, może miało więc szanse wydarzyć się coś ciekawego. Po drodze do głównej siedziby wojska, urządzała wraz ze swoją siostrą różne zabawy, w większości plątając się pod łapami ojca. Były to zwykłe przepychanki, podczas których zdarzało się, iż lądowały na moment na ziemistym gruncie, ale i zabawy w berka. Ciągnęły się za ogony i uszy będąc widocznie rozochoconymi. Być może energii dodawała im ładna pogoda? Powiewał lekki, całkiem ciepły wiaterek, a południowe promienie słońca ogrzewały powietrze. Towarzyszył im nieustannie żywy świergot różnych ptaków, ale one zdawały się nie zwracać na niego uwagi - całkiem możliwe, iż przyczyniał się do tego ich młody wiek, ale równie prawdopodobny był fakt, że nie zwracały uwagi na takie szczegóły w otoczeniu, ponieważ były zbyt bardzo skupione na zabawie i samych sobie.
Droga więc mijała im wyjątkowo szybko, chociaż Hebe nigdy się nie dłużyła, pewnie dlatego, że zawsze umiała sobie znaleźć jakiś interesujący obiekt lub zajęcie.
Dotarli do wybrzeża, na którym umiejscowiona była potężna latarnia morska oraz kilka innych budynków, takich jak szpital czy szkoła. Oni nie zmierzali jednak do żadnego z nich, a do siedziby wojska, a zarazem sekcji łowieckiej. Jak okazało się na miejscu, oddziały nie przebywały wewnątrz budowli, lecz przed nią. Hebe przypadło to do gustu.
Enyalios przywitał się z Erydą, nieopodal której stał Concorde (któremu Hebe nie poświeciła większej uwagi aniżeli rzucenie krótkiego spojrzenia), i już po chwili generał ustawiła wojsko w szeregu, jak to zazwyczaj miało miejsce. Potomkini Bet stanęła dumnie obok przedniej łapy swego ojca i wyprostowała się, wypinając przy tym klatkę piersiową do przodu. Szybko wszakże zapomniała o postawie, a stało się to dokładniej wtedy, gdy wśród szeregów spostrzegła nieznajomą samicę. Miała długa, rudą (oraz błyszczącą w świetle, jak zauważyła młoda sunia) sierść, a jej budowa ciała była zwarta, ale całkiem smukła, co zapewne zapewniało przyzwoitą zwinność. Ogon nosiła nisko, przynajmniej w tamtej chwili, łapy natomiast były średniej długości, umięśnione, lecz bez przesady.
Hebe dotąd nie miała okazji widzieć przedstawicielki rasy o podobnym wyglądzie, przyglądała się jej więc z wyraźnym zaciekawieniem, głównie ze względu na rude umaszczenie. Obca stała z beznamiętną miną, nawet nie zwróciwszy większej uwagi na potomstwo pary Beta. Zdawała się również nie przykładać większej wagi do słów powitalnych Enyaliosa oraz reszty przemówienia, które głosił.
Hebe lubiła obserwować, nie można było odmówić jej też spostrzegawczości. Uparcie nie spuszczała z oczu, jak mniemała, nowej członkini Północnych Krańców.
Gdy generał pozwoliła wojsku spocząć i wrócić do ćwiczeń, szczenię uważnie podążało wzrokiem za nieznajomą. Nie kontynuowała ona jednak swojego treningu, jak robiła to reszta psów, zamiast tego rozejrzała się ostrożnie wokół, jakby upewniała się, czy nikt na nią nie patrzy, a następnie dała nura za budynek, gdzie zniknęła z pola widzenia jej obserwatorki.
Hebe przełknęła nerwowo ślinę, zainspirowana nietypowym zachowaniem, jak później miała się dowiedziała, nowego szpiega. Och, nadawała się do tej roli, i to jak. Udowodniła to swoją potajemną ucieczką.
- Tato, zaraz wrócę - oznajmiła młoda samiczka, przerywając tym samym rozmowę między swoim rodzicielem, a Erydą.
I choć zaprzeczył, obawiając się o swoją córkę, generał stanęła po jej stronie i udało jej się namówić Enyaliosa, aby ją puścił. Uśmiechnęła się promiennie do starszej od niej suki, zerknęła na swoją siostrę, która siedziała naprzeciwko Concorde'a, po czym pognała za rudą nieznajomą. Biegła najprędzej, jak umiała, choć jej krótkie, nieumięśnione jeszcze łapy oraz niezdarne, pozbawione gracji ruchy nie ułatwiały jej zadania. Skręciła za ścianą budynku, dzięki czemu na horyzoncie pojawiła się ofiara jej czyhania, która wcale nie pędziła przed siebie, a szła sprężystym krokiem kilkanaście metrów przed Hebe. Najwyraźniej nie obawiała się już, że zostanie przyłapana. Nic dziwnego, zniknęła im z pola widzenia.
- Hej! - krzyknęła za nią Hebe, która niezmiernie się ucieszyła, gdy dorosła samica przystanęła, usłyszawszy jej wołania. - Proszę pani!
Wkrótce przystanęła obok niej, dysząc przy tym cicho. Zamerdała wesoło swoim krótkim ogonkiem i przestąpiła z łapy na łapę, czując na sobie niezrozumiałe spojrzenie.
- Jestem Hebe - przekrzywiła lekko łebek. - Widziałam, jak się pani wymyka. Stamtąd - zerknęła za siebie i wzięła głębszy wdech, próbując tym samym wyrównać swój oddech. - Widać, że jest pani szpiegiem - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Vesper?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz