Od Hebe - zadanie 2., egzamin

 Popatrzyła z niesmakiem na mięso jelenia, które leżało na blacie w kuchni i położyła po sobie uszy. Miała złudną nadzieję, że uda jej się wymknąć z rodzinnego domu bez śniadania - jej organizm poległ w walce ze stresem i nie wyobrażała przełknąć sobie chociażby kęsa.
- Hebe? - usłyszała za sobą.
Zacisnęła powieki i westchnęła ciężko, czując w powietrzu zapach swojej gorzkiej porażki. Spojrzała za siebie, prosto na kolorową sukę Beta.
- Tak, mamo? - uśmiechnęła się niesfornie, i choć za kilkadziesiąt minut miała przejść swój test dojrzałości, można by ją porównać do rozkosznego szczenięcia, które zrobiło coś nieodpowiedniego, ale wygląda, jakby nie wiedziało, o czym mowa.
Laverne w odpowiedzi uniosła tylko jedną brew, patrząc wymownie na córkę. Nie musiała nic mówić, aby ta ją zrozumiała.
- Rozumiem, że się stresujesz i ciężko ci zjeść cokolwiek, ale obie wiemy, że podczas polowania musisz być w pełni sił. Zjedz, ile dasz radę, hm? - na pysku starszej samicy zabłysnął ten ciepły troskliwy uśmiech, który kojarzył się Hebe z beztroskimi chwilami dzieciństwa.
Poczuła ucisk żalu w żołądku - to wszystko tak szybko się skończyło, niedawno jeszcze była tylko szczenięciem, które mogło bez zmartwień cieszyć się każdym dniem, a teraz miała zderzyć się z rzeczywistością dorosłego życia.
Zajrzała swojej matce w oczy i przytaknęła, zgodziwszy się na jej warunki. Zawróciła i usiadła w miejscu, w którym odkąd tylko pamiętała, jadła wszystkie posiłki. Ten był jednym z jej ostatnich w tym domu - miała już wybrane nowe miejsce zamieszkania, do którego na stałe miała wprowadzić się po egzaminie dojrzałości, w ciągu najbliższych dwóch dni. Jej rodzice także się wyprowadzali, a dom, w którym do tej pory wszyscy mieszkali, wszedł w posiadanie nowej Bety, siostry Hebe.
Utkwiła spojrzenie w mięsie leżącym przed nią i westchnęła głęboko, czując, że lada chwila w jej oczach mogą pojawić się słone łzy, których nie chciała. Wszystko nagle uległo zmianie - jej najlepszy przyjaciel miał zostać Alfą stada, na którego barkach spoczywała bezmierna odpowiedzialność, siostra objęła posadę Bety, a ona sama musiała się wyprowadzić, przejść ważny dla niej egzamin i zostać łowcą, a może kiedyś nawet myśliwym (od jakiegoś czasu stało się to jej luźnym marzeniem, w końcu wszyscy wokół niej obejmowali istotne posady, więc i jej udzieliła się mała cząstka ambicji).
Mierząc się z natłokiem myśli w głowie, pochłonęła sporą część swojego śniadania, po czym wstała i ruszyła ku wyjściu. Zatrzymała się jeszcze przed matką, która trąciła ją nosem w geście dodającym otuchy, a wtedy myśli Hebe nieoczekiwanie się rozwiały i młoda suka poczuła dziwny wewnętrzny spokój.
- Dasz sobie radę - usłyszała męski głos. Podniosła wyżej łeb i ujrzała swojego ojca. Nie spodziewała się, że spotka go tego ranka, myślała, że raczej będzie zajęty wraz z Erato. - Jesteś fantastyczna, w tym co robisz - samiec uśmiechnął się delikatnie.
Hebe bez słowa do niego podeszła i wtuliła się w jego pierś na kilka chwil.
- Muszę iść - oznajmiła w końcu i cofnęła się nieznacznie.
Zanim jednak ruszyła do drzwi, schyliła głowę i zrzuciła z szyi szafir, który nosiła od dziecka. Do dnia dzisiejszego pamiętała wyraźnie ciemny pokój, w którym go znalazła, będąc wtedy z Vesper. To ona namówiła suczkę, aby go ze sobą zabrała.

Otworzyła metalowe wieko, a z głębin skrzyneczki wylała się biżuteria.
Skarby.
Zdumiona Hebe chwyciła w łapy jeden z dziwów, który wyjątkowo rzucił jej się w oczy.
Czarny, jak z początku jej się zdawało, klejnot błyszczał nienaturalnie pośród półmroku trzymany na miękkich poduszeczkach łap. Słabe światło, które na niego padało, które zdawało się go przenikać, wydobyło z niego prawdziwe kolory, różne odcienie granatu, a w okolicach jego serca mienił się nawet i przepiękny turkus.
Szafir.
Wyglądał, jakby ktoś skrył w nim głębiny wszystkich oceanów i mórz tego świata, jakby ktoś skradł nocne nieboskłony i zamknął je w tym niewielkim klejnocie. Aby mieć przy sobie, dla siebie, na zawsze. Aby nosić na piersi, być panem i władcą morskich, niezbadanych czeluści oraz firmamentów po zmroku. 
Spoczywał na cienkim łańcuszku wykonanym najprawdopodobniej z białego złota.
Młoda samica wpatrywała się w szlachetny kamień z zachwytem, mając ochotę go posiąść, nosić dumnie na swej szyi.

I od tamtej pory Hebe stała się panią morskich, niezbadanych czeluści oraz firmamentów po zmroku. Każdego dnia nosiła je dumnie na szyi, skryte pod postacią zachwycającego szafiru. Dzisiaj jednak na pewien czas musiała się z nimi rozstać - nie chciała zniszczyć swojego klejnotu podczas polowania, które nie miało jej oszczędzić. Nie chciała podczas pogoni za zwierzyną zawracać sobie głowy dobrostanem naszyjnika, poza tym mógłby on niefortunnie odbić światło i zrujnować łowy młodej samicy. Wręczyła go więc swojej matce.
- Odprowadzić cię? - zapytał łagodnie Enyalios, i choć ta propozycja była dla Hebe kusząca, odmówiła.
Potrzebowała samotności, wyciszenia, potrzebowała rzucić się w swą wewnętrzną otchłań, do której nikt nie wtargnie, a w której zazna spokoju swojej duszy.
Rzuciła więc ostatnie spojrzenie na swoich rodziców i opuściła dom, który nie miał być już dłużej jej domem, chociaż wiedziała, że zawsze nim będzie, aby ruszyć za wioskę, w kierunku lasu, gdzie umówiła się na egzamin z Reiną - jedyną łowczynią w Północnych Krańcach - oraz Ollie'm - Deltą. W przypadku jej testu miało brakować egzaminatora - w sforze nie było nauczyciela łowiectwa.
Kłusowała w ciszy i zamyśleniu, starając się ze wszystkich sił, aby nikogo nie napotkać - ani psów ze stada ani tych mieszkających w mieście, aż w końcu północny wiatr doniósł do jej nozdrzy zapach osobników, które chwilę później dostrzegła. Zwolniła, wzięła głęboki wdech (który jak stwierdziła, niewiele zdziałał) i podeszła do Ollie'go oraz Reiny.
- Witaj, Hebe - przywitał ją starszy samiec, i choć jego głos brzmiał serdecznie, na jego pysku malowała się powaga.
- Ollie, Reino - Hebe skinęła głową na powitanie, starając się ze wszystkich sił zapanować nad tańczącymi wewnątrz niej emocjami.
- Gotowa? - spytała dorosła łowczyni, a kiedy córka Bet przytaknęła, postanowiła przedstawić jej plan działania. - Pójdziemy kawałek na południe, w górę terenu, wytropiłam tam samotną łanię. To będzie twoja ofiara. Wraz z Olliem - Delta wraz z łowczynią wymienili porozumiewawcze spojrzenia. - podążymy za tobą, obserwując twoją taktykę. Potem omówimy twoje polowanie i przekażemy ci decyzję, którą Ollie podejmie z moją pomocą. Wszystko jasne?
- Jasne - potwierdziła Hebe. - Jestem gotowa.
Cała trójka ruszyła więc kawałek przed siebie, jednak w pewnym momencie Ollie i Reina zostali w tyle, a Hebe została sama i zrozumiała, że jej egzamin się rozpoczął.
Zwolniła i schyliła głowę, aby krzewy przysłoniły jej sylwetkę.

- Musisz iść pod wiatr - oznajmiła pewnego dnia Reina, kiedy mała Hebe poprosiła ją o radę, po tym jak spłoszyła zająca, mimo zachowania absolutnej ciszy.
Szczenię usiadło niesfornie i popatrzyło na łowczynię z wyraźną konsternacją. Na pysku starszej samicy pojawił się cień rozbawienia, nie dała mu jednak przejąć kontroli.
- Popatrz - zaczęła rysować łapą szkic na suchej ziemi. - Jeśli szłabyś z wiatrem, wyprzedzałby cię on i niósł twój zapach do ofiary. Wtedy zwierzyna cię wyczuje zanim zdążysz do niej podejść. Natomiast jeśli idziesz pod wiatr - czyli wieje ci on w pyszczek - wiatr biegnie za ciebie i niesie twój zapach do tyłu, zamiast do ofiary. Teraz rozumiesz?
I choć wtedy jeszcze nie do końca to pojmowała, zapamiętała tę cenną wskazówkę, aby zrozumieć ją już jako wyrośnięta panna.

Szła ostrożnie pod wiatr, który niósł za sobą woń jelenia, a jednocześnie ukrywał przed nim jej własny zapach. Gromadziła w głowie wszystkie rady, jakiekolwiek otrzymała na temat łowów i powoli zbliżała się do zwierzyny.

- Najbardziej korzystne łowy odbywają się w grupach. Ale na egzaminie będziesz sama - tłumaczyła powoli Reina. - W pojedynkę nie ma sensu marnować energii na gonienie ofiary. Zmarnujesz energię, a zapewne nie złapiesz zwierzyny. Czasami pościg jest konieczny, owszem, ale warto podejść najbliżej, jak tylko możesz. Zwłaszcza, że ty umiesz cicho się poruszać.

Stawiała łapy z nieprzeciętną uwagą, uważając na każdy źdźbeł suchej trawy, każdą gałązkę. Wkrótce ujrzała niewielką łanię, która obgryzała korę jednego z drzew. Jak zauważyła Hebe, jedną z tylnych nóg trzymała ona w górze i nie opierała na niej ciężaru swojego ciała, racicę zdobiły bowiem głębokie ślady zębów, które prawdopodobnie uszkodziły ścięgno. Córka Bet zmarszczyła brwi, czując swego rodzaju żal w sercu. Sama zabijała zwierzynę, ale cechował ją ogromny szacunek dla ofiar, dla życia.
Czy to dlatego Ollie i Reina wybrali tę łanię? Żeby zakończyć jej cierpienie? Głęboko wierzyła, że właśnie te intencje kierowały jej egzaminatorami.
Westchnęła w myślach, nie mogła bowiem zrobić tego fizycznie, aby nie zdradzić swojej pozycji i kontynuowała zakradanie się do jelenia. Była już tylko kilka kroków od niego, kiedy niechcący pod jej łapami zaszeleściła trawa. Roślinożerna istota podniosła wysoko głowę zaalarmowana hałasem i strzygła uszami, próbując namierzyć zagrożenie, natomiast Hebe zastygła w bezruchu. Po chwili namysłu stwierdziła, że dalsze zakradanie jest zbyt ryzykowne, więc przygotowała się mentalnie do dalszego działania, a po chwili wyskoczyła gwałtownie z miejsca, wprost pod nogi łani. Próbowała wgryźć się w jej szyję, co za pierwszym razem zakończyło się niepowodzeniem i szansą na mocnego kopniaka (którego uniknęła tylko i wyłącznie dzięki swojemu refleksowi lub szczęściu), jednak już podczas drugiej próby, poczęstowała krtań wapiti kłami. Poczuła w pysku metaliczny smak krwi i życia, które upływało powoli z ciała łani.
Zanim z zarośli wyszli Ollie i Reina, przymknęła oczy i rozluźniła szczęki, aby wyszeptać krótkie podziękowanie dla wapiti, które oddało swoje życie. Kiedy skończyła, wysłuchała podsumowania Delty i kilku pozytywnych komentarzy łowczyni na temat jej polowania, a chwilę później ogromnie ważnej dla niej informacji, że zdała. Jej pysk rozświetlił delikatny uśmiech ulgi.
- Dziękuję - wypaliła z wyraźną wdzięcznością, co wywołało u jej egzaminatorów lekkie rozweselenie, po czym pożegnała się z nimi.
- Przyjdź do mnie w najbliższym czasie, Hebe! - dodał na odchodne Ollie. - Podpiszesz się oficjalnie pod swoim nowym stanowiskiem. Witamy w drużynie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette