Od Cheopsa CD. Amaris

  Samiec uśmiechnął się mimowolnie, kiwając delikatnie łbem.
— Więc ruszajmy — gestem łapy kazał jej za sobą podążać, po czym opuścił kuchenne pomieszczenie. Dźwięk kroków za jego postacią dał mu pewność, że nowo poznana suczka podąża jego śladem.
  Otworzywszy drzwi wyjściowe, w pysk Cheopsa buchnął wdzierający się do kości wiatr. Może i wichura odeszła, ale nie zmieniało to faktu, że zimno okalało ciała dwójki psów z każdej strony. Samiec spojrzał na towarzyszącą mu samicę, której pęd powietrza mącił jej długą sierść. Cheops w tym momencie zazdrościł Amaris takiego futra, gdyż on sam miał go tyle, co kot napłakał. Z tego też powodu odczuwał większy dyskomfort, spowodowany chłodem. Starał się jednak ów odczucia aż tak nie pokazywać, mimo iż drżące mięśnie, które tak usilnie próbował powstrzymać, mówiły co innego.
  W milczeniu przedzierali się przez zaśnieżoną drogę. Cheops już po kilku krokach miał całe przemoczone łapy. Z koron drzew opadał delikatnie biały puch, co sprawiało, mimo surowego powietrza, dość zjawiskowy widok. Gdzieniegdzie ptaki zasiadały na gałązkach, a z ich krtani wypływał przyjemny dla ucha śpiew.
  Obrońca przemieszczał wzrok raz na zachmurzone niebo, przez które próbowały się przebić promienie słońca, a raz na widok przed sobą. Jego zainteresowane ślepia momentami spoczywały też na kroczącą obok niego samicę. Zastanawiał się, czy Amaris po wizycie u przywódcy postanowi dołączyć, czy wyruszy dalej. Może jego opowieści jakoś na nią wpłynęły tak jak początkowo na niego? Zanim dołączył do Północnych Krańców, uprzednio usłyszał kilka opowiastek o tym stadzie od innych psów, które jednak nie były jego członkami. Zaciekawiło go to i dlatego postanowił stać się obywatelem tegoż stada.
  Przed dwójką psów zaczęło malować się domostwo obecnego samca Alfa. Cheops podszedł pierwszy do wrót domu, zerkając przelotnie na towarzyszkę. Ciszę rozdarł dźwięk niosącego się pukania. Cheops po wykonaniu kilku takich ruchów oddalił się odrobinę od drzwi, cierpliwie czekając. Miał nadzieję, że Mojito przebywał teraz w domu i nie wlókł w to miejsce Amaris na darmo.
  Chwilę później, gdy powściągliwa postawa Cheopsa zaczynała powolutku się ulatniać, wrota uchyliły się. Przed Amaris i obrońcą ukazała się postać białego samca.
— Witaj, Mojito — rzekł serdecznie Cheops, pozdrawiając go skinieniem łba, co młody Alfa odwzajemnił.
— Co was do mnie sprowadza? — zapytał Mojito, patrząc się z zaciekawieniem na obcą mu samicę.
— Wczoraj, podczas śnieżycy, znalazłem na terenach Amaris — pies w typie dobermana spojrzał na suczkę. — Według zasad, przyprowadziłem ją do ciebie, abyś mógł zamienić z nią kilka słów — wyjaśnił, chcąc teraz do słowa dopuścić swą towarzyszkę.

Amaris?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette