Od Falki cd. Earla

    Biegła, a wicher mierzwił jej gęste futro.
    Wciągnąwszy zimne powietrze nosem, przeskoczyła wąski strumyk i skręciła między drzewa. W lesie panowała cisza, regularnie przerywana ciężkim dyszeniem samicy.
    Przystanęła, rozejrzała się i zniżyła pysk, by obwąchać pokrytą śniegiem ziemię. Gdy powróciła do wyprostowanej pozycji, ujrzała stojącego naprzeciwko niej wilka, złowrogo szczerzącego kły.
    Wiedziała, że to już koniec.
    Otworzyła ślepia i przewróciła się na bok, próbując unormować oddech. Od miesiąca nawiedzał ją ten sam koszmar.
    Wstała, rozciągnęła się i otrzepała z kurzu, którego w zamieszkałej przez nią chatce było niemało, zważywszy na to, iż przez dłuższy czas nikt jej nie sprzątał, a potem wyszła na zewnątrz. Promienie górującego słońca ogrzewały ją przyjemnie, przywodząc na myśl ciepłe dni spędzone w byłym miejscu zamieszkania, gdy rodzice jeszcze żyli. Samica tęskniła za tym, co było, ale wiedziała, że ciągłe zamartwianie się nic nie da i powinna skupić się na tym, co jest teraz i co będzie w przyszłości.
    — Czas się trochę poruszać. — Wypowiedziawszy te słowa w eter, albowiem przecież nikogo przy niej nie było, rozpoczęła sprzątanie.
    Skończyła późnym wieczorem, gdy połowa srebrzystego księżyca co jakiś czas wyłaniała się z nieregularnie rozproszonych po granatowym niebie chmur. Właśnie przenosiła ciemnoczerwony koc w miejsce, które uznała przedtem za swoje legowisko, gdy nagle poczuła piekący ból w jednej z przednich łap.
    — Och — stęknęła, unosząc kończynę. — Szkło.
    Westchnęła cicho i niewiele myśląc ruszyła w kierunku psiego szpitala. Nie wiedziała, czy kogoś w nim zastanie, ale ból był niezwykle uciążliwy i bez względu na to, jak bardzo Falka chciałaby przełożyć wizytę — nie mogła.
    Zadrżała, gdy owiał ją zimny wiatr. Zdrowe łapy jak na złość zapadały się w śniegu bardziej niż zazwyczaj i samica miała wrażenie, że zaraz jej odpadną. Na szczęście po kilkunastu minutach dotarła do celu podróży i mogła odpocząć.
    Zauważywszy poruszającą się postać na końcu szpitalnego korytarza, uniosła głowę.
    — Och, myślałam, że nikogo już nie ma — oznajmiła łagodnie. — Chyba przydałaby mi się pomoc. — Spojrzała na zranioną kończynę.
    Nieznajoma postać podeszła do niej.
    — Chyba na pewno — stwierdził. — Dasz radę przejść ze mną do gabinetu?
    — Jasne.
    Gdy samiec zakończył zszywanie rozcięcia, odpowiedział na zadane przez Falkę pytanie, wprawiając ją w lekkie zakłopotanie.
    — Nie jesteś lekarzem — powtórzyła, delikatnie przekrzywiając łeb na bok. — Zatem kim?
    — Gammą. — odparł. — A ty jesteś nową wychowawczynią.
    Ton głosu Earla i jego śmiała, swobodna postawa dały Falce do zrozumienia, że albo informacje w Północnych Krańcach rozchodzą się w błyskawicznym tempie, albo samiec jest kimś ważnym.
    — Skąd wiesz? — spytała zaciekawiona.

Earl?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette