Od Amaris CD. Cheopsa

     Została sama. Niejako cieszył ją takowy obrót spraw, podobnie jak perfekcyjne wyczucie czasu oraz cudzych emocji jakie napotkała w postaci niedawno poznanego samca. Bijące od niego ciepło zdawało się być wręcz namacalne, zaś altruistyczna dusza przejawiała się w najprostszych czynach. A jednak przez nabytą podejrzliwość zastanawiała się, czy kryło się za tym drugie dno. 
     Rozejrzała się po pomieszczeniu. Dom pachniał zawilgotniałym drewnem, kurzem i śniegiem. Nie było w nim mebli. Gdzieś pod cienką warstewką białego puchu zalegały jedynie nieliczne, zniszczone przedmioty, niczym pamiątka po obecności dawnych właścicieli. Aura była względnie harmonijna, jedynie trochę zaniedbana. Opuścili to miejsce w spokoju i zdawało się, że nie zostało napiętnowane żadnymi negatywnymi dziejami. Wciąż zamierzała je oczyścić, jednak zanim to zrobi, musiała posprzątać. I dokonać generalnego remontu, zdobyć nowe wyposażenie... Zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo utrudniła sobie życie, wybierając zapyziałą, rozpadającą się chatę gdzieś w środku lasu, zamiast jednego z w pełni funkcjonalnych, względnie wyposażonych domków rybackich. Mimo to, nie żałowała tego wyboru, choć mogła przecież zmienić go w każdej chwili. Wiedziała, że to "jej" miejsce. A im więcej pracy oraz serca w nie włoży, tym bardziej przypominać będzie jej własne, domowe zacisze. Być może kiedyś nawet się nim stanie.
     Nie była przekonana od czego powinna zacząć. Dopiero powiew mroźnego wiatru zwrócił jej uwagę na najistotniejszy problem - dziurawy dach. Jednocześnie też zaczęła powątpiewać w swoje siły. By chwilowo odwrócić swoją uwagę od owego zagadnienia, zabrała się za pobieżne sprzątanie głównej izby. Gdy wytrząsnęła z niej znaczną część kurzu oraz śniegu, przeniosła się do drugiego pomieszczenia, które z pewnością posłuży jej za sypialnię. Tu warunki prezentowały się nieco lepiej - zarówno szklane okno, jak i dach były całe, na ziemi leżało nawet kilka starych, zawilgotniałych koców. Pachniały pleśnią i zdecydowanie nie nadawały się do użytku, jednak część tkaniny zapewne dało się odratować. Amaris poczuła ulgę, wiedząc, że ma gdzie spędzić noc. Nie mogła jeszcze rozpalić w kominku dopóki nie upewniła się, czy był sprawny, jednak niewielki, szczelnie zamknięty pokój dawał jej ochronę przed mrozem. Wiedziała natomiast, że aby przywrócić to miejsce do życia będzie musiała prawdopodobnie poprosić o pomoc.
     Resztę dnia spędziła na sprzątaniu. Z posiadanym zapleczem nie mogła zrobić zbyt wiele - pozbywała się jedynie śniegu i kurzu, wynosiła na zewnątrz znalezione śmieci i układała je w składny stosik, którego następnie zamierzała pozbyć się w odpowiednim miejscu. Nie było ich dużo. Z ciekawszych rzeczy znalazła jedynie mały, oprawiony w ramkę obrazek, przedstawiający bukiet wiosennych kwiatów. Wyglądał na namalowany sprawną ręką, lecz należącą do człowieka z pasją, nie wyuczonym zawodem. Posiadał wiele niedoskonałości, był lekko zniszczony, jednak kiedy zawisł na ścianie, Amaris poczuła łagodny napływ ciepła. Kiedy zasypiała otulona starym, zniszczonym kocem, do jej myśli po raz pierwszy od dawna zawitała drobna iskierka spokoju.

[ Cheops? ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette