Ostatnie dni nie należały do najlepszych.
Choć był swoim zdaniem najszczęśliwszym psem na ziemi, mogąc nazywać
Connora swoim partnerem, nie powstrzymało to jego psychiki przed
przypuszczeniem kolejnego ataku na niego samego. Nic nie mogło wiecznie
być wręcz idealne, prawda?
Wiedział,
że nie może zadręczać tym wszystkim Connora. Może i kochali się, byli w
związku i inne takie, lecz zdaniem Coopera to i tak nie upoważniało go
do ściągania samca w dół swoimi problemami, gdy był on aż tak
szczęśliwy. Dlatego też zacząć częściej samotnie wychodzić z domu,
zawsze, gdy zbliżał się posiłek, którego nie byłby w stanie przełknąć.
Może i był tchórzem, ale nie czuł się z tym jakoś szczególnie źle.
Sądził, że oszczędza w ten sposób swojego ukochanego. No cóż, nie czuł
się z tym źle aż do pewnego czasu.
—
Gdzieś ty był? Ostatnio myślisz tylko o sobie! — Zaczął krzyczeć
Connor, gdy jego partner wracał do domu po kolejnym dniu spędzonym z
daleka od niego, z żołądkiem wypełnionym jedynie wodą i jakimiś
pierwszymi lepszymi roślinkami, których żucie miało zredukować uczucie
głodu do minimum. Był w stanie jedynie na niego patrzeć, może nawet
nieco tępym spojrzeniem. — Znowu nie jesz, prawda? — westchnął nagle.
Gdyby
Cooper miał więcej siły, zakląłby głośno. Dał się przejrzeć jak jakiś
szczeniak. To tyle by było z trzymania swojego złego stanu z dala od
partnera...
— Tak — mruknął cicho,
siadając. Łapy zaczynały mu już drżeć, a nie chciał w końcu polecieć na
pysk przed Connorem. Do łap mu będzie padał, jak poczuje się lepiej.
— I dlaczego mi nic o tym nie powiedziałeś?
— Nie chciałem cię martwić.
—
Jasne, lepiej było znikać z domu na całe dnie. To na pewno mnie nie
martwiło, wiesz? — parsknął samiec, lecz szybko się opanował. Cooperowi
chciało się płakać, gdy widział, jak dużo troski maluje się na pysku
jego ukochanego. — Słuchaj, Per, do stada niedawno dołączył nowy
psycholog. Powinieneś do niego pójść.
—
Pójdę — szepnął, patrząc na szpiega przepraszająco. — Będę nad tym
pracował. Dla ciebie. — Uśmiechnął się słabo. — Tylko daj mi na to
trochę czasu. Kocham cię. Przepraszam. — Położył się. Jak chwilę
odpocznie, pójdzie do tego całego psychologa. Musiał tylko odpocząć...
Już sam nie wiedział, czy zasypia, czy może mdleje. — Wiesz co? Chyba jednak najpierw powinienem iść do szpitala czy coś. Wiesz, tak na wszelki wypadek — wymamrotał.
Connor?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz