Podniosła się gwałtownie, a z jej pyska wydobywało się ciężkie dyszenie. Czuła, że jej łapy zalała wilgoć, a serce przyspieszyło swe bicie. Z każdą minutą oddech suki stawał się spokojniejszy, gdy uświadomiła sobie, że zaatakował ją tylko zły sen. Wciąż znajdowała się w swoim łóżku, w swoim domu, nic się złego nie działo. Nie zmieniało to jednak faktu, że Davonna odczuwała niepokój. Miała tak za każdym razem, kiedy jej spokojny sen nawiedzał koszmar. Mieszkając jeszcze z rodzicami, zawsze mogła liczyć na ich wsparcie. Mogła wtulić się w ich sierść i zasnąć w świadomości, że jest ona bezpieczna. Teraz takiej możliwości nie miała. Może dlatego czarna unikała jak ognia nocowania we własnym domu.
Davonna wiedziała, że nie może trząść się jak osika za każdym razem, kiedy przyśni się jej coś złego. Była gotowa ponownie się ułożyć do snu, w zupełności ignorując swój koszmar, lecz tej nocy wyjątkowo nie potrafiła. Wszystko spowiła ciemność, a w jej obecności nawet zwykły przedmiot nabierał niepokojących kształtów.
Dodatkowo słyszała świst wiatru i dźwięki skrzypienia drewna, co tylko jej strach napędzało.
Ze zrezygnowaniem ułożyła głowę na poduszce, w nadziei, że zaraz zapadnie w sen. Nie przyniosło to jednak żadnego skutku. Nachodziły ją same czarne myśli, a strach nieustąpił.
Zdecydowała się więc powstać z łóżka. Chwilę pokręciła się po sypialni, gdy przypomniała sobie, że przecież nie jest tutaj sama.
Otworzyła, najciszej jak mogła, drzwi. Porozglądała się po pomieszczeniu i równie cicho, ale szybko jednocześnie, udała się tam, gdzie spał jej gość. Stanęła przy kanapie, wbijając wzrok w okrytego kocem i zatopionego we śnie samca. Mimo iż widok miała ograniczony z powodu ciemności, to przez głowę czarnej przeszła myśl, że przywódca stada wygląda uroczo podczas tej czynności.
Nie czuła się dobrze z tym, co zamierzała zaraz uczynić. Przybliżyła się odrobinę do niego, chwilę wpatrując się w jego pysk. Wreszcie położyła swoją łapę na jego bark i zaczęła go delikatnie budzić.
— Mojito... — szepnęła, nie przestając trącać białego samca. Gość suczki wiercił się przez chwilę, wreszcie podnosząc delikatnie łeb. Wbił w nią zmęczony wzrok.
— Co się stało? — mruknął nieprzytomnie, najwidoczniej wciąż będąc w szoku po nagłej pobudce. — Jest środek nocy — ziewnął.
— Głupio mi się przyznać, ale miałam niezbyt przyjemny sen i trochę się boje — mówiła niepewnie, patrząc się gdziekolwiek, tylko nie na Mojito. — I pomyślałam... nie, nie powinnam cię pytać o takie rzeczy — zrezygnowała, odrobinę spanikowana, kręcąc głową. Jak mogła w ogóle dopuścić swój umysł do takiej myśli? Odeszła od samca, chcąc się udać razem ze swoim wstydem do sypialni, lecz zatrzymał ją już nieco bardziej rozbudzony i łagodny głos Mojito:
— Jak już mnie obudziłaś, to dokończ — zachęcił ją.
Davonna wypuszczając powietrze, z powrotem znalazła się przy leżącym na kanapie samcu.
— Czy mogę pobyć przy tobie przez chwilę? Chce się jakoś uspokoić... — spojrzała na niego niepewnie.
Mojito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz