Od Concorde'a CD. Erato

  Delikatnie uniósł powieki, aby nie zostać porażonym po oczach przez słoneczne światło. Odwrócił się na drugi bok, mrugając przy tym kilka razy, chcąc przyzwyczaić się do jasności. Potężne ziewnięcie opuściło jego pysk, a następnie, mimowolnie, uśmiechnął się, kiedy powitała go cisza.
Właśnie tego tak bardzo wyczekiwał - dorosłości i spokoju. Concorde świetnie się czuł mieszkając samemu. Mógł robić co tylko mu się podobało, bez czujnego oka matki. Nie oznaczało to, że za nią nie tęskni, aż takim egoistą nie jest. Po prostu czuł się błogo, gdy jego uszy wypełniała cisza.
  Nie chcąc spóźnić się na trening, wstał bardzo energicznie i niezgrabnym krokiem udał się do kuchni. Jego domostwo należało do niewielkich, więc przemieszczanie się od pokoju do pokoju nie zajmowało mu nawet minuty.
Jako swe śniadanie, spożył resztki wczorajszego jelenia. Nie zawracał sobie głowy sprzątaniem drewnianego stołu z krwi i malutkich kawałków mięsa. Zdecydował się zająć tym później lub następnego dnia.
  Żwawo zmierzał w stronę koszar. Odkąd mógł dumnie zwać się żołnierzem, Concorde jeszcze mocniej palił się do tego, aby przebywać w siedzibie wojska. Gdy dotarł na miejsce, przeleciał beznamiętnym wzrokiem po zgromadzonych, w końcu dostrzegając Erydę.
  Przywitał swą rodzicielkę czułym uśmiechem, który prędko został przez nią odwzajemniony. Gest ten uciekł z jego pyska, niczym spłoszone zwierzę, kiedy swoimi ślepiami napotkał nową samicę Beta. Stosunku Concorde'a do Erato nawet pędzący czas nie był w stanie zmienić. Wciąż była dla niego istotą, która niezwykle działała mu na nerwy. Spoglądał tylko na nią zimnym wzrokiem.
Już nawet nie liczył iloma takimi spojrzeniami obdarzył młodą sukę. Nikt chyba nie byłby w stanie tego zliczyć.
  W końcu jednak swoją uwagę z Erato przeniósł na toczący się trening. Najpierw ćwiczył przy kukle, a następnie miał przyjemność walczyć z drugim i starszym żołnierzem - Rowanem. Młody samiec podziwiał umiejętności owczarka, był bardzo doskonałym przeciwnikiem dla Concorde'a.
  Z wiru walki wytrąciła go samica Beta, której to uderzenie poczuł na swym ciele. Oczywiście nie obyło się od kąśliwej uwagi ze strony wilczaka, której Erato nie zamierzała ignorować. Wydała polecenie dla Rowana, po czym znów zwróciła się do młodego żołnierza:
— Concorde, zapraszam cię na zewnątrz. Musimy porozmawiać — ogłosiła tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Syn Erydy napiął mięśnie jeszcze bardziej, a z jego pyska wydobyło się zdenerwowane westchnienie. Wykonał okrężny ruch łbem, mamrocząc coś pod nosem i spojrzał na swoją przełożoną.
— Oczywiście — przewrócił oczami. Nie zamierzał kryć swego poirytowania. On chciał tylko ćwiczyć w spokoju, a ona jak zwykle musiała rozszarpać jego plany.
Erato nic już nie mówiąc, ruszyła do wyjścia z sali. Samiec po chwili poszedł za nią, wykrzywiając się przy tym jak mały szczeniak.
  Concorde szedł niechętnie śladem samicy. W końcu Erato zatrzymała się, odbarowywując go twardym spojrzeniem.
— Słucham więc, księżniczko — zadrwił, w ogóle nie biorąc na poważnie wcześniejszych słów Erato. — Och, wybacz. Pani Beto — dopowiedział teatralnie.

Erato?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette