Od Davonny CD. Mojito

  Spojrzała w stronę okna, które wskazał jej Mojito. Faktycznie, można było zauważyć bardzo liczne i szybko spadające, dzięki podmuchom wiatru, płatki śniegu. Davonna przez to nie widziała nawet horyzontu. Zamyśliła się przez chwilę, nie odrywając jednak ślepi od widoku za oknem.
  — Jak wrócisz do domu? — zapytała nagle, będąc najwidoczniej przejęta losem swego towarzysza.
— Nie wiem — samiec wzruszył ramionami. — Może zaraz się uspokoi — dodał, aczkolwiek niezbyt pewnie.
— A jak się nie uspokoi? — suka wciąż miała wbity wzrok w okno. — Nie będziesz chyba wracał w czasie zamieci? — spojrzała na niego, mrużąc przy tym oczy. Nie chciała bowiem, aby coś się stało młodemu Alfie, gdyby musiał wracać w czasie niezbyt sprzyjającej pogody.
— Mam inny wybór? — zaśmiał się i wziął łyk swojego napoju.
— Pewnie, że masz! — oznajmiła, lekko oburzona odpowiedzią białego psa. — Jeżeli zamieć nie przejdzie, zostaniesz tutaj. Dam ci koc, wszystko, przenocujesz na kanapie — zadeklarowała, nie oczekując nawet sprzeciwu z jego strony.
— Nie chce ci robić kłopotu — Mojito nie był najwyraźniej przekonany do pomysłu czarnej.
— To żaden kłopot — rzuciła, dając mu do zrozumienia, że odmowa z jego strony nie przyniesie żadnych skutków.
  Białemu samcowi wystarczyło tylko westchnąć bezradnie, ale zaraz jego pysk przyozdobił delikatny uśmiech, który skierował do lekarki.
  Pozostało im więc obserwować ewentualne zmiany pogody. Niestety śnieg i mocny wiatr ani trochę ustały. Dodatkowo młodej samicy wydawało się, że białego puchu tylko przybyło.
— Zaczyna się pogarszać — mruknęła, spoglądając na towarzysza.

Mojito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette