Może nie wiedziała jaką drogą zamierza podążać w dorosłości już od przyjścia na świat, ale na pewno owe zastanawianie nie trwało długo.
Zawsze wykazywała chęci pomocy innym, nieważne, co miała podczas obdarowywania dobroczynnością wykonywać, chciała po prostu uszczęśliwić drugą istotę.
Była także bardzo zainteresowana stanowiskiem swoich rodziców. Ciągle męczyła ich różnymi pytaniami, a oni pomimo zmęczenia zawsze starali się jej wszystko opowiedzieć. Czarna suczka była niezwykle zafascynowana medycyną. Pragnęła chłonąć wiedzę na jej temat mocniej z każdym kolejnym dniem. Dlatego czytała książki specjalnie do tego przeznaczone. Dowiadywała się o różnych chorobach i przypadłościach oraz jak powinno się z nimi poradzić i zapewnić opiekę pacjentowi. Poszerzała swoją wiedzę również na temat właściwości ziół, w końcu były one niezbędne do wyleczenia chorego.
Za zgodą rodziców zaczęła uczęszczać na lekcje do szpitala. Od tego momentu Estlay szkoliła swego następcę Earla, Davonnę oraz córkę Alf - Maerose. Suczka dzięki temu miała większe możliwości na rozwinięcie i wykorzystanie nabytej wiedzy. Odbywały się zajęcia praktyczne takie jak operacje (na martwej zwierzynie), opatrywanie ran, rozpoznanie chorób, itp.
Davonna świetnie się czuła w roli lekarza. Każda odbyta lekcja coraz bardziej umacniała ją w przekonaniu, że w dorosłym życiu na pewno będzie pracowała w szpitalu. Już nawet nie było dla niej ważne, jaką funkcję miałaby w nim pełnić, ważne żeby miała możliwość pomagania innym, nic więcej się nie liczyło.
Wraz ze zbliżającymi się drugimi urodzinami, Davonna postanowiła ograniczyć spotkania z rówieśnikami i po prostu ze spędzania czasu na spacerach i innych. Chciała się przyłożyć do zbliżającego się egzaminu. Powtórzyła sobie wszystko od podstaw, naprawdę zależało jej, aby zdała śpiewająco, bez najmniejszej pomyłki. Inaczej jej serce rozdarłoby się na miliony kawałeczków, gdyby cała praca włożona w naukę poszła na marne. Oczywiście mogłaby spróbować jeszcze raz, jeśli tylko wyrażono by na to zgodę.
W dzień, w którym miał nastąpić ten niezwykły moment, Davonnę ogarnął jeszcze większy stres, niż przed kilkoma dniami. W głowie zaczęły ją witać jeszcze czarniejsze myśli. Obawiała się, że nagle wszystko zapomni, że mogłaby zawieść swoją matkę, która przecież ów wiedzę jej przekazała.
Czarna, dorosła już samica obracała głową raz po raz za siebie ze stęsknionym wzrokiem, tak jakby chciała zmienić trasę wędrówki.
— Nie martw się. Pójdzie ci dobrze, jestem tego pewien — z wiru czarnych myśli wyrwał ją łagodny głos. Suka odwróciła łeb w stronę czarno - białego i starszego psa Gamma, który kroczył tuż obok niej. Ten uśmiechnął się ciepło, co samica natychmiastowo odwzajemniła.
— Dziękuje, tato — co prawda słowa ojca Davonny może były banalne i proste, ale dla suki wiele znaczyły. Była pewna, że pomimo wyniku jej egzaminu, Aidan nigdy nie przestanie jej kochać i zawsze będzie przy niej.
— Chciałabym, aby już było po wszystkim — rzekła po chwili, kiedy przed ich oczami wyłonił się budynek szpitalny. Spojrzała na własne łapy, a serce podeszło jej do gardła. Tym razem Aidan nic nie powiedział, był po prostu wpatrzony w dal.
Wreszcie dwójka psów dotarła przed drzwi szpitala. Davonna spojrzała na ojca z niepewnością na pysku.
— Zaczekam na ciebie tutaj — powiedział samiec i w ramach wsparcia przytulił ją. Davonna na chwilę zatopiła pysk w gęstej sierści ojca, przez moment czując się jak szczenię, które nie raz znajdowało ukojenie wśród ciepłego futra rodziców.
Davonna pragnęła pozostać w tej pozycji już na wieczność, ale Aidan był innego zdania. Odsunął się delikatnie od córki.
— Idź już — dodał czule i liznął czarną za uchem. Suka uśmiechnęła się do niego, a następnie opuściła ojca, wchodząc do budynku.
Mimo iż bywała tutaj niemalże codziennie, nagle wszystko stało się dla niej obce. Przemierzając korytarze, wyglądała na zagubioną, jakby kompletnie nie miała pojęcia, dokąd teraz zmierza. Bieg jej serca niewyobrażalnie przyspieszył i samica w duchu błagała samą siebie, aby nie zemdlała. Sama nie wiedziała, czemu tak bardzo się przejmuje, skoro była przygotowana, nie potrafiła tego zrozumieć. Ale chyba każdy, nawet jeśli ma pewność, że wszystko opanował, czuje lęk przed tym, że może jednak się mylić.
Davonna nieco oprzytomniała, gdy już odnalazła drzwi, za którymi będzie musiała zaprezentować swe umiejętności i wiedzę. Wzięła głęboki wdech, a następnie wypuściła nabrane powietrze i weszła do pomieszczenia.
Ujrzała swoją rodzicielkę, która to miała ocenić swą córkę i zdecydować, czy nadaje się ona na stanowisko lekarza. Davonna podeszła do zawsze dumnie i majestatycznie wyglądającej samicy. W ślepiach starszej mogła ujrzeć troskę, którą zawsze była darzona.
— Gotowa? — zapytała łagodnie Estlay, najpewniej widząc na pysku córki niepokój.
— Chyba tak — odparła cichutko. — Chce już mieć to za sobą — dodała już nieco pewniej.
— Dobrze — samica Gamma uśmiechnęła się delikatnie. — Więc zaczynajmy.
Dla Davonny ulgą okazało się, że oceniała ją własna matka. To właśnie ona włożyła trud w jej edukację, dlatego też przyzwyczaiła się do oceny z jej strony. Przy niej czuła się mniej zestresowana i miała nadzieję, że dzięki temu uda jej się zdać.
W medycynie ważna była zarówno teoria jak i praktyka. Każdy, kto zamierzał pracować w szpitalu, musiał potrafić określić stan, chorobę i przypadłość swego pacjenta dzięki krótkiemu wywiadowi. Musiał także skutecznie pozbyć się urazów i zalecić odpowiednią kurację, aby potrzebujący mógł jak najszybciej powrócić do zdrowia i dawnej sprawności.
Davonna została przedstawiona kilku pacjentom, którzy opisali jej swoje dolegliwości. Suka uważnie słuchała, przypisując ich stan zdrowia do prawdopodobnych chorób i urazów. Następnie badała ich dokładnie, była przy tym niezwykle delikatna i precyzyjna. Gdy już miała pewność, co komu dolega, zabrała się do opatrywania ran, bądź zalecania ziół poszczególnym psom. Innym kazała pozostać jakiś czas na obserwacji, a kolejnym życzyła szybkiego powrotu do zdrowia i pozwalała im opuszczać budynek.
Po zakończeniu zajmowaniem się pacjentami, Estlay postanowiła przejść do teorii. Davonna pytana była o różne rzeczy, jak na przykład o rozpoznanie choroby, opieki nad potrzebującym, itp. Później nadeszła kolejna praktyka, czyli opatrywanie ran, urazów i operację. Wykazywała skupienie, doskonale wiedziała, co należy zrobić.
Egzamin trwał długo, Davonna musiała wykazać się wieloma rzeczami. W końcu miał on swój koniec, przez co suka nie mogła się doczekać, aż wreszcie pozna swoje wyniki.
Przechadzała się z rodzicielką po korytarzu. Czekała, aż Estlay zdradzi jej, co postanowiła. Mimo iż była jej matką, Davonna zdawała sobie sprawę, że Estlay oceniała ją jako przyszłego lekarza, a nie córkę.
— Jesteś bardzo wyrozumiała i troskliwa wobec pacjentów. Swoje zadanie wykonujesz z pasją, taki powinien być lekarz — przerwała pomiędzy nimi ciszę.
— Naprawdę? — Davonna spojrzała na matkę. — Ale dobrze wiesz, że potrzebna jest również wiedza... — rzekła niepewnie, obawiając się, że uwaga Estlay miała dać jej do zrozumienia, że nie podołała wyzwaniu.
— Owszem — odparła spokojnie, również spoglądając w jej stronę. — A ty masz jej dużo. Wykonałaś doskonale każde zadanie. Zdałaś ten egzamin — zatrzymała się, uśmiechając się do córki.
— Naprawdę?! — wykrzyczała uradowana na cały szpital. — Ojejku, tak się ciesze! — dodała jeszcze głośniej, kiedy Estlay kiwnęła twierdząco głową. Davonna podbiegła do rodzicielki i wtuliła się w jej długą sierść.
Nowa lekarka wyszła z budynku z dumnym wyrazem pyska. Estlay musiała jeszcze uzupełnić parę dokumentów, dlatego nie mogła towarzyszyć córce, aby przekazać Aidanowi wspaniałą wiadomość.
Wzrokiem odnalazła swojego ojca, który cały czas na nią czekał. Natychmiast do niego podbiegła.
— I jak? — zapytał uśmiechnięty, mimo iż po minie córki mógł spodziewać się tylko jednej odpowiedzi.
— Zdałam! — oznajmiła, nie mogąc powstrzymać machania ogonem.
— Wiedziałem, że ci się uda — Aidan objął córkę. — Gratuluje, córeczko.
Kuniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz