Młoda samica skinęła jedynie
uprzejmie łbem na powitanie. Wiedziała, że dalsza rozmowa, o ile miała
się odbyć, z pewnością nie będzie miała miejsca na progu uchylonych
drzwi. Czekała zatem ze słowami do momentu, gdy Alfa zdecyduje się
wpuścić ich do środka. Nastąpiło to zaraz po słowach czarno-brązowego
psa. Całą trójką weszli do wnętrza ciepłego domostwa, pozostawiając
chłód zimy za sobą. Jak się okazało, w opowieściach Cheopsa kryło się
więcej prawdy niż mogłaby się spodziewać po ich zaskakująco pozytywnym
wydźwięku - przyjęto ją jak gościa, a nie intruza, choć przecież nikt
stąd nie miał pojęcia kim była ani w jakim celu znalazła się na ich
terenach. W jej dawnym stadzie obyczaje prezentowały się zupełnie
inaczej.
Usiedli w okazałym,
przytulnym salonie. Przywódca pomimo swej wysokiej rangi przyjął rolę
życzliwego gospodarza. Przygotował po kubku herbaty, dopilnował, by
goście rozgrzali się i poczuli komfortowo zanim przystąpią do rozmowy.
Co jakiś czas zagadywał przyjaźnie, lecz póki co omijał kwestie
konkretów. Amaris nie przywykła do takiego zachowania, zaś z każdą
minutą czuła się coraz dziwniej. Sympatia jaką jej okazywano wydawała
się wręcz nienaturalna, nie potrafiła znaleźć żadnego źródła owego
zachowania. Jednocześnie jednak dostrzegała w tych gestach swoistą
autentyczność. Być może tu, w Północnych Krańcach, gdzie panują
siarczyste mrozy i długie, ciemne noce, dba się o zachowanie ciepła w
sercu. A także, jak widać, gościnności. Doceniała to, choć nie potrafiła
wyzbyć się kreowanej przez lata podejrzliwości oraz lekkiego
zdezorientowania zaistniałą sytuacją.
Kiedy wreszcie ziołowy napar rozgrzał przybyszów, przeszli do rozmowy.
- Nazywam się Mojito, jestem Alfą tutejszego stada, Północnych Krańców -
biały samiec odezwał się jako pierwszy. - Domyślam się, że już wiesz,
gdzie trafiłaś. Powiedz zatem, co cię sprowadza w te strony?
- Jestem Amaris - odparła, wciąż ważąc w myślach słowa, konstruując
odpowiedź. - Jakiś czas temu opuściłam moje rodzinne stado. Podróżowałam
po świecie i nie miałam gdzie się zatrzymać. Los chciał, że trafiłam aż
tutaj, choć nie wiedziałam o istnieniu Północnych Krańców. W czasie
drogi rozpętała się zamieć śnieżna. Cheops natknął się na mnie podczas
patrolu i zaprowadził tu - wyjaśniła, możliwie skupiając się na
niedawnej historii.
- Rozumiem - stwierdził z namysłem przywódca, kiwając głową. - Jakie są twoje dalsze plany?
- Zastanawiałam się... - zawahała się przez krótką chwilę, jednak zaraz
odchrząknęła i kontynuowała swoją odpowiedź. - Zastanawiałam się, czy
mogłabym dołączyć do stada.
Gdy
tylko te słowa opuściły usta brązowo-białej suczki wiedziała, że
decyzja została podjęta. Reszta okazała się jedynie formalnością. Na
szczęście nie musiała mówić o sobie zbyt wiele, gdyż Alfa zadowalał się
krótkimi, zdawkowymi odpowiedziami. Dyskretnie kierowała rozmowę na
dogodne dla siebie tory. Mojito wyjaśnił jej w skrócie funkcjonowanie
stada, opisał poszczególne mechanizmy oraz wstępnie opowiedział o
terenach, a także krótkiej historii owej społeczności. Wybór stanowiska
okazał się dziecinnie prosty - brakowało im zielarza. Cały proces
rekrutacji przebiegł zaskakująco szybko i Amaris stwierdziła z
niepokojem, że gdyby ktokolwiek próbował wedrzeć się w ich szeregi mając
nieczyste zamiary, nie miałby z tym najmniejszego problemu. Z drugiej
strony jednak, kto miałby szukać zwady z niewielkim stadkiem gdzieś na
odciętych od świata terenach Norwegii?
Wreszcie całość dobiegła końca. Zielarka wymieniła z przywódcą jeszcze
kilka grzecznościowych formułek, zaś ten odprowadził obydwu gości do
drzwi.
- Witamy w stadzie, Amaris - dodał na pożegnanie.
[ Cheops? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz