— A tak. — uśmiechnął się Mojito. — Póki co jeszcze sporo się uczę. — zaczął. — Zaznajamiam się ze wszystkimi sekcjami po kolei. Przyswojenie wiedzy o tak rozbieżnej tematyce w tak krótkim czasie od przejęcia przeze mnie władzy jest niesamowicie trudne.
— Jesteś potomkiem przywódców, więc ta wiedza powinna płynąć w twoich żyłach. — przerwała mu Davonna, śmiejąc się przy tym cicho. — Kontynuuj, proszę. — powiedziała, gdy Mojito przez chwilę milcząc, wpatrywał się w nią.
— Nie mam zbytnio czasu na relacje towarzyskie. — oznajmił. — W związku z tym każde spotkanie z moimi znajomymi z dzieciństwa sprawia mi niesamowitą radość. — puścił jej oczko. — Czas jest dla mnie cenny, jak to powtarza Aega, moja prawa łapa. On jest teraz dla mnie najbliższą rodziną, bowiem przez natłok obowiązków nie mam czasu udać się po poradę do moich rodzicieli. — wyjaśnił. — Przepraszam, ale musiałem się z tego komuś wyżalić. — powiedział, spuszczając pysk w dół.
— Nie ma najmniejszego problemu. — uśmiechnęła się kruczoczarna samica. — Może napijesz się jeszcze? — spytała po chwili. Mojito spojrzał na nią, skinąwszy głową. Davonna wstała więc z kanapy i ruszyła do kuchni w celu przyniesienia napoju.
Biały samiec siedział więc teraz sam w fotelu, w salonie. Wpatrywał się w ciemność za oknem. Dzisiejsza noc nie należała do najpiękniejszych. Norweskie nocne niebo zasłonięte było chmurami, wskazującymi na mocne opady śniegu, a nawet zamiecie śnieżne. Mojito nie był więc uszczęśliwiony faktem, gdy nagle z nieba zaczął sypać biały puch.
Davonna wróciła z kuchni, podając przy tym napój przywódcy stada.
— Szykuje się niezła zamieć. — oznajmił samiec gdy czarna suka usiadła na kanapie. Wskazał przy tym łapą na okno znajdujące się na przeciwko niego. Lekarka spojrzała w stronę wskazywaną przez przywódcę stada.
< Davonna? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz