Milczał przez dłuższą chwilę ze wzrokiem utkwionym w pogodnym obliczu nowo poznanej suczki.
- Doczekam się odpowiedzi? - zapytała z lekką niepewnością, ale mimo to przywołała na pysk przyjazny uśmiech.
Było jej z nim do twarzy, jak zauważył.
Chwycił ligninę i bandaż leżące dotychczas obok Falki i ostrożnie zaczął bandażować jej łapę, zerkając na nią raz po raz.
-
Jak już wiesz, należę w jakimś stopniu do przywództwa tej sfory -
odezwał się w końcu. - Takie informacje mimowolnie do mnie napływają -
posłał jej efemeryczny uśmiech. - A poza tym, w Północnych Krańcach
wieści na ogół dość szybko się rozchodzą.
Suczka mruknęła tylko pod
nosem coś na wzór zrozumienia, a następnie gwałtownie cofnęła łapę,
prawdopodobnie przez ból wywołany nieostrożnym ruchem samca podczas
bandażowania.
- Przepraszam - wyrzucił z siebie i zwolnił owijanie
bandaża, aby nie powtórzyć swojego błędu. - Rozproszyłem się - przyznał.
- Przez kilka dni powinnaś nosić opatrunek, aby rana nie miała
styczności z zabrudzeniami. Raz na dzień możesz zmienić bandaż, jeśli
miałabyś z tym jakiś problem, przyjdź do mnie albo poproś o pomoc
kogokolwiek ze szpitala. No i nie zaszkodzi przemywać łapy świeżą wodą.
- Zakodowane - roześmiała się, patrząc jak młody pies kończy bandażowanie.
- Gotowe - oznajmił zdawkowo i odsunął się od pacjentki, aby uporządkować gabinet.
- Dziękuję. Naprawdę - usłyszał za plecami, obejrzał się więc, żeby rzucić okiem na przedstawicielkę owczarków.
-
Nie ma sprawy, od tego tu jestem. Między innymi - zdezynfekował
narzędzia i odłożył je do szafek. - Jeśli chwilę poczekasz, mogę
odprowadzić cię do domu. Sam będę się już stąd zbierał - zaproponował.
- Jeśli tylko ci się chce, to w porządku.
Suczka
zaczekała więc, aż samiec Gamma dokończy swoje sprawy, aby następnie
opuścić szpital w jego towarzystwie. Kiedy wyszli z budynku, powitał ich
mróz i gruba warstwa śniegu, który w zimie zapewniał Earlowi godziwy
kamuflaż.
- Urodziłeś się tutaj? Jesteś przyzwyczajony do takich
temperatur? - zagaiła wesoło Falka, wypuszczając w powietrze obłoczek
pary, powstały na skutek spotkania jej oddechu z chłodnym powietrzem.
-
Tak i tak - mruknął i ruszył przed siebie. - Coś mi natomiast
podpowiada, że ty nie jesteś z nimi oswojona. Ale mogę się oczywiście
mylić - przekrzywił lekko głowę.
- Nie pochodzę z tak zimnych
rejonów, więc na pewno mniej przywykłam niż ty - przyznała, starając się
dotrzymać towarzyszowi kroku, co zapewne utrudniały zapadające się w
śnieżnym puchu łapy.
- Ma to sens - Earl popatrzył na nią z zainteresowaniem. - Potrzebujesz pomocy? - zatrzymał się nagle.
Miał
świadomość, że przedzieranie się przez śnieg mogło być niełatwe, tym
bardziej dla kogoś z ranną łapą, czuł się więc wręcz zobowiązany do
zaoferowania pomocy.
Falka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz