A więc postanowiła dołączyć. Cheops gdzieś na dnie swych myśli miał przeczucie, że samica tak postąpi. Czuł w jakimś stopniu radość z tego, że do stada zawitał nowy członek. Satysfakcją również napawało go to, że być może dzięki jego opowieściom Amaris zechciała stać się cząstką tej niewielkiej społeczności.
Przysłuchiwał się rozmowie nowej członkini i samca Alfa, cierpliwie czekając, aż wszystkie formalności zostaną wypełnione. Gdy tak już się stało, dwójka psów mogła opuścić miejsce zamieszkania przywódcy.
Cheo zwrócił do białego psa słowa pożegnalne, a następnie pokierował ślepia na samicę. Zrównał się z Amaris, która to znajdowała się nieco dalej od Cheopsa. Chociaż bardzo chciał, nie potrafił rozczytać jej emocji. Nie zamierzał jednak wypytywać nowej członkini sfory o towarzyszące jej uczucia, aż tak wścibski i nietaktowny nie był. Wbił oczęta w swoje łapy, które zatapiały się pod białym puchem.
— W takim razie, witam nową członkinię — Cheops uśmiechnął się, lecz nie otrzymał odpowiedzi. — Będziesz teraz musiała wybrać dla siebie chatkę i, co najważniejsze, zapoznać się z innymi psami — wymieniał z namysłem.
— Wiem — odparła krótko suczka.
Cheops przeniósł na nią spojrzenie. Do jego głowy przybył pomysł, którego, jak miał nadzieję, zielarka nie odrzuci.
— Mogę pokazać ci nasze tereny — wypalił, nie odrywając od niej wzroku. Swoją propozycję uznał za odpowiednią, gdyż Amaris miała prawo, aby znać i chcieć poznać każdy skrawek terenów Północnych Krańców.
Po chwilowym bezruchu Amaris pokiwała twierdząco głową. Po tym geście samiec kontynuował:
— Zaczniemy od wysepki, na której znajdują się najważniejsze budynki w sforze — jego uśmiech stał się szerszy. Suczka ponownie skinęła łbem, co dało Cheopsowi znak, iż może on rozpocząć oprowadzanie.
W milczeniu maszerowali przez śnieg, następnie między chatami psich mieszkańców, aby móc się znaleźć tuż przy moście, który to prowadził do wcześniej wspominanej wyspy. Cheops i Amaris jednocześnie postawili łapy na stalowym przejściu, wydające przy każdym kroku cichutkie skrzypnięcia.
Kiedy kończyny obrońcy i nowej zielarki znów spotkały się z naturalnym podłożem, podpalany samiec przeszedł do opisu poszczególnych budynków.
— Tutaj znajdują się koszary — wskazał łapą na siedzibę wojska. — To właśnie ten budynek jest moim miejscem pracy i innych psów, pełniących wojskowe funkcje — posłał jej uśmiech. — W latarni przechowuje się upolowaną zwierzynę przez naszych łowców, więc w razie uczucia głodu, możesz zawsze się do niej udać. Tutaj mamy dom adopcyjny, szkołę dla szczeniąt. No i oczywiście szpital, czyli siedziba lekarzy i innych.
Amaris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz