Erato
wymieniła uprzejme uśmiechy ze stojącą w głębi wielkiej sali Erydą.
Generał uważnie przyglądała się rozpoczynającym trening członkom wojska
Północnych Krańców. Koronowana zaledwie kilka dni wcześniej samica Beta
nieco spóźniła się na trening, lecz miała nadzieję, że nikt, prócz
samicy dowodzącej wojskiem, tego nie zauważył.
Tej
nocy ledwo co zmrużyła oczy. Rozmaite emocje, te dobre i te nieco
gorsze, najwyraźniej chciały ją rozsadzić od wewnątrz. Sam dom, teraz
prawie że pusty, również nie zdawał jej się tak ciepły i przyjazny, jak
do tej pory. Dziwnie było uświadomić sobie, że jest jedyną śpiącą w nim
istotą, zwłaszcza że jeszcze niedawno mogła czasem przez ścianę usłyszeć
przewracającą się na legowisku Hebe czy przechodzących cichutko
korytarzem do swojej sypialni rodziców. Nie pomagała również świadomość,
że została drugim najważniejszym psem w stadzie, kimś, komu wszyscy
będą się przyglądać i od kogo wymagać będą czegoś więcej niż od małej
następczyni.
Wystarczyło
jej teraz szybkie spojrzenie w kierunku Concorde'a, by mogła
stwierdzić, że jej nadzieje były płonne. Młody żołnierz wpatrywał się w
nią hardo, zimno. Mimowolnie poczuła, jak i ją ogarnia chłód. Miała
ochotę warknąć na niego ostrzegawczo, lecz wiedziała, że na swojej
pozycji nie może przyjmować postawy otwarcie wrogiej w stosunku do
jednego z podlegających jej psów. Uśmiechnęła się więc słodko, z
zadowoleniem widząc, jak samiec krzywi się i wraca do okładania jednej z
kukieł.
—
Erato? — odezwał się ktoś nagle w okolicach jej lewego boku. Znała już
ten głos dobrze, więc udało jej się nawet nie drgnąć z zaskoczenia.
—
Tak, Erydo? — Uśmiechnęła się do starszej od niej samicy, która musiała
podejść do niej, gdy ona sama głupio wpatrywała się w jej syna. Gdyby
nie to, że miała futro, zapewne już by się rumieniła.
—
Dzisiaj do naszych szeregów dołączył nowy pies. — Wskazała łapą na
stojącego na uboczu samca wyglądającego na dobermana. Przypominał przez to
młodszą siostrę Alfy, która, z tego, co było wiadomo Erato, została
niedawno nowym ordynatorem. Różniły ich głównie uszy, u samca stojące na
baczność. — To Cheops, nasz nowy obrońca.
—
To świetnie. Jeszcze kilka psów i może wreszcie będziemy mieli sensowną
ilość wojskowych. Jeśli pozwolisz, pójdę go powitać i się przedstawić.
Skinęły
sobie łbami na pożegnanie. Beta zdecydowanym krokiem, który w swój
sposób przypominał marsz, lecz jednoznacznie nim nie był, podeszła do
nowego członka formacji, która jej podlegała.
—
Witaj, Cheopsie — powitała go, uśmiechając się uprzejmie. — Jestem
Erato. Pełnię funkcję samicy Beta, a więc jestem zwierzchniczką wojska.
Choć, jak już pewnie wiesz, bezpośrednio podlegasz pod rozkazy Erydy,
jestem zawsze obecna na treningach, organizuję również defilady. Gdybyś
miał jakieś pytania czy wątpliwości, związane z twoim stanowiskiem, a
także te niezwiązane, zawsze możesz się do mnie z tym zwrócić. — Mówiła
szybko, może nieco nieskładnie. Czuła, jak zaczyna ją boleć głowa. Wciąż
czuła się nieco przytłoczona swoimi nowymi obowiązkami.
— Witaj, Erato. Miło mi cię poznać. Na pewno zapamiętam, bardzo dziękuję — odpowiedział spokojnym tonem.
—
Świetnie. W takim razie nie będę cię już odciągać od treningu. Witamy w
wojsku — dodała na koniec, sama nie do końca widząc dlaczego, i skinęła
mu łbem na pożegnanie.
Już
zaczęła się oddalać, gdy poczuła, jak uderza w coś twardego, lecz
pokrytego sierścią. Tym czymś, ku jej udręce, okazało się być napięte ciało
Concorde'a.
— Uważaj, jak chodzisz — warknął, owładnięty przez ferwor walki, nawet nie siląc się na udawaną uprzejmość czy szacunek.
—
A ty uważaj, jak zwracasz się do swojego przełożonego — warknęła w
odpowiedzi, mierząc go chłodnym spojrzeniem. Po chwili jednak
westchnęła. — Rowanie, poćwicz chwilę z kukłą, proszę! — wykrzyknęła w
kierunku czekającego na powrót swojego ćwiczebnego przeciwnika
żołnierza. — Concorde, zapraszam cię na zewnątrz. Musimy porozmawiać —
ogłosiła tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Wiedziała,
że jeśli teraz raz na zawsze nie ustali z Concorde tego, jak powinien
się zachowywać w stosunku do niej, przynajmniej na treningach, już
niedługo wejdzie jej na głowę. Lub tę głowę odgryzie...
Concorde?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz