Chciał na spokojnie podjąć wszystkie działania. Uznał, że najlepszym pomysłem będzie śledzenie dwójki psów, aby ocenić, czy są oni zagrożeniem dla stada. W końcu istniała możliwość, że po prostu przebywają tutaj chwilowo i być może obejdzie się bez rozlewu krwi.
Plany dotyczące obcych posypały się jak domek z kart, za sprawą towarzyszki psa. Sahara nie słuchała go i wyszła naprzeciw dwójki psów. Postępowanie czekoladowej niezwykle zdenerwowało samca. Warknął, gdy ta zignorowała polecenie, odnośnie wycofania się. Czuł się w jakimś stopniu za nią odpowiedzialny i naprawdę nie chciał, aby sprowadziła na siebie i przy okazji na niego kłopoty.
Pozostał jednak w miejscu, napinając swe mięśnie, w razie ewentualnej interwencji. Postanowił dać Saharze szansę na załatwienie sprawy. Miał tylko nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Suka stanęła przed obcymi, wyglądając przy tym dumnie.
Zaraz później z jej strony padło pytanie o powód przebywania psów na nie swoich terenach. Rowan doskonale słyszał dyskusje trójki psów.
— Waszych terenach? — fuknął wrogo jeden z psów, który pozostawił swego towarzysza w tyle, tym samym będąc bliżej Sahary.
— Owszem. A wy wtargnęliście tutaj bezprawnie — rzekła bez cienia strachu. Jakby nie patrząc, w pewien sposób imponowała tym Rowanowi.
— Teraz nie są to wasze tereny — syknął drugi pies, kładąc szczególny nacisk na słowo "wasze". Czekoladowa suczka tylko roześmiała się.
— Nas jest zdecydowanie więcej, bez problemu rozszarpią was na strzępy — uśmiechnęła się szyderczo.
Rowan żywił nadzieje na to, że po słowach Sahary intruzi wycofają się. W końcu samica pełniąca funkcję gońca miała rację. Dwójka psów nie miałaby szans z kilkunastoma członkami stada. Sprawa jednak wydawała się pogarszać.
— A może my najpierw rozszarpiemy ciebie? — jeden z nich zaczął niebezpieczne zbliżać się do samicy.
— Nie waż się jej tknąć! — Rowan wystrzelił jak z procy. Znalazł się pomiędzy Saharą, a obcym psem. Spoglądał na nich twardo i wyzywająco.
Intruz początkowo był zszokowany tak nagłym zjawieniem się Rowana, ale ów emocję prędko odrzucił.
— A ty co? Obrońca się znalazł — parsknął i pchnął owczarka, lecz ten ani myślał, żeby dać im dostęp do samicy. W powietrzu wisiała napięta atmosfera.
— Dajemy wam szansę na ucieczkę. Wynoście się z naszych terenów, bo inaczej zaprowadzimy was do Alfy — zagroził. Jednak na darmo. Dwa psy wydały się wpaść w furię. Z ich pysków uwalniały się groźne warknięcia, a ślepia aż iskrzyły od gniewu. Rowan był już pewien, że walka będzie nieunikniona. Przeciwników było dwóch, dodatkowo wydali się młodsi od owczarka. Oznaczało to więc lepszą kondycję i sprawności fizyczną. Jednak Rowan w przeciwieństwie do obcych był doświadczonym wojownikiem. Nie raz, w przeszłości, dawał radę z dwoma wrogami.
— Saharo, biegnij po pomoc — rozkazał owczarek, nie racząc nawet na nią spojrzeć. Zaraz po wydaniu polecenia, do ataku przystąpił jeden z nieprzyjaciół.
Sahara?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz